sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 3

Rozdział 3- Dwie walki


        Niepewnym krokiem cała grupka podeszła do przystanku. Starzec spojrzał na nich. Mieli nadzieję że Magneto odwróci wzrok i pójdzie gdzieś, lecz mylili się. Ten popatrzył na każdego z nich ze złowrogim spojrzeniem jednocześnie podchodząc do nich.
- Czyli, nie przystajecie na mojej propozycji?- zapytał.
- Ale czy my coś postanowiliśmy?- Chris próbował zbić Magneto z tropu lecz nieudolnie. Najwyraźniej starzec wiedział o tym że zgodzili się chodzić do Akademii.
- A nie? Sami powiedzieliście że po zakończeniu gimnazjum zapiszecie się do Akademii Xaviera, raczej teraz powinienem mówić że to szkoła Storm.- powiedział mścicie zaciskając pięści. Po chwili przystanek, przy którym stali mutanci zaczął zginać się w równych kierunkach. Ludzie, którzy to widzieli, zaczęli uciekać z krzykiem. Grupka nastolatków była zaskoczona tym co Magneto wyprawia.
- I w czym ci to pomoże co? Właśnie zabiłeś przystanek, brawo!- rzucił sarkastycznie Lucas. Magneto zdenerwował się i po chwili z ogromną szybkością znalazł się przy czarnowłosym chłopaku przyciskając go do ściany. Lucas próbował się wyrwać lecz uścisk był za silny. Próbował nawet użyć swoich mocy zadawania bólu, lecz nic z tego. Starzec był odporny na jego zdolności. Srebrnooki czuł jak opuszczają go siły i spuścił głowę w bok. Jen, Bella i Victoria pisnęły a Jacob namalował w powietrzu trójkąt, przedzielony koślawą linią w połowie, przywołując jednocześnie z podziemi, kolumnę skał która wybiła Magneto w powietrze. Lucas upadł na kolana i wziął głęboki wdech. Jennifer podbiegła do niego i pomogła mu wstać. Reszta także pobiegła do przyjaciela a Victoria stworzyła dookoła nich fizyczną barierę ochronną.
- Tak na wszelki wypadek.- pomyślała podbiegając do kucających przy Lucasie przyjaciół. Chłopak właśnie usiadł, opierając się o ścianę.
- Jak cię czujesz?- zapytał Christian a chłopak jedynie spojrzał na niego wzrokiem mówiącym: "Serio stary, serio?"
- Dobra, głupie pytanie.- poprawił się.
- Dlaczego dałeś się zaatakować?! Przecież mogłeś użyć mocy i było by po sprawie.- Bella wstała i skrzyżowała ręce na piersi.
- Myślisz że nie próbowałem?! Ten wariat jest odporny na moje zdolności!- krzyknął Lucas patrząc na przyjaciółkę. Dziewczyna poczuła dziwny ból w klatce piersiowej. Ukucnęła i złapała się w obolałe miejsce. Chłopak ocknął się a ból zniknął.
- Przepraszam. Naprawdę przepraszam, nie chciałem.- wstał i podszedł do Belli.
- Spoko, przecież nic mi nie jest. Ale na drugi raz uważaj, dobrze?- zapytała wstając. Ich spojrzenia spotkały się i patrzyli tak na siebie przez chwilę. W końcu Jacob udał że kaszle, aby zwrócić im uwagę. Lucas oderwał wzrok od niej.
- Dobrze.- odpowiedział. Po chwili wrócił także Magneto. Bez żadnego słowa rzucił w grupkę mutantów metalowym słupem, lecz dzięki barierze ochronnej Victorii, słup odbił się i padł na ziemię. Jacob po chwili skupił swój wzrok na hydrancie. Wyciągnął w jego kierunku rękę, a ten wybuchł. Woda stworzyła mały gejzer. Chłopak skierował wodę ze zniszczonego hydrantu w stronę Magneto, który próbował jakoś ją zatrzymać, lecz bezskutecznie. Woda otoczyła go, zamykając w wielkiej kuli, która uniosła się lekko nad ziemię. Jen potarła dłonią o dłoń tworząc małe iskierki a następnie skierowała ręce w kierunku kuli wodnej z Magneto w środku. Z jej dłoni wydobyły się pioruny, które uderzyły w wodę. Tak jak myślała, prąd przy zetknięciu się z cieczą stworzy porażenie lub zwarcie. Jednak w tym przypadku poważnie poraziła starca. Kula wodna pękła jak bańka, wypuszczając swojego więźnia. Trząsł się lecz po chwili wstał. Chciał jeszcze raz rzucić w nastolatków metalowym słupem, lecz Bella była szybsza. Wyciągnęła rękę w kierunku słupa i korzystając z mocy telekinezy, rzuciła nim w Magneto. Nie zdołał się obronić, oberwał na tyle mocno, że padł na ziemię jak długi. Bella odciągnęła słup mocą i podeszła do starca. Ukucnęła i sprawdziła czy oddycha.
- Spoko, żyje.- powiedziała przysłuchując się nierównemu oddechowi przeciwnika.
- To jeszcze nie koniec- zdołał wymamrotać. Dziewczyna wstała, otrzepała się i poszła do reszty.
        Dochodząc do grupy przyjaciół, zauważyła jak dwójka... dzieci chyba chowała się za krzakiem. Rozpoznała jedynie sylwetki i kolor ubrań. Jedna należała do chłopaka a druga do dziewczyny. Skojarzyła ze sobą fakty z dzisiejszego spotkania i zawołała nastolatków po imieniu.
- Max i Phoebe, wyłaźcie zza tego krzaka!- krzyknęła do sylwetek powolnie wychodzących zza ich kryjówki. Miała racje, było to rodzeństwo i jednocześnie bratankowie Storm.
- Cześć.- przywitali się podchodząc do grupy mutantów.
- Widzę że asertywni jesteście.- zaśmiała się Jennifer.
- A co myślałaś? Że będę trenował kolejny raz to samo?- prychnął Max.
- Podobasz mi się gościu.- powiedziała puszczając do niego oczko a ten zaśmiał się.
- Storm was nie...- Bella nie zdążyła dokończyć gdyż zerwała się wichura. Zwiastowało to jedynie jedno.
- Osz cholera! Ciotka nas znalazła.- powiedziała Phoebe chowając się za bliźniaka. W ziemię uderzył piorun a wichura ustała. W miejscu uderzenia powiła się Storm w czarnym kaftanie rozpiętym pod szyją.
- Czy do was nie dociera że MUSICIE trenować?!- rozdarła się podchodząc do bliźniaków.- Idziemy!
- Nie!- powiedzieli jednogłośnie.
- Podajcie mi jeden powód, dla jakiego miałabym was nie zabrać z powrotem do Akademii?- powiedziała z rezygnacją a rodzeństwo spojrzało na siebie i po chwili powiedziało.
- Bo nie!
- No trzymajcie mnie bo nie wytrzymam!- krzyknęła Storm obracając się wokół własnej osi.
- Storm, spoko. Daj się dzieciakom wyszaleć. Jeden dzień ich nie zbawi jeśli nie poćwiczą.- powiedział Jacob podchodząc do kobiety. Ta spojrzała na niego z złowrogim spojrzeniem i układając ręce jakby chciała go udusić. Chłopak zamienił się w kałuże i popłynął do przyjaciół. Zamieniając się z powrotem w człowieka, rąbnął w Lucasa i razem upadli na ziemię, odsłaniając jednocześnie leżącego przy przystanku Magento. Storm spojrzała zdziwiona na ciało wroga.
- On nie żyje?
- Żyje.- powiedziała Victoria, obracając głowę i patrząc na Maxa. Ten widząc że dziewczyna mu się przygląda, uśmiechnął się i podszedł do niej.
- Czemu się tak na mnie patrzysz? Aż tak szpetny jestem?
- Wręcz przeciwnie! Jesteś bardzo przystojny!- krzyknęła i zobaczyła jak wszyscy, oprócz znokautowanych Jacoba i Lucasa, patrzą na nią ze zdziwionymi minami. Machnęła rękoma, przy okazji uderzając Maxa.
- Boże, sory!- krzyknęła zasłaniając się dłońmi.
- Bogiem nie jestem i nic się nie stało.- chłopak wstał i potarł się po obolałym policzku, w który oberwał.
- Dobraa! Idziemy!- powiedziała Storm, podchodząc do bliźniaków. Złapała ich za koszuli i pociągnęła za sobą w stronę bloku. Poszła za niego i zerwał się wiatr. Po chwili ustał, a to znaczyło że zniknęli.
      Po godzinie czekania na autobus, grupka mutantów dojechała na ulicę, na której stały ich domy. Pożegnali się i każdy z nich poszedł do siebie.

   *               *               *

      Jennifer od powrotu do domu była jakaś dziwna aż w nocy źle się poczuła i jej rodzice zawieźli ją do szpitala. Podczas drogi rzygała jak kot i ciągle gadała o czymś jak naćpana. Okazało się że ma wirursówkę i gorączkę. Jej rodzice gdy byli w drodze do szpitala, zadzwonili do rodziców jej przyjaciół i poinformowali o wszystkim. Całą grupą spotkali się dopiero na lekcji zajęć artystycznych. Weszła do sali jako ostatnia i usiadła z Lucasem.
- To nic poważnego?- zapytała Bella obracając się do przyjaciółki.
- Okazało się że mam wirusówkę.- powiedziała.- Moi starzy nie potrzebnie narobili zamieszania. Sorki.- przeprosiła.
- Czy to zaraźliwe?- zapytał Chris. Nigdy nie chorował na żadną chorobę. Pozazdrościć odporności organizmu.
- Jeśli będziesz pił z mojej butelki lub całował się ze mną, to tak, będziesz chory na wirusówkę.- zaśmiała się donośnie. Jej przyjaciele także się zaśmiali a Christian zarumienił się. Nauczycielka uciszyła ich i wróciła do omawiania obrazu. Z racji tego iż praktycznie każdy nudził się na tej lekcji, pani Rosie postanowiła zadać im pracę na lekcji. Każdy z nich musiał opisać wybrany obraz. Część klasy wyśmiała ten pomysł a część się zgodziła. Nasi mutanci byli w tej połowie która się zgodziła. Nie chcieli mieć problemów przed końcem roku. Wybrali ten sam obraz. Był to olej na płótnie polskiego malarza Jana Matejki. Obraz nazywał się "Bitwa pod Grunwaldem". Gdy oddali nauczycielce gotowe prace, ta zdziwiła się. Mimo że opisywane było jedno dzieło to każdy z nich przedstawił w zupełnie innym świetle. Była pod wrażeniem. Nastolatkowie wrócili do ławek i czekali na dzwonek, który zadzwonił po pięciu minutach.
         Wszyscy wyszli z klasy i kierowali się do wyjścia ze szkoły. Była to ich ostatnia lekcja, bo zwolniono ich z matematyki. Zadowoleni poszli do parku. Minęli krętą uliczkę i doszli do miejsca wczorajszej walki z Magneto. Przystanek był zniszczony a w miejscu w którym leżał ich wróg, zostało dziwne nakrycie głowy. Gdy Jen podeszła bliżej by zobaczyć co to jest, zdziwiła się. Wzięła to coś do ręki.
- To hełm.- powiedziała głosem jakby chciała przekonać samą siebie.
- Przecież on nic wczoraj takiego nie miał.- powiedziała Bella podchodząc do przyjaciółki. Jennifer wręczyła jej hełm i odeszła w kierunku wejścia do parku. Reszta ruszyła za nią. Jedynie Bella została w tym samym miejscu. Oglądała uważnie hełm, jakby chciała znaleśc jakąś wskazówkę. Jedyne co znalazła to kłopoty. I to wielkie. Zza przeciwległej ulicy wybiegli jacyś ludzie. Nie, nie to nie byli ludzie. To byli mutanci Magneto. Wyglądali normalnie i gdyby nie te noże w rękach, Bella nabrała by się że to zwykli mieszkańcy miasta. Niestety, podwładni starca biegli na nią z broniami wystawionymi i gotowymi do ataku. Dziewczyna wystraszyła się i zaczęła uciekać w kierunku parku. Jej przyjaciele widząc że nastolatka ucieka od tamtych mutantów, bez wahania postanowili jej pomóc. Victoria stworzyła tarczę dookoła ich. Jeden z wrogów rzucił nożem, lecz ten się odbił od bariery. Kolejny rzut i o dziwo, bariera padła. Wszyscy byli zdziwieni, a najbardziej Vica. Wyszła na czoło grupy i jeden z mutantów z włosami postawionymi na jeża, cisną w nią ostro zakończonym kolcem. Leciał prosto na nią. Była pewna że odbije atak, jednak stało się zupełnie inaczej. 
      Usłyszała jak ktoś po jej lewej stronie klasną, przy czym stworzył falę dźwiękową, która zniszczyła kolec. Nie mogła zobaczyć kto to jest bo zasłaniały jej drzewa. Potem usłyszała jak po prawej kolejny niewidoczny ktoś także klasnął tworząc kolejną falę. Tu także chciała zobaczyć kto to jest, lecz było to samo. Drzewa. Ta jednak byłą skierowana we wrogich mutantów. Siła ataku byłą na tyle wysoka że odrzuciła wrogów na ścianę bloku oddalonego o kilkanaście metrów. Potem Victoria usłyszała jak te coś po dwóch stronach zaczyna biec w kierunku wrogów. Ona również to uczyniła łapiąc za rękę Lucasa i Jennifer. Resztę zostawiła bo odłamek kolca skierowanego w nią, trafił Jacoba w prawą rękę. We trójkę pobiegli do wyjścia. Gdy tylko dotarli do miejsca w którym znajdowali się mutanci Magneto, okazał się że nikogo nie ma. Po chwili Lucas dostał czymś czarnym w nogę. Z bólu ukucną i spojrzał za siebie. Jeden z wrogów tworzył czarne dyski, którymi rzucał w jego i jego przyjaciółki. Vica starała się odbijać nadlatujące dyski swoją mocą, lecz za każdym nowym atakiem wroga robiła się coraz słabsza. Srebrnooki wstał i spojrzał na przeciwnika. Zmrużył oczy a tamten padł na ziemię, łapiąc się za barki. Najwyraźniej na nich skupił się chłopak. Ból przybierał na sile a towarzysze wrogiego mutanta wyskoczyli zza blogu. Victoria stworzyła podwójną barierę dookoła jej i przyjaciół. I nagle ni stąd ni zowąd zaczął padać deszcz ognia. Ogniste kule wyłaniały się z czerwonej, wielkiej chmury i leciały w kierunku wrogów. Jedna z nich trafiła mutanta o zielonych włosach. Zaczął się palić, więc Jen potarła dłońmi i stworzonym prądem poraziła wroga. Padł nieprzytomny na ziemię. Gdy tylko reszta zaczęła uciekać, na końcu ulicy pojawiła się wielka, wodna ściana. Mutant, który wcześniej cisnął w Vicę kolcem, próbował przejść przez nią, lecz zamiast tego spotkała go bolesna kara. Woda zamieniła się w lód i zamroziła gościa w połowie. Lucas właśnie kończył ze swoim wrogiem. W jego srebrnych oczach pojawiło się coś mrocznego, strasznego. Jennifer widząc to, poklepała przyjaciela po ramieniu lecz to nie pomogło. Posłała mu kuksańca między żebra a ten otrząsnął się a wrogi mutant wstał. Lecz nie na długo. Po chwili z ziemi wyłoniły się pnącza, które zebrały każdego wroga i podniosła nad ziemię a lodowa ściana stopniała uwalniając jednocześnie zamrożonego wroga. Lecz nie zdążył uciec. Ktoś lub coś uniosło go niewidzialną siłą i skierowało do jego pobratymców, zawiązanych w pnącza.
        Zza drzew wyłoniły się dwie osoby. Nasza trójka mutantów była bardzo zdziwiona tym widokiem. Nigdy by się nie spodziewali. Zaśmiali się radośnie i podbiegli do sprawców tych dziwnych ale pomocnych zjawisk.

______________________________________________________________

I już po testach. Wczoraj językowe były. Pisałam niemiecki ale tylko podstawę, do rozszerzenia się nie rwałam. I od razu sorry ze rozdzial nie pojawil sie wczoraj ale wrocilam do domu ok.20.00 (tiaa, oblewalismy zakonczenie tych tortur) a potem pojechalam z przyjaciolmi na maraton komedii i nie bylo kiedy wrzucic tego rozdzialu.
Ale oto kolejny rozdział przygód naszym mutantów. Może AŻ tak ciekawie się nie skończył, ale ważne że jest. 
Mam nadzieję że nie był za bardzo nudny i nie znalazła się tam masa błędów :)
Wiecie, po testach mózg nie myśli tak samo, a po kinie bylam i na pół żywa kiedy sprawdzałam rozdział.
Jesteście ciekawi kto pomógł pokonać mutantów Magneto? Jeśli tak to zachęcam do czekania na kolejny!
A może macie swoje domysły, kto to mógł być? Jeśli tak to piszcie to koniecznie w komentarzach!
No, to ja Was pozdrawiam i całuski ślę :**
Elfik JoWita
PS. Kolejny rozdzial pojawi sie w sobote za tydzien.

wtorek, 22 kwietnia 2014

Liebster Blog Award


To jaaa, spasiona Elfik JoWita.
Otóż ogłaszam wszech i wobec że mój blog został nominowany do Liebster Blog Award przez Mari7895.

Krótko o zasadach LBA:

"Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za 'dobrze wykonaną robotę'. Jest przyznawana dla blogerów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań..."

No, więc formalności mamy za sobą. Oto pytania, jakie zadała mi Mari.

 1. Wzór do naśladowania?
2.  Gdybyś mogła dostawać pieniądze za to, co najbardziej lubisz robić, co by to było?
3. Co ma piernik do wiatraka?
4. Gdyby sławny reżyser chciał nakręcić film o Twoim życiu, kto zagrałby Ciebie?
5.Twój ulubiony blog to ...
6. Twój sposób na chandrę?
7. Dzień bez .... to dzień stracony?
8.Wyobraź sobie, że wygrywasz milion euro. Jak twoim zdaniem wpłynęłoby to na Twoje obecne życie?
9. Gdybyś mogła przenieść się w czasie – jaki okres w dziejach by to był?
10. Najbardziej szalona rzecz jaką zrobiłaś lub chciałabyś zrobić w swoim życiu?
11. Skąd bierzesz inspiracje do pisania bloga? 

I moje odpowiedzi:

1. Bez wątpienia moja kochana ale i denerwująca mamusia :*
2. Pisanie lub leżenie na łóżku do góry brzuchem, hueh.
3. Zagadka dzieciństwa. Moim zdaniem piernik ma to do wiatraka że piernika można zjeść a wiatraka nie aczkolwiek może rozchodzić się o to że wiatrak daje chłodne powietrze w upalne dni a piernik tylko tuczy.   
4. Ot pytanie, pff! Sama bym zagrała tą rolę no chyba że wylądowała bym na intensywnej terapii to mogła by mnie zagrać   Chloë Grace Moretz bo jest moją ulubioną aktorką i wiem że dała by radę.
5. Bijcie lub nie ale nie ma takiego. Każdy lubię jednakowo.
6.  Tu jest problem bo miewam to aż za często. Kiedy tylko mam chandrę łatwo się tego po mnie domyślić. Wiecie... wyglądam jak sto nieszczęść więc wtedy mój brat wkracza do akcji. Mamy poważną rozmowę i przechodzi. Więc w dumie można powiedzie że sposobem na chandrę jest mój brat :*
7. Bez kłótni z mamą i zaliczenia wtopy.
8. Miało by to ogromne znaczenie. Sama nie wiem co bym zrobiła z taką ilością pieniędzy. 
9. Czy jakiem, może Średniowiecze ale w latach w których panował pokój.
10. Sama nie wiem. Może było by to że zostanę fanką One Direction, ale to raczej nastąpi gdy będę ofiarą wypadku w którym stracę pamięć...
11. Ze wszystkiego, dosłownie. Nawet z głupiej rozmowy z przyjaciółką.

Taa... większość pomyślała coś typu : Interesujące, aż zasnęłam/zasnąłem przy kompie, więc przechodzimy do części nominacji.
Nominuję... nikogo.
Tak, nie nominuję nikogo, bo nie każdy lubi takiego typu zabawy.

No to miłego dnia i tak tylko napomknę że w sobotę (26.04) pojawi się 3 rozdział przygód naszych nastoletnich mutantów.

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 2

Na wstępie chcę Wam powiedzieć, że rozdział pojawił się tylko temu że moi kochani znajomi tak mi truli dupę że nie wytrzymałam i wstawiłam go dla świętego spokoju. Zadowoleni?? 
Pozdro dla wtajemniczonych :* 
A teraz życzę miłego czytania ^_^
______________________________________________________________

Rozdział 2- Dwie propozycje

      Nasi mutanci, widząc po raz kolejny tego mężczyznę postanowili zapytać go o co mu chodzi. Gdy tylko podeszli nieco bliżej, mężczyzna skręcił w inną uliczkę i po chwili zniknął z pola widzenia. Byli zdziwieni i to bardzo. Potrząsnęli głowami, przeszli przez przejście i weszli do parku. Kierowali się do ławki stojącej obok dużej, przepięknej fontanny. Woda z niej wypływająca wydawała się tak czysta i jednocześnie kolorowa, że aż dech zapierało w piersiach. Usiedli na swojej ławce i zaczęli rozmowę.
- Nie wiem jak wy, ale czuję się obserwowany.- zaczął Lucas.
- No, ja też mam takie uczucie odkąd wyszliśmy ze szkoły.- powiedziała Victoria przeczesując włosy dłonią.
- Też tak mam, ale ciekawi mnie czemu ten gościu nas śledził a gdy mógł wyjaśnić o co mu chodzi, to najzwyczajniej w świecie, uciekł!- Jacob wstał i podszedł do fontanny. Oparł się o nią i poparzył w wodę.
- Jeśli myślisz że uciekłem bo się bałem rozmowy z wami, to bardzo się mylisz.- przyjaciele Jacoba usłyszeli męski, donośny głos za ich plecami. Obrócili się i zobaczyli tego mężczyznę z pod szkoły. Zerwali się z ławki jak poparzeni i podeszli do przyjaciela.
- Spokojnie, nic wam nie zrobię. Chcę tylko porozmawiać.- powiedział starzec i usiadł na ławkę na której siedzieli wcześniej nastolatkowie.
- Niby to o czym chce pan z nami rozmawiać?- zapytała oschle Jennifer krzyżując ręce na piersi.
- O was.
- Jak to "o nas"? Z resztą, po co to panu?- zapytała ze zdziwieniem w głosie Bella.
- Wy nastoletnie mutanty... tak mało do was dociera.- starzec uśmiechnął się i położył ręce na oparciu ławki.
- Jakie mutanty? O kim pan mówi?- zapytał Jacob udając że o niczym nie wiem. Niestety, nieudolnie mu to wyszło...
- Nie rżnij głupa chłopcze. Wiem że panujesz nad ogniem, ziemią, wodą i powietrzem. Blondyna tworzy prąd i czyta w myślach. Brunetka tworzy bariery fizyczny i psychiczne, czarnowłosy zadaje ból nie dotykając a panienka w kapeluszu ma dar telekinezy i potrafi wykrywać moce innych mutantów. A i ten chłoptaś po twojej lewej umie się teleportować.
- Skąd pan to wie?- zapytał spode łba Lucas.
- Ma się to coś. A tak serio to mam ludzi od tego. I przybywam do was z pewną propozycją...
Nastała cisza. Słychać było tylko śpiew ptaków, pluskanie wody i lekki wiatr obijający się o liście.
- Jaką propozycją?- Christian nie wytrzymał i zapytał nieznajomego.
- Chcę, abyście wstąpili do Bractwa Mutantów. Jest to stowarzyszenie werbujące inne mutanty i trenuje się ich do walki o swoje.
- Czyli... do walki z innymi?- ostatnie słowo niechętnie wyszło z ust Victorii.
- W pewnym sensie.- mężczyzna wstał i zerwał się silny wiatr. Nastolatkowie zasłonili oczy i pobiegli za krzew, który rósł niedaleko. Gdy tylko schowali się, blisko starca uderzył piorun. Ten wstał jak poparzony i chciał uciec. Po chwili kolejny i mężczyzna usiadł z powrotem na ławkę. Po chwili wiatr ustał a młodzi mutanci wyszli zza krzewu. Podeszli niepewnie do fontanny. Odruchowo odwrócili się w stronę wejścia do parku i zauważyli w bramie kobietę, której oczy świeciły się na biało, lecz po chwili przybrały naturalny kolor. Ubrana była w luźną, białą sukienkę sięgającą do kostek i szare baleriny. Miała krótkie, białe włosy z czarnymi pasemkami.
- Czego od nich chcesz Magneto?- zapytała podchodząc do nastolatków.
- Storm. Nie widzieliśmy się od czasu...
- Śmierci profesora X, zgadza się.- przerwała mu kobieta.
- Właśnie. Co jest z jego akademią? Przetrwała?
- Mimo twoich ciągłych ataków, to tak. Miewa się doskonale i z dnia na dzień przybywa coraz więcej mutantów.- skrzyżowała ręce na piersi i podeszła do latarni, opierając się na niej.
- Więc jak, dowiem się co chcesz od tych młodych ludzi?
- Właściwie, już nic. Zastanówcie się nad propozycją.- podszedł do nastolatków i odszedł w kierunku wyjścia. Przez chwilę popatrzyli jak odchodzi i znów, w połowie drogi, zniknął.
- Może od was się dowiem więcej. Czego od was chciał?- zapytała łagodniej Storm.
- To pani wywołała ten wiatr i pioruny?- zapytał Jacob. Kobieta uśmiechnęła się i pokiwała znacząco głową.
- To było SUPER!
- Dziękuję, ale powiedzcie mi, co Magneto od was chciał?- znów nastała cisza, którą po chwili przerwała Jen.
- Mówił coś o Bractwie Mutantów i że żebyśmy tam wstąpili.
- Hm... czyli zabrakło mi zwolenników jego chorej idei. Nieważne, zapomnijcie o tym. Mam do was prośbę.
- Jaką?- zapytali razem.
- Moglibyśmy się tu spotkać? Jutro, o tej samej porze.- nastolatkowie ustawili się w kręgu i omawiali coś. Po chwili wrócili do poprzedniej postawy i Lucas powiedział:
- Jasne. Jutro o tej samej porze.
- Świetnie. To do zobaczenia.- kobieta pożegnała się i pomachała im odchodząc za drzewa. Po chwili znów zerwał się wiatr i kobieta zniknęła. Wiatr ustał a nastolatkowie pokierowali się do wyjścia z parku.


*                *              * 


     Nastał nowy dzień. Pogoda była przepiękna. Słońce świeciło, ptaki śpiewały a wiatr był łagodny i wystarczająco chodny. Cała elita spotkała się pod szkołą. Pogadali pod nią parę minut i weszli do środka. Tak jak myślał Lucas, wszyscy zapomnieli o wczorajszej sytuacji. Plotkary stały przy drzwiach od biblioteki i jak zawsze, obgadywały każdego kogo widzą. Członkowie drużyny koszykarskiej Christiana przechodzili korytarzem. Przywitali się z przyjaciółmi swojego kapitana i poszli na zewnątrz. Zapewne pokierowali się na boisko. Elita ruszyła dalej. Kierowali się do sali historycznej. Była na pierwszym piętrze, w sali 110. Gdy tam doszli zadzwonił dzwonek i wszyscy uczniowie zwalili się do sali. Nasi mutanci weszli jako ostatni. Zajęli miejsca na końcu pomieszczenia. Jacob usiadł z Jen, Chris z Victorią a Lucas z Bellą. Po paru minutach weszła nauczycielka historii, pani Grand. Bez słowa podeszła do tablicy, wzięła kredę i zapisała temat dzisiejszej lekcji. Gdy to uczyniła, usiadła do swojego biurka i otworzyła dziennik 3C. Tak, byli na ostatnim roku, byli już po testach więc praktycznie mieli wolne w szkole, lecz na zajęciach historii nie było mowy o czasie wolnym. Nauczycielka zaznaczyła obecnych i wstała, biorąc kserówki. Rozdała każdemu po jednej i wróciła. Temat brzmiał: "Nowinki XXI wieku". 
- Super...- burknął Christian.
- Dobrze, tematu nie musicie zapisywać, macie go na kartkach które będziecie...- zaczęła nauczycielka.
- Musieli wkleić do zeszycików.- dokończyła ciszej Jennifer a po chwili to samo powiedziała Grand. Jej przyjaciele zaśmiali się. Tego można było się domyśleć bez czytania w myślach, Grand zawsze tak robiła na lekcjach. Wytłumaczyła co mają robić po kolei i uczniowie zabrali się do pracy. Dzięki Victorii, jej przyjaciele skończyli wcześniej. Usiedli twarzami do siebie i zaczęli szeptać.
- A co jak ta babka jest bardziej szurnięta niż ten gostek co nas śledził?- zapytał Christian.
- Nie wydaje mi się. Moim zdaniem miała szczere intencje, ale... nie zawsze można wierzyć ludziom.- powiedziała Jennifer robiąc kucyk. Rozmowa o dzisiejszym spotkaniu szła w najlepsze aż w pewnym momencie do grupki mutantów podeszła Selena, jedna z dziewczyn piszczących na widok Christiana i Lucasa. 
- Jeśli przeczytacie, podajcie dalej.- powiedziała podając kartkę. Gdy Lucas ją od niej wziął, ta zarumieniła się, pisnęła i wróciła do ławki. Chłopak zrobił wielkie oczy ze zdziwienia i otworzył kartkę. Pisało na niej że jeśli chcieliby uczestniczyć w imprezie na plaży, to muszą się podpisać na listę. Impreza miała zacząć się o 17.00 bo wtedy taki zakątek plaży, w którym zawsze balowali był wolny. Miała odbyć się za tydzień. Był czerwiec, więc czemu nie. Każdy z nich wpisał się na listę i Bella używając swojej mocy, przeniosła kartkę do ławki przy tablicy. Nie zwracała uwagi na reakcję tam siedzących, odwróciła się do przyjaciół i kontynuowali rozmowę.
       Zadzwonił dzwonek sygnalizujący koniec dzisiejszych zajęć. Szybko zleciało, na wychowaniu fizycznym nie robili dzisiaj nic bo każdy zapomniał stroju. Przypadek? Nie sądzę. Matma zleciała równie szybko co WF a fizyka trwała, jak zawsze, tyle samo czasu. Nigdy na niej nikt się nie nudził ale mimo to, na tej lekcji czas wlókł się. Mutanci wyszli ze szkoły i udali się do parku. Dzisiaj już ani razu nie widzieli tego mężczyzny co wczoraj i kilka dni wcześniej. Weszli wejściem głównym i udali się w swoje miejsce. Było wolne więc zajęli ławkę,usiedli i czekali na kobietę. Długo nie musieli czekać, pojawiła się po pięciu minutach. Dzisiaj ubrana była w czarne leginsy i białą koszulkę na ramiączkach. Buty te same, czyli szare baleriny. Lecz nie była sama. Po jej lewej szedł wysoki brunet o brązowych oczach. Ubrany był w czerwoną koszulkę z krótkim rękawem, niebieskie jeansy i czarne buty. Po prawej szła dziewczyna bardzo podobna do tamtego chłopaka. Była tego samego wzrostu co on. Miała długie, czekoladowe włosy i brązowe oczy. Ubrana była w czerwoną koszulkę z nadrukiem, czarne legginsy oraz czarne buty.
- Cieszę się że jednak przyszliście.- powiedziała kobieta.
- Kto to jest?- zapytała Victoria, chowając się za Lucasa. Wystraszyła się nieco biedulka. Miała bowiem nieprzyjemne wspomnienia z pewnym chłopakiem, który był łudząco podobny do bruneta który przyszedł z białowłosą kobietą.
- Ja jestem Max Thundrman.- przedstawił się brunet i podszedł do grupy mutantów. Wyciągnął rękę w geście powitania. Elita przywitała się z nim podając rękę i każde z nich przedstawiło się.
- A ja nazywam się Phoebe Thundrman.- powiedziała dziewczyna także wyciągając rękę.
- I już było wszystko jasne. Są bliźniakami!- szepnęła do siebie Bella. Grupka mutantów wykonała ten sam gest, przedstawiając się.
- Skoro już się znacie przejdę do konkretów.- zaczęła kobieta.
- Nazywam się Ororo Moroe i mówią na mnie Storm. Moją mocą jest panowanie nad zjawiskami atmosferycznymi. Jestem także, tak jakby, dyrektorką pewnej akademii. I tak samo jak Magneto, mam dla was pewną propozycję...
- Magneto z nimi rozmawiał?- zapytał z wściekłością w głosie Max.
- Tak, ale to jest mniej ważne. Ważne jest to że pragnę abyście zostali uczniami Akademii dla Utalentowanej Młodzieży, utalentowanej inaczej. Jest to szkoła do której chodzą inne mutanty. Uczymy ich tam jak kontrolować ich moce, jak poprawnie ich używać a także prowadzimy luźne zajęcia na których rozmawiamy na różne tematy. Oto żywe dowody tego że w akademii jest na prawdę dobrze. Oni sami uczą się w niej od czerech lat.- tu pokazała palcem na rodzeństwo, które uśmiechnęło się.
- A jakie macie moce?- zwrócił się do chłopaków Christian.
- Znaczy tak, jesteśmy bliźniakami i nie mamy określonej mocy. Po prostu, panujemy nad magią.- powiedziała Phoebe.
- Więc... jeśli zostaniemy uczniami pani akademii to co? Do czego będziecie nasz przygotowywać? Do wojny o swoje jak te bractwo Magneto?- zapytał Lucas.
- Nie, nie do wojny. Do obrony. Bo widzicie, Magneto ma pewien plan który pragnie zrealizować za wszelką cenę. A mianowicie, chce zabić wszystkich ludzi żeby mutanci nie musieli się ukrywać i mogli żyć swobodnie. Ale to jest szaleństwo! Każdy ma prawo do życia na tej planecie nie patrząc na to jakim jest! I właśnie dlatego prowadzimy z nim otwartą wojnę, którą wygrywamy dzięki obronie nie bezsensownemu atakowi. Zapytam bezpośrednio, zostaniecie uczniami Akademii dla Utalentowanej Młodzieży?- zapytała Storm z nadzieją w oczach. Nastała chwila ciszy, którą przerwała Jen.
- Do końca naszej zwyczajnej szkoły zostały dwa tygodnie, więc myślę że gdy zakończymy naukę w naszym gimnazjum będziemy mogli zostać uczniami pani akademii.
- Super!- powiedziała Ororo i podskoczyła radośnie. Nastolatkowie uśmiechnęli się.
- Koniec roku szkolnego jest w środę za dwa tygodnie i zaczyna się o 10.30 i trwa godzinę... więc o 13.00 możemy się spotkać tutaj i obgadać kwestię nauki u pani.- zaproponował Jacob.
- Jestem Ororo lub Storm, a nie "pani". I bardzo dobry pomysł. To spotkamy się za dwa tygodnie i obgadamy to wszystko. Ale miejcie się na baczności, Magneto nie zaprzestanie na prośbach...
- Spokojnie, damy rade.- powiedziała radośnie Victoria.
- Czyżby? A mogę wiedzieć jakie macie moce?- zapytał Max a Vica nieco się zarumieniła. Chłopak podrapał się po głowie u także się zarumienił.
- Ja,- zaczęła.
- Ja potrafię stworzyć barierę fizyczną lub psychiczną. Lucas, ten przystojniak obok, potrafi zadawać ból bez potrzeby dotykania czy coś. Chris, ten kolos obok mnie, może się teleportować gdzie tylko chce. Jennifer, tamta pani, czyta w myślach i tworzy prąd. Jacob kontroluje żywioły a Bella ma moc telekinezy i potrafi wykrywać moce innych mutantów.
- Ciekawa z was drużyna.- powiedziała Phoebe.
- Dobrze, porozmawiacie przy następnym spotkaniu. Tym czasem musimy się zbierać, zaraz zaczyna się trening. Do zobaczenia kochani!- Storm pomachała nastolatkom na pożegnanie.
- Ciociu, możemy jeszcze z nimi porozmawiać?- zapytała Phoebe robiąc maślane oczy.
- Nie, niestety. Dzisiaj jest to wykluczone. Dobrze wiesz ze musicie trenować.
- No weź! Dawno rozmawialiśmy z kimś w naszym wieku.- nalegała.
- Właśnie! Wiesz jakie to to uczucie nie móc porozmawiać z rówieśnikiem?
- Nie! Musicie trenować. Macie coraz mniej czasu!
- Eh... no dobra.- powiedziało rodzeństwo razem odchodząc w stronę drzew za Storm. Po chwili zerwał się wiatr a trójka mutantów, zniknęła.
       Nasza elita poszła do wyjścia z parku. Gdy byli poza ogrodzeniem, poszli na przystanek i czekali na autobus którym mieli dojechać do swoich domów. Traf dał że mieszkali jeden przy drugim. Gdy tylko doszli na ów przystanek, zauważyli jak ten cały Magneto tam stoi i najwyraźniej na kogoś czeka. Nastolatkowie mieli przeczucie że stanie się coś dziwnego. I mieli rację...


______________________________________________________________

No, mam nadzieję że was nie zanudziłam na śmierć tym rozdziałem. Starałam się aby był ciekawy i mam nadzieję że taki też jest. Liczę na wasze, jak zawsze, szczere komentarze.
A także chcę was poinformować że w zakładce "Bohaterowie" pojawiły się wizerunki pani Storm, Maxa i Phoebe a także Magneto. Boże, mam nadzieję że mnie za to nie zadźgacie, zwłaszcza ty Naff. Nie bij mnie, proszę.
No, to pozdrawiam i do następnego ^_^
Elfik JoWita 
PS. . Wiem że może wyglądać jakby był pisany na szybko, ale
trochę siedziałam nad tym rozdziałem, więc proszę o na prawdę, szczere komentarze.
NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ 26.04 (tak, za tydzień)

piątek, 18 kwietnia 2014

Życzonka dla czytelników

Chyba wcześniej nie będę miała takiej możliwości więc...
Moi kochani, życzę Wam zdrowych, spokojnych świąt Wielkanocnych, pełnych nadziei oraz miłości. Pogodnego nastroju oraz najwspanialszych rodzinnych spotkań wśród rodziny i najbliższych przyjaciół.
 
I taki mały kurczaczek dla Was :*
 

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 1

Rozdział 1- Niezwykła codzienność

       -Patrzcie, Elita się zbliża!- zawołał jakiś nastolatek na widok zbliżającej się grupki nastolatków. W skład "Elity" wchodzili Chrystian Dust- obiekt pożądania przez inne nastolatki, wysoki brunet o złotych oczach, dodatkowo kapitan drużyny koszykarskiej, Bella Fox- urocza brunetka o zielonych jak trawa oczach, Jacob Colbert- średniej wysokości ciemny blondyn który kocha aktorstwo, Jennifer Alden- śliczna blondynka o brązowych oczach, wysoka, kapitan drużyny siatkarskiej dziewcząt, Lucas Garret- obiekt westchnień niejednej nastolatki, czarnowłosy, wysoki chłopak o urzekających, srebrnych oczach oraz Victoria Leyton- średniej wysokości brunetka o czarnych wręcz oczach, najlepsza uczennica w szkole. Niby zwykli nastolatkowie, lecz byli... inni. Jeśli myślicie że wyróżniali się tym że są popularni, piękni i utalentowani to tak, macie rację. Ale było jeszcze coś. Cała grupka skrywała pewien sekret, którego strzegła nawet za cenę życia. A mianowicie byli oni ,potocznie nazywanymi, "mutantami". Ich... niezwykłość polegała na tym że posiadają nadludzkie możliwości. Właśnie wchodzili przez wejście główne do gimnazjum gdy usłyszeli kolejne krzyki.
- Razem z tym pedałem, Lucasem!- wydarł się jeden z tępych mięśniaków o imieniu Josh. Wysoki blondyn, nawet niczego sobie ale co z tego jeśli jest głupi jak but. Przyjaciele wyzwanego chłopaka popatrzyli na niego a ten obdarzył każdego z nich obojętnym spojrzeniem i ruszyli dalej.
- No co, pedałku? Nie przyznasz się wreszcie?- znów wydarł się blondyn. Tym razem Lucas pomyślał : Dość z pobłażliwością, i wyszedł na czoło grupy. Christian przytrzymał go widząc coś niepokojącego w  jego oczach.
- Lucas, nie warto.- powiedział z naciskiem na "nie warto". Chłopak spojrzał na kolegę z mściwym spojrzeniem.
- Puść mnie.
- Jak się uspokoisz, to cię puszczę.
- O widzę kolejny romansik w powietrzu, co, Lucas!- znów wydarł się mięśniak podchodząc do swoich równie porąbanych kolegów.
- Chris, puść mnie!- powiedział nieco głośniej zdenerwowany chłopak. Jednak Christian nie miał zamiaru go puszczać.
- Jak chcesz.- powiedział z rezygnacją Lucas i po chwili przenikną przez rękę przyjaciela. Wszyscy zareagowali okrzykami zdziwienia i lekkiego strachu. Nastolatek podszedł nieco bliżej Josha.
- I co zrobisz? Nic nie zrobisz!- roześmiał się wróg chłopaka.
- Jesteś pewny?- Lucas uśmiechną się łobuzersko i spojrzał w oczy Joshowi. Po chwili zmrużył trochę powieki a blondyn zaczął krzyczeć i zwijać się z bólu. Lucas zaśmiał się i ponownie otworzył oczy. Ból nabrał na sile. Josh turlał się po podłodze z łzami w oczach. Cierpienie, jakiego poddał go Lucas było niewyobrażalne.
-Prze... przepraszam.- wydukał z siebie cierpiący nastolatek łapiąc się za brzuch a srebrnooki chłopak otrząsną się i mrugną. Ból ustał a Josh wstał. Czarnowłosy podszedł do swojego wroga i przycisną do szafki.
- Drugim razem, o ile takowy będzie, pomyślisz tysiąc razy zanim mnie obrazisz, gnoju.- przycisnął go bardziej a po chwili puścił i wrócił do swojej grupy.
- Co to było?! Zwariowałeś do reszty?! Teraz każdy wie o tobie i twoich mocach!- powiedziała podniesionym tonem Victoria.
- To co? Sam się prosił. A wszyscy i tak do jutra zapomną. Idziemy na biolę czy będziemy sterczeć tu jak ci kretyni?- tu wskazał na kolegów Josha, którzy po chwili zmyli się z pola widzenia. Reszta Elity wzięła głęboki oddech i wszyscy razem poszli do sali 301, sali od biologii.
       Idąc do niej, nastolatkowie musieli przejść przez Aulę i dziedziniec a następnie skierować się na wielkie, mahoniowe schody by dostać się do sali biologicznej. Na półpiętrach znajdowały się, oprócz plotkar, okna. Na drugim półpiętrze, Jennifer spojrzała w jedno z nich. Zobaczyła jak na ulicy stoi jakiś staruszek. Widziała go już dzisiaj podczas drogi do szkoły i gdy brała książki z szafki i jeszcze teraz. Klepnęła Jacoba i pokazała palcem na mężczyznę. Ten natomiast zawołał resztę grupy i pokazał im starca.
- Widziałem go dzisiaj już kilka razy.- powiedziała po chwili milczenia Bella.
- Dziwne, bo ja też.- odparł Christian.
- Czyli nie jestem jedyną która go widzi. Już myślałam że zbzikowałam, wiecie... wczoraj oglądałam taki horror i...
- Tak, tak wiemy.- powiedziała jednogłośnie reszta i poszli do sali od biologii. Jen jeszcze raz spojrzała w okno a mężczyzny już nie było. Zdziwiła się, poprawiła włosy i poszła za resztą.
       Zaczęła się lekcja. Elita zajęła trzy ostatnie ławki w rzędzie przy oknach. Christian usiadł z Victorią, wiecie... mózgi biologiczne muszą trzymać się razem. Za nimi usadowili się Jacob i Lucas a za nimi Bella i Jennifer. Czekali jeszcze parę minut zanim zjawi się nauczyciel, pan Forest.
- Jak zwykle się wlecze.- burknęła niezadowolona Jen.
- O lezie!- krzyknął Jacob a drzwi wejściowe stanęły w płomieniach. Wszyscy zaczęli krzyczeć i uciekać pod tablicę. Wszyscy ale nie grupka mutantów. Jennifer i Bella spojrzały gniewnie na ich kolegę a ten od razu przywołał ogromny powiew wiatru, który zgasił ogień. Uczniowie i nauczyciel nic nie widzieli, więc było dobrze. Każdy wrócił na swoje miejsce i zaczęła się lekcja. Rozmawiali o kontaktach płciowych u zwierząt. Zaczęli na wiewiórkach a skończyli na ludziach, takie tam zejście z tematu.
       Zadzwonił dzwonek na przerwę. Każdy spakował się i wyszedł. Nasza grupka mutantów poszła na dziedziniec. Gdy schodzili po schodach, znów zauważyli że ten dziwny starszy człowiek stoi pod szkołą i patrzy na nich. Teraz to robiło się dziwne. Nieco zdziwieni i zbici z tropu nastolatkowie, ruszyli dalej przez korytarz. Doszli na dziedziniec. Ich miejsce było wolne. Zawsze siedzieli przy na ławkach przy drzewie, które rosło w centrum pomieszczenia. Podeszli, zdjęli swoje torby i plecaki i usiedli na swoje miejsca. Chris, jako założyciel Elity, siedział najwyżej. Obok niego siedziała Jen a pozostali lekko pod nimi. Jak to zawsze bywało, rozmawiali o tym co dziś się może wydarzyć lub spisywali lekcje. Mimo że kolejnymi zajęciami było wychowanie fizyczne to matmę trzeba było spisać wcześniej, bo babka zawsze ma dyżur przy swojej sali. Pogadali jeszcze trochę i zadzwonił dzwonek. Leniwie wzięli swoje rzeczy i poszli na WF.
       Pani Schmit zawołała wszystkich uczniów do siebie. Stanęli w szeregu i oczywiście członkowie elity stali obok siebie. Kazała im zrobić dziesięć okrążeń wokół boiska, gdyż lekcja odbywała się na dworze. Była ładna pogoda, więc czemu by nie?
- Czy my zawsze musimy zaczynać od biegania? Nie możemy przejść do konkretów?- marudził Jacob. Schmit usłyszała to i zdzieliła go po głowie dziennikiem. Nie lubiła jak ktoś kwestionuje jej metody nauczania.
- Ała! Już nic nie mówię!- pomasował się po obolałym miejscu a reszta zaśmiała się. Rozbawieni skończyli okrążenia i znów stanęli w szeregu z innymi uczniami.
- Dobrze, dziś będziem grali w koszykowkę.- powiedziała nauczycielka. Jest Rosjanką, więc trochę dziwnie gada, ale kto się tym przejmuje. Zakręciła piłką na palcu i rzuciła nią w Chrisa. Ten zręcznie ją złapał co oznaczało że ma wybrać swoją drużynę. Tradycyjnie, wybrał swoich najlepszych przyjaciół oraz trójkę innych uczniów. Reszta była przeciw jego drużynie. Tamci mieli przewagę liczebną, ale Chris mógł się teleportować, co dawało im znaczącą przewagę. Musiał to robić dyskretnie. Zwykle mu się udawało więc... Mecz się zaczął. Na środku boiska, z drużyny Christiana, stanął Lucas a z przeciwnej drużyny wysłano Josha.
- Matko, znowu ty!- burknął.
- Spokojnie, na dziś wystarczy ci bólu.- zaśmiał się Lucas. Nauczycielka podeszła do chłopaków, rzuciła piłkę w górę i teraz zależało który ją odbije. Lucas był pierwszy. Dziewczyny, które nie chciały grac i siedziały na trybunach zaczęły wiwatować piszczeć z podniecenia. Chłopak uśmiechną się pod nosem. Chris złapał piłkę i zaczął nią kozłować. Na niego biegło dwóch chłopaków, więc podał do Jen, która kozłując biegła do kosza przeciwnej drużyny. Dzięki swojej mocy, czytania w myślach, wiedziała kto co planuje. Zgrabnie omijała przeciwników i rzuciła do kosza.
- Punkt dla drużyny Dusta!- powiedziała donośnie nauczycielka a widownia zawiwatowała i zrobiła falę. Przeciwna drużyna szybko zaczęła swój kontratak. Jeden z chłopaków przeją piłkę i kozłując ją biegł w stronę kosza drużyny Christiana. Pech dał że Victoria nie była za dobra w grze w kosza więc chłopak niechcący wbiegł w nią. Ta jednak była szybsza i zanim to się stało, stworzyła dookoła siebie barierę fizyczną. Chłopak wleciał w nią i odbił się, padając na ziemię. Pomogła mu wstać i trzymając piłkę w drugiej ręce, podała ją Lucasowi. Ten też nie był za koszykówką, ale jak mus to mus. Pokozłował z nią do połowy sali i rzucił.
- Trzy punkty dla drużyny Dusta!- powtórzyła nauczycielka. Widownia znów zrobiła falę a drużyna w której był czarnowłosy pogratulowała mi celności. Reszta lekcji przebiegła podobnie. Drużyna Christiana wygrała dzięki spektakularnemu przeteleportowaniu się ich kapitana i trafieniu za kolejne trzy punkty. Wszyscy byli w szoku i zadawali sobie pytania: Jak on to zrobił?, lecz koniec końców nauczycielka uznała rzut. Przebrali się i poszli pod salę od matematyki.
        Matematyka minęła znacznie szybciej niż przypuszczali. Nauczycielka nie sprawdzała pracy domowej lecz zamiast tego zrobiła kartkówkę po czym przeszła do oddania sprawdzianów, które pisali tydzień temu. Jak zawsze, Victoria dostała ocenę celującą. Lucas i Bella otrzymali piątki a reszta ich grupy dostała czwórki. Każdy był zadowolony ze swojej oceny i z satysfakcją wyszli ze szkoły udając się do pobliskiego parku.
        Niby nic dziwnego, minęli kilka osób bo inaczej nie było możliwe przejść przez zatłoczone ulice miasta lecz spotkanie tej samej osoby po raz enty tego samego dnia może być podejrzane i mega dziwne! To raczej nie był przypadek, jak to sobie wcześniej tłumaczyli. Tak, nasi mutanci spotkali mężczyznę którego widzieli przez okna w szkole.

______________________________________________________________

No, oto i pierwszy rozdział. Tak sobie myślałam, czy pisać jak minął im dzień czy ale, ale i tak rozdziały pojawiać się będą co dwa tygodnie więc... why not?!
Jakieś wrażenia? Jakieś doznania? Jakieś coś? ^^
Mam nadzieję że nie schrzaniłam tego rozdziału. I tak, wiem, mogły pojawić się powtórzenia, ale to tylko dlatego że nie wiedziałam jakimi innymi zwrotami mogę je zastąpić, co jest logiczne przy typu błędach, więc proszę was... nie bijcie mnie ;D
Czekam na wasze komentarze. Piszcie wszystko co myślicie, zniosę każdą krytykę jeśli takowa się pojawi.
Pozdrawiam i do następnego!!
Elfik JoWita
PS. Kolejny rozdział, tak myślę, pojawi się 25.04.2014r w dniu zakończenia testów gimnazjalnych.

niedziela, 6 kwietnia 2014

Wstęp

    W świecie w którym panuje przekonanie że magia nie istnieje, a tych którzy potrafią z niej korzystać nazywa się potocznie "mutantami" zaczyna się historia sześciorga nastolatków.
    Każdy z nich jest inny, każdy z nich ma wyjątkowe zdolności każde z nich nie do końca w nie wierzy. Los nieraz ukazywał im ich niezwykłość lecz oni nie wiedząc co mają zrobić, postanowili trzymać to w tajemnicy. Nawet ich rodziny nie wiedziały o tym że ich członkowie posiadają nadludzkie zdolności.
    Wszystko było w idealnym porządku lecz po pojawieniu się pewnego starszego człowieka, ich życie zupełnie się zmieniło.

______________________________________________________________

I jak? Wiem, wiem że wstęp jest krótki ale właśnie taki ma być. Jeśli jesteście ciekawi jak historia się potoczy, to zachęcam do czytania bloga. Rozdziały pojawiać się będą co dwa tygodnie. Piszcie w komentarzach Wasze zdanie na temat wstępu bo jest to dla mnie bardzo ważne. Zniosę każdą krytykę.
Pozdrawiam i do pierwszego rozdziały!!
Elfik JoWita
(pierwszy rozdział wstępnie pojawi się 18.04.2014r)