piątek, 9 maja 2014

Wyniki!!

Boże, ludzie. Wy nie wiecie w jakim ja stanie jestem! Boję się że mnie znienawidzicie, ale trzeba. Wasze postacie były tak nieziemsko ZAJEBISTE, że aż szkoda że wygra tylko jedna.

Miałam mega mętlik w głowie przy wybieraniu "tej jedynej" postaci. Każda na swój sposób była wyjątkowa i niesamowita.

Podjęcie decyzji nie należało do najłatwiejszych zadań, lecz starałam się wybrać postać rozsądnie.

Najbardziej podobały mi się postacie Teabunny, Cleo M. Cullen i Naff. Reszta też była super, ale te trzy najbardziej przypadły mi do gustu. I to właśnie wygra postać którejś z tych trzech pań. 

No więc nie trzymam was w niepewności.
Wygrywa...
CLEO M. CULLEN
i jej postac:
ANNEMARIE ROLLISON
!!!!!

Pod tym postem, proszę się Cleo, abyś wysłała mi zdjęcie z twoją bohaterką na mój e-mail: ElfikElen@wp.pl
I postaram się, aby Annemarie pojawiła się w kolejnym rozdziale.

PS. I co do reszty, to wybaczcie. Mam nadzieję że ta decyzja nie zmieni waszego podejścia do mnie i bloga a także jego czytania :)

Rozdział 5

Rozdział 5- Pierwszy dzień w Akademii


      Reszta wczorajszego dnia minęła nowym uczniom bardzo przyjemnie. Po szesnastej, Storm zwołała zebranie na którym przestawiła nowych innym uczniom i przedstawiła nowego nauczyciela. Po zebraniu wszyscy uczniowie zorganizowali imprezę przy basenie, która trwała do trzeciej nad ranem. Zmęczeni mutanci poszli do swoich pokoi i zasnęli. Zajęcia zaczynały się o dziewiątej więc mieli trochę czasu na odespanie szalonej nocy. Ale wracając do normalnego biegu wydarzeń.
      Po ósmej szóstka nowych mutantów obudziła się, przebrała i zeszła na dół na śniadanie. Wszyscy uczniowie już tam przesiadywali. Niektórzy przysypiali a niektórzy byli pełni energii. Nasi bohaterowie zaliczali się do tej zasypiającej połowy.
- Hej. Jak tak po wczorajszym?- przywitała się Phoebe widząc jak jej nowi znajomi wchodzą do kuchni. Siedziała obok Maxa, który spał i po chwili zachrapał przesłodko i złapał się za rękę bliźniaczki. Ta zaśmiała się i drugą zaczęła jeść płatki.
- Na drugi raz nie biorę w czymś takim udziału. Jestem niewyspany jak jeszcze nigdy.- powiedział Jacob przeciągając się. Podszedł do lodówki i coś z niej wyjął. Reszta usiadła do stołu.
- No, trochę to się przeciągnęło.- Bella ziewnęła i potarła się po oczach. Max znów zachrapał słodko i przewrócił się na drugi bok co skutkowało upadkiem na podłogę. Runął z hukiem a po chwili wstał jak poparzony.
- Co? Gdzie? Jak?- pytał nieco zdziwiony. Wszyscy zaśmiali się i wrócili do poprzednich czynności.
- Zasnąłeś, zachrapałeś i spadłeś.- streściła Jennifer biorąc łyk soku pomarańczowego. Max nieco poczerwieniał na twarzy.
- Chyba wiem jak nas postawić na nogi, bo w takim stanie to na lekcji nie wytrzymamy.- powiedziała Phoebe uśmiechając się przebiegle. Wyciągnęła rękę w stronę kranu, z którego zaczęła wydobywać się woda. Skierowała nią w każdego mutanta, przebudzając do reszty. Woda była zimna jak cholera, więc nie dziwne że wszystkich postawiło na nogi, lepiej niż po kawie. Pojawiły się jęki.
- To było złe, siostra! Ale przydatne.- powiedział Max wycierając oczy.
- No sory, inaczej byście zasypiali pod drodze do sal. Wybaczcie.
- Spoko, sam miałem tak zrobić.- powiedział Lucas wstając od stołu.- Wybaczcie, ale idę się przebrać. Do zobaczenia na lekcji.- powiedział na wychodne. Reszta jego przyjaciół dokończyła jeść i także poszli do swoich pokoju w celu ubrania czegoś suchego.
       Po przebraniu się wszyscy spotkali się przed salą, w której miała za chwilę zaczynać się lekcja wiedzy teoretycznej. Tutaj nie było dzwonków czy innych przyrządów mówiących o zaczynaniu się zajęć, więc jakże wielkie zdziwienie było gdy chwilę po ich przybyciu, przyszła i nauczycielka. Była nią Marie D'Acanto. Była mutantką, która z miłości chciała stracić swoją moc, lecz coś poszło nie tak i dalej posiada zdolność do chwilowego odbierania mocy innych mutantów. W przypadku zwykłych ludzi, odbierała im energię. Miała czarne, długie włosy z białym pasemkiem. Oczy miała zielone i piękne. Ubrana była zwyczajnie, to znaczy w czarną koszulkę na ramiączkach, jeansy i fioletowy szal. Miała też na dłoniach rękawiczki. Najwyraźniej odbierała moce poprzez dotyk. I chyba sama do końca nie kontroluje swoich mocy, skoro musi bronic się w taki sposób. Kobieta otworzyła drzwi od sali lekcyjnej, po chwili do niej wchodząc. Reszta uczniów także weszła i ostatnia osoba która weszła, zamknęła drzwi. Był nią Carter. Poszukał wzrokiem gdzie mógł by usiąść. Po chwili błądzenia wzrokiem, znalazł wolne miejsce obok Belli. Podszedł do ławki i usiadł. I w tym momencie zaczęła się lekcja.
- Witam was wszystkich. Witam też nowych uczniów w naszej Akademii. Nazywam się Marie D'Acanto i będę was uczyła o waszych mocach oraz stopniach ich władania. To może przedstawicie się nam?- zapytała nauczycielka.
- To ja zacznę.- powiedziała Victoria wstając z krzesła. Jej przyjaciele byli zdziwieni zachowaniem koleżanki, bo wcześniej, to znaczy w poprzedniej szkole, mało się odzywała na lekcjach, nigdy nie zaczynała pierwsza z kimś rozmowy, a tutaj? No proszę, jak szybko się zmieniła. Czy to może temu że Max ma z nią i jej przyjaciółmi zajęcia?
- Nazywam się Victoria Leyton i mam piętnaście lat. Wczoraj, razem z przyjaciółmi, skończyłam naukę w gimnazjum. Moją mocą jest tworzenie barier fizycznych i psychicznych. Dowiedziałam się o tym gdy miałam dwanaście lat.- usiadła.
- Bardzo mi miło Victorio. To może teraz ty?- wskazała dłonią na Christiana.
- No dobrze.- wstał.- Nazywam się Christian Dust i też mam piętnaście lat. Moją mocą jest możliwość teleportowania się gdziekolwiek chcę.
- To teraz ja!- krzyknął Jacob zanim Marie dała mu możliwość wypowiedzenia się. Lecz nie przejęła się spontanicznością swojego ucznia. Uśmiechnęła się i wskazała na niego ręką, co znaczyło że może mówić.
- Nazywam się Jacob Colbert i także mam piętnaście lat. Moją mocą jest panowanie nad czterema żywiołami. Dowiedziałem się o tym przy kłótni z rodzicami. Nieprzyjemne wspomnienie...- zmrużył oczy i usiadł.
      Reszta nowych uczniów także się przedstawiła i przeszli do lekcji. Rozmawiali na niej o swoich mocach, jak bardzo mogą być niebezpieczne i jakie w ogóle są. Marie opowiedziała nieco o swojej mocy. Spodziewała się że nikogo to nie będzie interesowało, lecz zdziwiła się. Cała klasa słuchała jej z uwagą i niebywałym zainteresowaniem. Gdy lekcja zakończyła się, pożegnała swoich uczniów a ci wyszli z klasy, kierując się w różnych kierunkach. Ich grupa podzieliła się na dwie różne. Jedna ruszyła w kierunku zielarni, a druga na zewnątrz. Nasi bohaterowie byli w tej połowie która ruszyła na podwórko.
       Gdy tylko tam się znaleźli, zobaczyli Lisę, Fabiana i jeszcze jedną dziewczynę, której nie znali. Była trochę podoba do Fabiana. Była średniego wzrostu, miała długie, brązowe włosy i piwne oczy. Ubrana była w sukienkę do kolan.
- O jesteście!- zawołała Lisa podchodząc do grupki przyjaciół. Za nią szli Fabian i ta dziewczyna.
- Ludzie, chcę wam kogoś przedstawić. To jest moja siostra.- zaczął chłopak.
- Diana Olzon. Jestem tu od dzisiaj i nie do końca łapię o co w tym wszystkim chodzi.- przedstawiła się dziewczyna.
- Spoko, nie ty jedna.- powiedział Christian wyłaniając się z tłumu. Diana uśmiechnęła się. Po chwili z budynku wyszła Ororo, ubrana w ten czarny strój.
- A wy czemu nie przebrani? Przecież zaraz mamy trening! Już do przebieralni!- mutanci poważnie potraktowali słowa Storm i w pośpiechu pobiegli do Akademii. Gdy weszli do środka, pobiegli do szatni, która była na końcu długiego korytarza. Gdy w końcu dobiegli do swojego celu, dziewczyny weszły do swojej szatni a chłopacy do swojej. Po piętnastu minutach zjawili się przed wejściem do zamku.
- No, skoro już jesteście to opowiem o dzisiejszym treningu.- powiedziała podnosząc patyk z ziemi.- Dzisiaj trenować będziemy w lesie. Jeśli wierzyć naszym informatorom, Magneto ma tam swój obóz, więc jeśli przepędzimy jego ludzi stamtąd będziemy mieli spokój, przynajmniej na jakiś czas. Puki co, wszystko jasne?- zapytała. Wszyscy przytaknęli gestem głowy. Po chwili przybiegł mężczyzna, także ubrany w czarny strój.
- Witam, jestem Robert Drake i jestem waszym trenerem. Storm poprosiła mnie o uczestniczenie w waszym treningu, więc zaczynajmy.
- Christian, mógłbyś nas przenieść do tego lasu?- zapytała Ororo.
- Jasne, tylko do którego bo bez tej informacji nie otworzę portalu.- powiedział chłopak. Storm podeszła do niego i szepnęła mu do ucha gdzie kogo ma przenieść. Pokiwał głową i pociągnął palcem w powietrzu. W miejscu, w którym namalował linię prostą, pojawiło się zniekształcenie a po chwili otworzył się portal. Patrząc w niego, można było zauważyć dokąd Chris chce wszystkich przenieść. Gdy byli gotowi, przeszli przez niego i znaleźli się na skrajach lasu.
          Gdy tylko pojawili się w odpowiednim miejscu, każdy z nich poczuł zapach dymu. Domyślili się że gdzieś niedaleko jest ktoś. Od razu obstawili że jest to ten obóz o którym wspomniała Storm przy Akademii.
- No więc słuchajcie. Gdy tylko wejdziemy do lasu, musimy trzymac się razem bo tylko wtedy damy im radę. A gdy już znajdziemy obóz, działajcie instynktownie lecz myślcie co robicie. Emmo, możesz sprawdzić czy nie pojawią się nieproszeni goście?- zapytała Storm niskiej dziewczyny o rudawych włosach. Pokiwała głową i zamknęła oczy.
- Czysto. Tylko w obozie roi się od mutantów.- powiedziała Emma.
- Bardzo dobrze. Ruszajmy więc. Victorio, mogła byś stworzyć barierę, tak na wszelki wypadek?
- Nie ma problemu.- powiedziała i stworzyła barierę która otoczyła każdego w jej zasięgu. Gdy byli gotowi, ruszyli w stronę lasu. Drzewa rosły tu bardzo blisko siebie, jakby tworzyły mur obronny. W sumie, to wszystko jest możliwe. Storm i reszta zapuścili się głębiej. Teraz, drzewa rosły normalnie. Były między nimi odstępy i gdzieniegdzie znajdowały się nawet młode sadzonki. Teraz las wyglądał bardziej przyjemnie niż na pierwszy rzut oka. Raptownie cała grupa usłyszała ćwierkanie ptaków. Odruchowo spojrzeli na stworzona, lecz po chwili uspokoili się. Jako że w ich grupie znajdował się chłopak, który zna mowę zwierząt, poprosił Victorię o opuszczenie bariery. Podszedł bliżej ptaków, siedzących na drzewie i wsłuchiwał się w ich ćwierkanie.
- Są blisko. Musimy iść prosto i trafimy na ich obóz.- powiedział i wrócił do grupy. Victoria znów stworzyła barierę i ruszyli przed siebie.
- Bądźcie w gotowości. Cholera wie na kogo się tam natrafimy.- powiedział Robert. Wszyscy przytaknęli i ruszyli dalej. Młodzi ludzie byli zdenerwowani i nie ma co się im dziwić, to jest ich pierwszy trening w terenie. Wczoraj się znaleźli w Akademii a już kolejnego dnia taka przygoda. Victoria okratkiem spoglądała na Maxa i okazało się że on także tak robił. Gdy ich spojrzenia spotkały się, zarumienili się i wbili spojrzenie w ziemię. Lucas i Lisa o czymś szeptali, a reszta była pogrążona w ciszy. Po chwili i dwoje szeptunów zaprzestało tej czynności i szli cichutko. Gdy dostrzegli namioty, byli pewni że za chwilę stoczą zażartą walkę z mutantami Magneto. Obóz znajdował się w dole małej górki a grupa mutantów z Akademii była na niej, dzięki czemu widzieli więcej ale byli też łatwymi celami.
- Ktoś tam jest!- krzyknął jakiś mutant z obozu i po chwili pojawiła się reszta. Było ich trzydziestu.
- Nie no, to nie fer! Ich jest więcej!- jęczał Jacob.
- Ale my jesteśmy silniejsi.- powiedziała Emma.
- No chyba ty. My jesteśmy tu od wczoraj.- powiedziała Bella.
- Co tak stoicie, cymbały?! Brać ich!- krzyknął wrogi mutant i jego pobratymcy biegli w kierunku Storm i jej grupy. Ororo zaświeciły się oczy, uniosła się nad ziemię i rozłożyła ręce. Zerwał się silny wiatr a po chwili w miejsce, w którym stało najwięcej wrogów, uderzył piorun. Kilku z nich zostało porażonych i padli na ziemię, trzęsąc się. Inni atakowali grupę Storm, lecz bezskutecznie. Bariera Victorii była na tyle silna, by opierać się kolejnym atakom. Lecz w pewnym momencie, została zniszczona. Widząc to, wrogowie zaśmiali się i ruszyli ku tym dobrym. Storm jeszcze raz przywołała piorun, lecz nie trafiła. Spojrzała wymownie na Roberta. Po chwili jego dłonie otoczyła lodowa aura i cisną w jednego z wrogich mutantów wiązką lodu. Trafił, a wróg padł na ziemię, zamrożony. Jeden z wrogów zaczął strzelać w Lucasa i Lisę ostro zakończonymi gałęziami. Omijali niemal każdy pocisk, ale w któryś z nich trafił Lisę w rękę. Uklęknęła na ziemi, dotykając jej niebolącą ręką. Po chwili przed nią i Lucasem wyrosły grube pnącza, które osłaniały ich przed wrogimi pociskami. Wyciągnęła gałąź i gdy zobaczyła lejącą się ciurkiem krew, zaczęła się uzdrawiać. Zamknęła oczy i jej ranna ręka zaświeciła na zielono. Pnącza nie wytrzymały i padłe martwe na ziemię. Lucas spojrzał na mutanta, który ich ostrzeliwał i po chwili zaczął zwijać się z bólu. Lisa wstała, poklepała przyjaciela po ramieniu i ten zaprzestał używania zdolności. Za to, dziewczyna stworzyła mocą sieci, które rzuciła w kierunku wrogów. Jedna z nich trafiła tego, który ich ostrzeliwał a jedna w któregoś który zaczął biec w ich kierunku.
       Ogółem, to już pokonali dziesięciu mutantów, lecz zostało im jeszcze trochę. Max i Phoebe zaczęli ostrzeliwać wrogów to kulami ognia, to wody lub też światła. Jacob przywołał ogromny podmuch wiatru, który zmiótł trzech wrogów. Uderzyli oni o drzewa i nie wstawali. Najwyraźniej albo stracili przytomność, albo zginęli. Dwoje wrogich mutantów zaczęło atakować Bellę. Ta broniła się jak mogła, lecz w pewnym momencie jeden z nich podszedł na tyle blisko, żeby uderzyć dziewczynę. Niestety, nikt tego nie widział bo każdy był zajęty walką z atakującymi ich wrogami. Gdy sytuacja wydawała się beznadziejna, a wróg był coraz bliżej, Bella zauważyła leżące drzewo. Wyciągnęła ku niemu rękę i po chwili ono uniosło się, i skierowała je we wroga. Nie mogła nie trafić. Wróg padł martwy na ziemię. Drugi, widząc to co dziewczyna uczyniła, uciekł. Lecz Bella była na tyle wściekła, że użyła mocy na nim. Uniosła go nad ziemię, obróciła frontem do siebie i przybliżyła. Spojrzała mu głęboko w oczy lecz widziała w nich nic innego jak obłęd i wściekłość. Gwałtownie odsunęła od siebie rękę, co skutkowało rzuceniem wroga o pobliskie drzewo. Osunął się i padł na ziemię. Teraz wrogów zostało pięciu. Jacob otoczył ich ognistym kręgiem a Phoebe ich zamroziła. Bella znalazła jakieś druty czy coś podobnego i używając mocy, otoczyła nim wrogów. Zacisnęła a Jennifer podeszła do nich i położyła dłonie na drucie i poraziła ich prądem.
- Brawo moi kochani. Udało nam się rozbić jeden z obozów Magneto. Ale dla bezpieczeństwa, wracajmy do Akademii.- powiedziała Ororo i spojrzała na Chrisa. Ten wiedział o co chodzi i otworzył portal, prowadzący do zamku. Przeszli przez niego i po chwili znaleźli się na terytorium szkoły.

_______________________________________________

Tak, wiem. Spieprzyłam totalnie opis ich walki z mutantami Magneto. Mimo iż ślęczałam nad nim cztery dni, nie mogłam wymyślić nic innego, nic lepszego niż to. Kurde! Jestem na siebie wściekła, bo mogłam lepiej to napisać ale nie miałam lepszej wizji. A i tak cud że rozdział się pojawił bo mam niezły zapierdziel. Niby testy gimnazjalne się skończyły, ale teraz muszę wybrać kolejne szkoły, w których muszę się uczyć! Boże... to jest trudne!
Ale do rzeczy, jak oceniacie ten rozdział? Podobał się wam czy nie?
Piszcie w komentarzach!
Pozdrawiam i do następnego,
Elfik JoWita
PS. Za godzinę pojawi się post, w którym napiszę kto wygrał konkurs na "Bohatera czytelnika"

sobota, 3 maja 2014

piątek, 2 maja 2014

Rozdział 4

Zapraszam do wypełniania ankiet odnośnie bohaterów :D
______________________________________________________________

Rozdział 4- "Witajcie w Akademii"


       - Max? Phoebe? Co wy tu robicie? Niech zgadnę, znowu uciekliście Storm?- stwierdziła Jen. Lecz coś było nie tak, teraz rodzeństwo ubrane było inaczej niż kilka minut wcześniej. Ubrani byli, w podobny jak ten Storm, czarne kaftany. Również rozpięte było pod szyją. Albo było w nich piekielnie gorąco albo po prostu tak się je nosiło.
Nie, tak wyglądają nasze treningi.- powiedziała Phoebe podchodząc do trójki mutantów. Po chwili brat bliźniak dziewczyny także podbiegł do znajomych.
- Dzięki za pomoc. Gdyby nie wy... byśmy skończyli na intensywnej terapii, jak nie gorzej.- powiedział Lucas masując obolałe miejsce w które oberwał dyskiem.
- Dalej boli?- zapytała Vica patrząc jak jej przyjaciel skrzywia się z bólu.
- Nie, swędzi!- powiedział ironicznie.
- A co mu się stało?- zapytała Phoebe podchodząc do chłopaka. Lucas chciał już powiedzieć, lecz Jennifer go uprzedziła.
- Dostał czarnym dyskiem w nogę od...- obróciła się i spojrzała na zaciśniętego w pnączu mutanta, pokazując na niego palcem. - Od niego!
- Darkdisk, można był się domyśleć.- powiedział pod nosem Max. - Chodźcie, niedaleko jest Lisa. Ona potrafi uzdrawiać, więc mu pomoże.- podszedł do srebrnookiego, wziął go pod ramię i w piątkę poszli do parku.
        Powolnym krokiem doszli do reszty. Jacob krwawił z miejsca w które dostał odłamkiem kolca. Nagle zza drzew wyszła średniego wzrostu blondynka o zielonoszarych oczach. Ubrana była także w czarny kaftan, więc od razu można było się domyśleć że jest z Akademii.
- Lisa, chodź tu!- zawołał Max, puszczając Lucasa. Dziewczyna przybiegła i widząc co dzieje się z Jacobem, uklęknęła przy nim i położyła dłonie na jego ranie. Ze zranionego miejsca wydobyło się zielone światło a gdy Lisa zabrała ręce, po ranie nie było śladu, no może jedynie strup.
- Dziękuję ci mój aniele. Mówił ci ktoś że jesteś piękna?- majaczył blondyn.
- A temu co?- zapytał rozbawiony Chris.
- Kolec był zatruty, więc trochę po maja...- przerwała iż Jacob pchał łapy tam gdzie nie powinien, a ściślej mówiąc w stronę dupną. Klepnęła go w rękę, na dodatek tą uzdrawianą, a chłopak jedynie wydał z siebie coś w stylu: "Mrr..." lecz w jego wydaniu wyszło to zupełnie inaczej. Wszyscy zaczęli się śmiać, jedynie Lisa zrobiła wielkie oczy i wstała. Podeszła do siedzącego na ziemi Lucasa. Chłopak znów masował bolącą nogę. Blondynka ukucnęła przy nim i odruchowo spojrzała mu w oczy, przez co on spojrzał w jej.
- Masz piękne oczy.- powiedziała, odrywając od niego wzrok. Dotknęła jego nogi w miejscu bólu i zamknęła oczy. Po chwili pojawił się zielony blask.
- Dziękuję. Za komplement i pomoc.- powiedział Lucas znów patrząc w jej oczy. Lisa uśmiechnęła się i zabrała dłoń.
- Też masz piękne oczy.- powiedział po chwili. Teraz uzdrowicielka zrobiła się czerwona jak burak. Oboje wstali i całą grupą podeszli do dalej majaczącego Jacoba.
- Długo jeszcze będzie odwalał te cyrki?- zapytała Bella patrząc na przyjaciela.- Bo szczerze, to przeraża mnie w tym stanie.- i w tym momencie Jacob wstał z dziwnym uśmiechem na twarzy. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy i powoli odwróciła się do niego frontem. Ten złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie, całując w usta. Wszyscy zrobili słynne: "Uuuu...". Bella oderwała się od odurzonego przyjaciela, zrobiła zamach i wymierzyła siarczystego liścia.
- No właściwie, to chyba już.- odpowiedziała Lisa śmiejąc się wniebogłosy razem z resztą. Jacob potrząsną głową i złapał się za obolały policzek.
- Co się stało?- zapytał. Nikt nie odpowiedział, jedynie wszyscy pokierowali się do wyjścia z parku, dalej się śmiejąc.
- No weźcie, co się ze mną działo?!- chłopak pytał biegnąc za przyjaciółmi.

*               *               *

      Minęły dwa tygodnie od akcji w parku. Ten czas minął wszystkim spokojnie i bez większych problemów. Dlaczego większych a nie wcale? Bo Jen, niby przez przypadek, na basenie poraziła swoją największa rywalkę, Jacob znów podpalił drzwi w sali biologicznej a Vica znokautowała kilku gostków swoją tarczą. Ach... tak to była z nastoletnimi mutantami. Dzisiaj był ich wielki dzień, zakończenie roku szkolnego. Wszyscy uczniowie wyglądali bardzo pięknie. Nasi mutanci także. Za chwilę miało nastąpić spotkanie z dyrektorką na boisku. Elita właśnie szła korytarzem kierując się na boisko.
- Pamiętacie że dzisiaj spotykamy się ze Storm w parku o trzynastej?- zapytał Jacob.
- No jasne, tylko nie zacznij majaczyć do niej że jest piękna niczym anioł.- zaśmiała się Jen. Reszta także po chwili zaczęła się śmiać.
- Ha ha, zabawne jak cholera!- oburzył się blondyn. Stanął na środku korytarza i tupnął nogą niczym zdenerwowana księżniczka, krzyżując ręce na piersi. Wszyscy przewrócili teatralnie oczami i powiedzieli jednogłośnie.
- Przepraszamy.
- No, to możemy iść dalej.- dołączył do grupy i razem powędrowali na boisko.
      Gdy doszli do celu, nie było praktycznie gdzie usiąść. Zdawałoby się że w szkole uczyło się mniej trzecioklasistów, a jednak... pozory mylą. Wszyscy stanęli gdzieś niedaleko, aby tylko słyszeć co dyrka ma do powiedzenia. Po chwili dyrektorka weszła na scenę a za nią ustawiła się cała kadra nauczycielska.
- Moi kochani trzecioklasiści! To jest was ostatni dzień w murach tej szkoły. Mam nadzieję że wyniesiecie z niej jakieś wartości, których was nauczyliśmy. Przez te trzy lata dawaliście z siebie wszystko i miejmy nadzieję że tak zostanie. Życzę wam powodzenia w szkole średniej a także abyście radzili sobie w nadchodzącym dorosłym życiu. Za chwilę otrzymacie wasze świadectwa i wyniki z egzaminów gimnazjalnych, te właściwe oczywiście.- pani Montana zeszła ze sceny a jej miejsce zajęła wychowawczyni klasy naszych mutantów.
- Zacznę od tych, którym poszło lepiej na testach. Zapraszam Victorię Leyton, Christiana Dusta, Bellę Fox, Jennifer Alden, Lucasa Garreta, Jacoba Colberta, ...- gdy tak wyliczała nasza grupka nastolatków podeszła do niej, wzięli swoje świadectwa i wyniki testów i wróciła na swoje miejsca. Chcieli zostać do końca rozdania świadectw, bo w sumie i tak mieli dużo czasu do spotkania ze Storm.
       Rozdanie trwało godzinę, potem pożegnanie z klasą i nauczycielami i grupka nastolatków wyszła poza teren szkoły. Jeszcze raz obejrzeli się i spojrzeli na nią.
- Szkoda mi tych chwil tutaj spędzonych.- westchnęła Bella opierając się o Chrisa.
- Mi też.- powiedział Lucas zakładając kaptur na głowę. Zawsze tak robił gdy się wzruszał. Nie chciał aby inni patrzyli gdy to robi. Jen odruchowo ściągnęła mu nakrycie głowy.
- Przy nas nie musisz się wstydzić. Każdy z nas jest wzruszony.- powiedziała kładąc głowę na jego bark. Zobaczyła jak chłopakowi z oczu zaczęły wylewać się łzy. Otarł je i podniósł głowę.
- Co jest?
- Nic, po prostu... to dzięki wam byłem kimś. Wcześniej byłem zwykłym dziwakiem.- znów poleciało kilka łez.
- O jejuu.- powiedziała Vica i przytuliła się do przyjaciela. Reszta uczyniła to samo. Wszyscy wszystkich przytulili i stali tak jakiś moment. Po chwili Christian spojrzał na zegarek i sprawdził godzinę. Powiedział że za dwadzieścia minut mają spotkać się ze Storm. Ogarnęli się i poszli w stronę parku.
        Minęli krętą uliczkę i byli niedaleko bramy wejściowej do parku. Strom już na nich czekała. Znów z kimś przyszła. Tym razem nie byli to Max, Phoebe ani Lisa, którą poznali dwa tygodnie temu. Po lewej stronie stał przystojny, wysoki chłopak. Miał brązowe oczy i czarne włosy. Ubrany był w czarny seter z podwiniętymi rękawami i ciemne jeansy. Buty także miał czarne. Wyglądał na około siedemnaście lat. Drugą osobą także był chłopak. Także przystojny tyle że nieco niższy niż jego poprzednik. Miał krótkie, ciemne włosy i szare oczy. Podobne z resztą do oczu Lucasa. Ubrany był w czarny T-shirt i niebieskie spodnie. Buty natomiast były granatowe. Miał też około siedemnastu lat. Mutanci podeszli do Storm, która ich przywitała.
- Cześć. Nazywam się Cameron a on Fabian.- przedstawił się czarnowłosy chłopak a drugi przywitał się gestem ręki. Nastolatkowie także się przedstawili i przywitali.
- To jak? Nie zmieniliście zdania co do zapisania się do Akademii?- zapytała Storm.
- Nie.- odparli razem.
- Świetnie, więc zapraszam za mną.- Ororo poprowadziła wszystkich za drzewa, aby inni ludzie chodzący po parku nie widzieli jak używa mocy. Po co wzbudzać panikę? Storm kazała złapać siebie za palce u rąk. Nieco zdziwieni nastolatkowie złapali ją za palce a ta podniosła głowę do góry i jej oczy zaświeciły i stały się białe. Zerwał się wiatr a po chwili owinął ich płaszcz wiatru. Zaczął się zwężać i stworzył tornado. Świat zawirował i po chwili pojawili się pod bramą do Akademii.
        Wszyscy oprócz Belli i Camerona stali na nogach. Ta dwójka jakoś nie dała rady stanąć po wylądowaniu. Dziewczynie nie ma co się dziwić, robiła to pierwszy raz ale chłopak mógł by zabłysnąć.
- To mój pierwszy raz, a twój?- zabrzmiało to trochę dziwnie, lecz po chwili Bella poprawiła się.- O przeniesienie chodzi.
- Aa, to tak. Też pierwszy raz się przenosiłem i chyba ostatni!- krzyknął do Storm, która posłała mu krzywy uśmieszek. I wszystko jasne czemu wywinął orła podczas lądowania. Podeszli do reszty a Ororo otworzyła bramę mówiąc.
- Oto i Akademia!- i weszła w głąb wjazdu. Nastolatkowie otworzyli szeroko buzie i podziwiali wszystko. Akademia była jednym wielkim zamkiem, zbudowanym ze złotej cegły. Najwyraźniej był podzielony na kilka części, o czym świadczyły obniżenia lub wzniesienia dachów w różnych miejscach. Dach pokryty był czerwoną, a raczej bordową blachą. Na parapetach zewnętrznych stały donice z rożnymi rodzajami roślin. Wjazd był natomiast wysypany białymi kamykami a po brzegach rósł niewysoki żywopłot. Właśnie byli niedaleko wejścia. 
- Chcecie wejść czy pochodzić jeszcze po podwórku?- zapytała Storm.
- Może jeszcze pochodzimy po dworze, puki jest ładna pogoda.- powiedziała Jennifer a Ororo uśmiechnęła się.
- Dobrze, to Cameron i Fabian was oprowadzą po podwórzu. Pokażcie im gdzie jest basen, zielarnia i miejsce wypoczynku.- zwróciła się do chłopaków po czym weszła do środka Akademii. Fabian pokazał gestem dłoni żeby szli za nimi. I ruszyli.
       Na początku chłopacy pokazali naszym mutantom zielarnię. Było tam od groma roślin, bo czego innego oczekiwać po takim pomieszczeniu. Była to jedna, średniej wielkości szklarnia połączona z zamkiem. Wychodząc z zielarni skierowali się do miejsca wypoczynku. Było tam kilkoro innych mutantów uczących się w szkole. Chyba trwała lekcja bo jeden nieco starszy mężczyzna tłumaczył coś uczniom a oni albo notowali albo słuchali z zainteresowaniem. Nie chcąc przerywać zajęć, udali się na basen. Gdy tylko dotarli na miejsce, od razu przywitał ich Max. Właśnie wychodził z wody. Victorii na widok chłopaka zrobiło się gorąco.
- W końcu jesteście! Witajcie w Akademii dla Utalentowanej Mło...- nie dokończył bo oberwał wodną kulą, stworzoną przez jego bliźniaczkę. Śmiała się wniebogłosy gdy zobaczyła jego minę.
- Wybaczcie.- przeprosił ich ocierając oczy i po chwili skoczył do wody. Podpłyną do siostry i zaczęli "bawić" się ze sobą. Jedno z nich na pewno będzie żałowało...
- Z nimi tak zawsze.- westchnął Fabian i zawrócił w stronę zamku a jego towarzysze zaśmiali się.
         Gdy tylko weszli do środka Akademii, naszym mutantom opadły szczęki. Wnętrze było tak świetnie urządzone. Ściany były mahoniowe i wisiały na nich różne obrazy. I pojawił się problem. Już na wejściu czekało ich rozwidlenie dróg. Jedna prowadziła na lewo, w stronę bardziej szkolną i w prawo, taką bardziej przyjemniejszą typu wielki salon, kuchnia itp. Skręcili na lewo. Weszli po wielkich schodach na pierwsze piętro. Jeden korytarz był poświęcony pokojom dla uczniów.
- Tutaj są nasze sypialnie. Wasze chcecie zobaczyć teraz czy później?- zapytał Cameron.
- Ja bym wolała na samym końcu.- powiedziała Bella.
- W sumie, to możemy na końcu. Teraz pozwiedzajmy szkołę.- powiedział Jacob. Skręcili na prawo i weszli w strefę szkolną. Tutaj było mniej sal, bo tylko trzy. Weszli do pierwszej. 
- W niej zwykle mamy zajęcia o tym jak używać swoich mocy i co możemy z nimi robić. Prowadzi je Marie D'Acanto. Jest mutantką o mocy odbierania zdolności innych mutantów. Oczywiście, tylko na pewien czas.- powiedział Fabian. Była to nieduża sala licząca piętnaście ławek plus jedna dla nauczyciela, więc w sumie mieściło się w niej szesnaście osób. Wyszli z pomieszczenia i zwiedzili kolejne.
        Lekko zmęczeni zwiedzaniem ogromnej Akademii, mutanci poszli do swoich pokojów, które pokazali im ich przewodnicy. Wszystkie pokoje wyglądały tak samo. Po prawej stała szafa i łóżko zaś po lewej biurko i regał na książki. Na przeciw wejścia było okno z piękną, również mahoniową ramą. Parapet był na tyle duży że śmiało można było na niego usiąść. W centrum pokoju leżał mięciutki w dotyku dywan. Każdy z grupki nowych mutantów położył się na swoim łóżku. 
- Tutaj jest świetnie.- powiedzieli razem, mimo iż każde było w innym pokoju. Na szafce nocnej, stojącej przy łóżku leżał plan lekcji. Pierwsze zajęcia jutro to "Wiedza teoretyczna".

______________________________________________________________

Sprawa hejtów dosięga także tego bloga, więc powoli tracę zmysły więc jeśli pojawiły się błędy, to proszę was, nie wypisujcie ich. I sory że tak się nad sobą użalam :(
 Dzisiaj rozdział zakończony lajtowo. Nie miałam pomysłu na jakiś nagły zwrot akcji ani coś takiego.
Mogę jedynie zdradzić że w kolejnym rozdziale nasi bohaterowie główni będą mieli pierwszy trening.
Mam nadzieję że TEN rozdział był jakoś w miarę znośny i ciekawy.
Zachęcam do komentowania, bo to dzięki nim powstają kolejne rozdziały.
A i w zakładce "Bohaterowie" pojawiły się wizerunki Camerona, Fabiana i Lisy.  Tam też dowiecie się jakie moce mają nowe postacie.
Zapraszam do komentowania również tam.
Pozdrawiam i do następnego!!
Elfik JoWita 
PS. Oto powód dla jakiego Victorii zrobiło się goroąąco na widok Maxa. 
Zdjęcie z cyklu: "Zboczona Elfik w akcji"


<3