Rozdział 11- "Nastały niespokojne czasy"
Minęło pięć dni od poznania tajemnicy Jacoba. Od tamtego też czasu jego przyjaciele polubili Clarie. Belli było głupio że tak naskoczyła na rodzeństwo. Oczywiście nie obeszło się bez tłumaczenia słów Jacoba: "Nie po tym co zaszło dwa dni temu, nie będziesz w stanie...". Blondyn powiedział o co chodziło. A chodziło o to, że po pogrzebie Cleo, przyrodniej siostry Annemarie, Bella nie wytrzymała nerwowo. Była załamana i bała się teraz o siebie i innych, gdyż Magneto tak łatwo dostał się na terytorium Akademii. Wtedy też spotkała Jacoba, który chciał jej jakoś pomóc. I ni stąd ni zowąd rzuciła mu się na szyję. Chłopak nie protestował lecz po całej sytuacji obiecali o tym nie wspominać do czasu, gdy nie przyjdzie na to pora. Nastolatek także przyznał że od dawna podkochiwał się w Belli, lecz brakowało mu odwagi by powiedzieć jej to wprost. Dziewczyna po chwili przyznała się do tego samego i można powiedzieć że od czasu rozwikłania "zagadki" odnośnie tajemnicy Jacoba, chodzą ze sobą. A przynajmniej próbują, bo ostatnio nie mają na to czasu. Ororo ogłosiła stan gotowości, to znaczy że jeśli którykolwiek z Mutantów zauważy coś dziwnego na terytorium Akademii, ma niezwłocznie powiedzieć o tym któremuś z nauczycieli i towarzyszyć mu, w celu sprawdzenia podejrzenia. Dwa dni temu taka sytuacja miała miejsce nie raz czy dwa, lecz dziesięć. Storm bała się, że Magneto znów szykuje się do ataku na jej szkołę. Zaniepokojona zwołała wszystkich telepatów przy grobie Charlesa Xaviera. Prosiła także, by Max i Phoebe zjawili się na zebraniu.
- Dobrze, zapewne zastanawiacie się, dlaczego was wszystkich tutaj zwołałam. Otóż, obawiam się że Magneto nie zaprzestanie swoich ataków, wręcz przeciwnie. Będzie robił to znacznie częściej. Ale przechodząc do rzeczy, chciałabym prosić was o pomoc. Jako telepaci macie możliwość do czytania w myślach czy też przewidywania różnych zdarzeń. I moja prośba brzmi: czy moglibyście przewidzieć co Magneto planuje?- zapytała z nadzieją w oczach. Widać było że rzeczywiście sięboi o dalsze losy Akademii.
- Z całym szacunkiem, pani Storm, ale gdy połączymy swoje moce, może dojść do dziwnych sytuacji.- powiedział średniego wzrostu brunet o zielonych oczach.
- Jakich na przykład?- zapytała Ororo.
- Marie na naszych zajęciach mówiła o tym, że gdy telepaci łączą swoje moce może dojść od tego że przypadkowym osobom w ich otoczeniu, czyli w naszym przypadku innym mutantom, może stać się krzywda.
- O czym ty gadasz, Derek?- zapytał nie wiedzący o co chodzi Max.
- O tym że jeśli będziesz niedaleko nas, twój mózg może umrzeć lub też wszystkie twoje wspomnienia zniknął bez możliwości powrotu.
- Ciociu, nie możemy tak ryzykować. Musi być inny sposób.- Phoebe spojrzała na Storm a ta ze szklanymi oczyma potaknęła.
- Jest jeden sposób, lecz ryzykowny.
- Jeśli jest jedyny, warto spróbować.- powiedział bliźniak dziewczyny podchodząc do ciotki.
- W takim razie pójdziecie ze mną. Możecie ze sobą wziąć jeszcze trójkę przyjaciół.- Storm otarła łzy, spływające jej z policzka i dziękując wszystkim za fatygę, wróciła do Akademii.
Max i Phoebe bez większych dyskusji zdecydowali że biorą ze sobą Lisę, Cartera i Alexa. Zawsze gdy Storm prosiła ich o pomoc, wyruszali w takim składzie, więc gdy powiedziała o trójce przyjaciół, od razu pomyśleli o nich. Oczywiście zgodzili się, więc rodzeństwo pobiegło do gabinetu swojej ciotki. Powiedzieli że Lisa, Carter i Alex się zgodzili i są gotowi do drogi. Ta się uśmiechnęła i powiedziała żeby poszli założyć skafandry i że gdy będą gotowi, żeby zjawili się na placu do gry w koszykówkę. Bliźniaki jak ci posłańcy, wrócili do trójki przyjaciół powiedzieli że mają się przebrać i spotkać na boisku od koszykówki. Jak powiedziało rodzeństwo, tak zrobili. Przebrali się i czekali na Storm na boisku. Po chwili ziemia zaczęła się trzęść i jakby roztwierać. Piątka nastolatków cofnęła się pod schody i obserwowali co się dzieje. Przed nimi, zamiast boiska, pojawiła się dziura z której wyleciał odrzutowiec. Zaśmiali się radośnie i gdy tylko wejście się otworzyło, weszli i zajęli swoje miejsca. Następnie Storm zamknęła wejście i polecieli gdzieś na wchód.
Ororo, poprosiła Roberta żeby podczas jej nieobecności, przejął obowiązki dyrektora. Początkowo nie chciał się zgodzić, lecz gdy białowłosa powiedziała mu gdzie leci i w jakim celu, zaakceptował jej propozycję. Niedługo po odlocie Storm, zwołał zebranie w Wielkiej Sali. Gdy pojawili się wszyscy, zaczął.
- Moi drodzy! Nasza dyrektora, Ororo Moroe właśnie jest w trakcie misji mającej na celu zbadanie działań Magneto.- na sali zapanowała napięta atmosfera. Wszyscy nerwowo szeptali i spoglądali na Roberta.- Rozumiem wasze zdziwienie i po nie kąt przerażenie, lecz Storm robi to by nas ochronić więc i my coś zróbmy. Wiem że ogłoszony został stan gotowości, lecz teraz musimy postanowić coś jeszcze.- gdy skończył zdanie, spojrzał na mutantów. Szepty ucichły i teraz każdy wpatrywał się w nauczyciela.- Jako że tymczasowo przejąłem obowiązki dyrekrota, proszę was o jedno. Bądźcie czujni. I gdy tylko będzie trzeba walczyć, róbcie to. Teraz chodzi o coś większego niż o nasze życie, dlatego jeszcze raz apeluję o zachowanie bezpieczeństwa i czujności. I jeszcze jedno, to będzie moja ostatnia prośba. Jeśli macie jak, chadzajcie w większych grupach, bo jak to się mówi, w grupie siła. To tyle, dziękuje za przyjście.- pożegnał się i poszedł do pokoju dyrektora. Jako człowiek sprawujący władzę nad całą Akademią, miał ważne sprawy do zrobienia, na przykład uzupełnianie różnych dokumentów.
Była godzina 22.00 a Storm i piątka nastolatków jeszcze nie wróciła. Młodzi mutanci brali kąpiele i kładli się spać, lecz Robert stał przy wielkim oknie w pokoju dyrektora, przez które wpadały promienie księżyca, oświetlając blado całe pomieszczenie. Lecz po chwili ujrzał coś a niebie, jakby coś latającego. Pierwsze co mu przyszło do głowy to kometa, lub spadająca gwiazda lecz gdy to "coś" było bliżej, odetchnął z niebywałą ulgą. Szczęśliwy pobiegł do piwnicy. Boisko właśnie się roztwarło a odrzutowiec zajął należne sobie miejsce. Gdy tylko dobiegł na miejsce, otworzyło się wejście. Pierwszy wyszedł Carter, potem Lisa, po niej Alex i na końcu bliźniaki. Przywitali i pożegnali się z Robertem i poszli do przebieralni, z której poszli do swoich pokoi.
- Jak było? Dowiedziałaś się o tym, o czym wiedzieć chciałaś?- zapytał z zaciekawieniem nauczyciel podchodząc do zmęczonej Storm.
- Tak, lecz... dowiedziałam się rzeczy, o jakiej dowiedzieć się nie chciałam. Znaczy to jest to o co mi chodziło, lecz nie jestem z tego zadowolona.- zaczęła mówić lecz plątała się w swojej wypowiedzi.
- Można jaśniej?- Robert lekko się uśmiechnął, lecz gdy Ororo spojrzała na niego, zrzedła mu mina.
- Nastaną, lub raczej nastały niespokojnie czasy, Robercie. Magneto przygotowuje się do kolejnego ataku... i do wojny.
- No dawaj, Jenn! Przecież umiesz takie rzeczy robić.- mówił Christian, łapiąc dziewczynę za rękę. Blondynka popatrzyła na niego, a potem na wszystkich zgromadzonych w jej pokoju. Jacob, Clarie, Lucas, Annemarie i Bella czekali, tak samo jak Chris.
- Ale jak mam to zrobić?- zapytała.
- Jeśli chcesz wywołać wizję, tego co się stanie, to musisz sobie to wyobrazić lecz bardzo szczegółowo. Jeśli obraz który stworzysz nabierze barw, to znaczy że wizja się spełni lecz jeśli obraz stanie się czarno-biały, nie spełni się. Ja bym to zrobiła za ciebie, ale nie do końca kontroluję te moc. Przepraszam.- powiedziała Clarie, spuszczając głowę.
- Nie masz za co przepraszać, Clarie. Dobra, spróbuję.- Jennifer uśmiechnęła się i obróciła głową, rozluźniając mięśnie szyi. Zamknęła oczy i stało się coś nieoczekiwanego. Ona jakby... połączyła się z umysłem Magneto. Po chwili ukazał jej się szary obraz jak ich wspólny wróg, oraz jego armia atakuje miasto. Nie, bardziej centrum miasta. Po chwili pojawiają się mutanty z Akademii, pod przewodnictwem Storm, Roberta i Marie i rozpoczyna się walka pomiędzy nimi. Gdy już to wszystko widziała, czekała na "pokolorowanie się" całego obrazu lub jego zaciemnienie. Po chwili całość zaczęła nabierać barw. Jennifer otworzyła oczy i krzyknęła, wtulając się w Chrisa. Chłopak także ją przytulił i spojrzał na równie zdezorientowanych przyjaciół.
- I co widziałaś?
- To było jakbym weszła do jego umysłu. Widziałam jak on i jego armia atakują bezbronnych ludzi i po chwili pojawiamy się my, w sensie wszyscy mutanci z Akademii. Oczywiście jest nas mniej i...
- Jenn, czy to się spełni?- zapytał chłopak.
- Skoro wszystko nabrało kolorów, i on sam tak to sobie wyobraża, to niemalże na dziewięćdziesiąt procent planuje atak na miasto.
- Trzeba będzie powiadomić o tym Storm i resztę nauczycieli.- powiedziała Annemarie a Jennifer przytaknęła.
- Zrobimy to jutro, a teraz, jeśli pozwolicie, to prześpię się trochę.- blondynka uśmiechnęła się, przyjaciele się z nią pożegnali i wyszli z jej pokoju, kierując się do swoich.
_______________________________________________________
Bum! Tarara rara, BUM! Tarara rara BUM! Tarara rara... Oto i jest, krótki, ale jest! Nie, nie był pisany na siłę czy jak sobie teraz myślicie, po prostu... nie wiedziałam co więcej w nim napisać, a że doszłam do wniosku że i tyle wystarczy, to jest!
Tradycyjnie, piszcie co sądzicie, i jak zawsze, róbcie to szczerze.
I chcę powiadomić że rozdział jest dodany o godzinie 00.00, co znaczy że pisałam go cały dzień.
Pozdrawiam i do nexta,
Elfik JoWita
_______________________________________________________
I UROCZYŚCIE OGŁASZAM ŻE TEN OTO BLOG, DOBIŁ DO 4000 ODWIEDZIŃ. JEAH!!
Puki co nie ogłaszam konkursu, gdyż jeszcze nie ogłosiłam wyników poprzedniego, lecz jeśli ktoś ma pomysły, jak moglibyśmy uczcić te cztery tysiaki, to piszcie propozycje albo w komentarzach, albo ślijcie mi maile z propozycjami, lub też piszcie o tym na GG.
Nie jest krótki, jest w sam raz :P
OdpowiedzUsuńWzmianka o moim pogrzebie, znowu. Już mnie chyba wszyscy zapamiętali :D
Ooo. Bella i Jacob, not bad ;)
Bardzo dobre opisy, a wizja Jennifer - wow.
Odrzutowiec!
Czekam na nn ^^
Tia, nie jest krótki... Jest, tylko nie piszecie o tym, żebym nie dostała bólu dupy. Ale mimo to, dziękuję za komentarz :*
UsuńPrzez ten czarny musialam zaznaczać tekst żeby zobaczyć co tam pisze :c
OdpowiedzUsuńZamiast mutantów, przeczytałam murzynów... fucking logic XD.
No, właśnie, popieram Cleo. Rozdział nie jest krótki - odpowiedni :3. Ale za dużo nie mam o nim do napisania. Wizja, wojna... nic, tylko czekać.
Sorki za czarny, ale nie ogarnęłam (tak, do tej pory nie mam pojęcia) jak po zmianie koloru wrócić do neutralnego, czyli tego jakby szarego, zwykłego...
UsuńMutant, murzyn... to przecież nawet nie podobne słowa... ale co ja tam wiem! xD
Dzięki za komentarz :*
CZY TY PLANUJESZ ROZWALIĆ MIASTO I ZABIĆ TYLU LUDZI?! MORDERCA!
OdpowiedzUsuńCleo, chyba nikt nie zapomni o Twojej śmierci ;p
Kurde, robi się coraz ciekawiej.
JA MAM POMYSŁ NA TO, JAK UCZCIĆ!!!
Wiem, jestem kurwom, ale przywykłam do tego :)
UsuńDzięki za komentarz :*
*.*
OdpowiedzUsuńWojna się zacznie. Boże. Co to będzie. Zginą ludzie, miasto będzie zniszczone. ;-;
Gratuluję 4000 wyświetleń. :))
Pozdrawiam i weny! xx
Miasto to może oszczędzę, ale ludzi zabije! Muahahaha, wiem. Jestem kurwom.
UsuńDziękuję :*