poniedziałek, 30 czerwca 2014

Liebster Blog Award... znowu :)


Haha, znowu zostałam nominowana do Liebster Blog Award. No, więc jak to bywa, czas na zasady. Czytajmy uważnie.

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który cię nominował."

No, tak to wygląda. Więc, zostałam nominowana przez Cleo M. Cullen za co jej bardzo dziękuję. Oto pytania jakie od niej otrzymałam.

 1. Deszczowa pogoda pomaga Ci przy pisaniu czy raczej psuje wenę?
  2. Masz jakieś plany na wakacje?
  3. Gdybyś mogła spędzić choć jeden dzień z postacią z Twojego opowiadania, kto by to był?
  4. Chciałabyś mieć możliwość powrotu do jednego dnia i jego naprawienia?
  5. Czy podczas chandry słuchasz smutnych piosenek?
  6. Czy potrafisz pod presją napisać dobry tekst?
  7. Jaka pora roku najlepiej opisuje Ciebie? *zwariowane pytanie Cleo*
  8. Często kłócisz się z rodzeństwem o pilot do telewizora?
  9. Co najbardziej lubisz w świętach Bożego Narodzenia?
 10. Czy potrafiłabyś z dnia na dzień porzucić pisanie na zawsze?
 11. Jaki dzień tygodnia jest najczęściej najbardziej produktywnym dniem, jeżeli chodzi o pisanie?
 
I odpowiedzi, moje rzecz jasna.
 
1. Szczerze, to raczej pomaga. Ja kocham taką pogodę. Uważam że deszcz w pewien sposób oczyszcza mój umysł i dzięki temu mam pomysły.
2. Puki co to mam wyjechać, razem z rodzinką oczywiście, nad jezioro. Będzie to gdzieś w połowie lipca, bo teraz pogoda na to nie za bardzo pozwala. Zachmurzenie i takie tam...
3. Jeeeezu, teraz to dowaliłaś. Hmm... z tego opowiadania tak? To chyba z Lucasem. Wzorowałam go na moim bracie, więc czuję że byśmy mieli o czym ze sobą rozmawiać :)
4. Oczywiście.
5. Niestety, tak. Wiem, dobijam się tym, ale po wysłuchaniu kilkunastu piosenek, tych smutnych oczywiście, powoli chandra znika i jestem pełna życia.
6. Zdarza się że tak. Raz w szkole <szloch> mieliśmy zastępstwo z taką wredną babą z polskiego, a że wszyscy wiedzieli że piszę to i ona również. Więc menda chciała sprawdzić moje zdolności i dała mi jakiś temat, na który miałam napisać krótkie opowiadanie w ciągu dwudziestu minut! Ale jak to ja, udało się i dostałam sześć. A mina tej zołzy, bezcenna.
7. Tak, zwariowane pytanie, zgadzam się. Sama nie wiem, może wiosna. Kapryśna jak ja i nieprzewidywalna.
8. O pilot to może nie tak często, bo zwykle oglądam na Ipli, ale z braciszkiem zawsze drzemy koty o byle głupotę.
9. To że spotykamy się z całą rodziną przy jednym stole i możemy spędzić ze sobą ten czas bez kłótni, itp.
10. Nie! Nie, nie byłam bym w stanie. Jedynie bym mogła bym zawiesić blogi lub coś ale nie wyobrażam sobie nie pisać czegoś! No, to jest niemożliwe. Pisałam od dzieciństwa, to jest część mnie.
11. Soboty, zdecydowanie soboty. Wtedy cały dzień wolny, o nic się nie martwię i wtedy też nachodzi mnie na pisanie.
 
No, to już mamy za sobą. Teraz jest ta część eliminacyjna, ale już mnie trochę znacie i nie nominuję nikogo. Może kiedyś to się zmieni, ale w tym momencie wiem że większość blogerów, których blogi czytam, nie chcą nominacji, więc uszanuję ich wolę.
 
Dziękuje za uwagę. A i kolejny rozdział na 100% pojawi się pod koniec tygodnia.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział 8

Rozdział 8- Atak, cz.2


       Storm i jej grupa czekali przy wejściu do groty. Usiedli koło niego, tworząc krąg. Rozmawiali o tym co mają robić jeśli rozpocznie się atak w grocie. Było tam ciemno a każde oświetlenie ukazuje gdzie kto się kryje. Białowłosa pomyślała chwilę.
- Chyba wiem jak wszystko widzieć i nie narażać się na atak. Z tego co wiem to Fabian absorbuje różnoraką energię, tak?
- No tak.- odparł chłopak.
- No więc, jeśli nie zaatakują nas do końca dnia i wzejdzie księżyc, będziesz mógł spróbować nieco ukraść blasku księżycowego. Jest blade ale oświetla i też nie na tyle by zdradzić. Tamci pomyślą że światło jest z zewnątrz a wtedy ich wykończymy. Proste prawda?
- A co jeśli zaatakują nas za minutę, godzinę, cztery? Chodzi o to co będzie jak zaatakują przed zachodem słońca?- zapytała Jennifer.
- To wtedy... sama nie wiem. Będziemy walczyć tradycyjnie. Trudno, najwyżej zdradzimy gdzie się ukrywamy.
- Chyba że...- zaczęła Diana.- Przecież jeśli zapalimy pochodnie w jaskini, pomyślą że ich otoczyliśmy czy coś. Im światło też się przyda do zlokalizowania nas. Gdy będą się rozglądali lub coś, wtedy ich zaatakujemy, praktycznie bez obawy wyjścia rannym.
- To jest myśl.- przyznał Carter.- Tylko nie wiemy czy oni już tam przypadkiem się nie panoszą. Bo jeśli tak, to nici z podpalania pochodni.
- Ale my mamy kogoś kto je podpali bez wchodzenia do środka.- powiedziała przebiegle Storm i wszyscy spojrzeli na siedzącego cicho przy jaskini Alexa. Gdy zorientował się że wszyscy na niego patrzą, zapytał.
- Co?
- Masz zadanie.
- No nareszcie! To co mam zrobić? Zawalić wejście czy może niszczyć je od środka? Jestem gotów do destrukcji!- wstał i potarł rękoma. Wszyscy zaśmiali się.
- Nie, masz po prostu celować w niezapalone pochodnie i sprawić by się zapaliły. Twoja plazma podpala, więc nie będzie problemu.- powiedziała Jennifer.
- No dobra.- powiedział zawiedziony. Stanął przed wejściem i po chwili zaczął miotać promieniami plazmy na ściany jaskini. Trzeba przyznać, ani razu nie chybił i wszystkie pochodnie się zapaliły a w jaskini panowało światło. Po chwili usłyszeli jak ktoś jęczy, chyba z bólu.
- Czyżby tam ktoś był?- zapytała Diana po chwili uderzając się w czoło.- No tak. Racja.
Pierwsza weszła Storm a reszta poszła za nią. Doszli do wielkiego korytarza, w którym znajdowało się co najmniej dziesięć mutantów. Jeden z nich miał podpaloną nogawkę i z otrzymanej rany leciała krew. Nie czekając na nic Storm i jej grupa zaczęli atakować.
         Carter podbiegł do trzech wrogów stojących niedaleko. Stworzył czarną mgłę i skierował ją w nich. Dwóch z trzech zaczęło krzyczeć i machać rękoma. Jednemu udało się odskoczyć od dymu i rzucił w chłopaka kamieniem a następnie stworzył powiew wiatru który odrzucił Cartera na ścianę. Osunął się z niej z bólem i jękiem ale mimo wszystko, wstał. Zaczął tworzyć kolejną mgłę, lecz wróg rozpłynął się w powietrzu. Po chwili brązowowłosy poczuł ból brzucha. Spuścił głowę i zobaczył jak wrogi mutant uderza go tam z zawrotną prędkością. Po chwili znów poleciał na ścianę. Tym razem nie dał rady się podnieść. Zaczął tworzy mgłę i otoczył się nią. Wrogi mutant nie wiedział co ma robić, więc postanowił skończyć ze swoim przeciwnikiem. Podszedł do niego, lecz po chwili stracił siłę i padł na kolana. Carter uśmiechnął się przebiegle i położył się na plecach i niczym kangur, kopnął obiema nogami wroga. Ten poleciał do swoich nieprzytomnych pobratymców.
         Jennifer walczyła z dwójką mutantów i puki co, wygrywała. Dzięki mgle Cartera, która rozprzestrzeniła się nieco, zyskała na czasie. Potarła więc rękoma i podbiegła do swoich wrogów rażąc ich prądem. Tamci dostali drgawek i padli na ziemię. Lecz Jen poczuła dziwny ból nogi. Ukucnęła i sprawdziła co jej jest. Miała ranę, z której leciała krew. Myśląc że to nic poważnego, wstała lecz po kilku sekundach poczuła jakby coś w nią "wchodziło". Nie myliła się. Jeden z pokonanych potrafił zamieniać się w duchopodobną istotę. Przerażona krzyknęła. Po chwili przypomniała sobie o czymś. Duchy nienawidzą światła. Cudem chwyciła pochodnię i pomachała ją przed twarzą wchodzącego w jej ciało wroga. Ten syknął wrogo i zaprzestał czynności. Zamienił się w człowieka i podszedł do dziewczyny. Ta znów potarła rękoma i dotknęła nimi głowy wroga.
- Tym razem się nie obudzisz, gadzino.- powiedziała mściwie. Po chwili wróg stracił przytomność i padł na nią. Jennifer rzuciła ciało wroga na lewo, wstała, otrzepała się i poszła pomóc innym.
        Diana i Fabian wzięli na siebie trzech wrogów. Dziewczyna używała swojej mocy i wybuchową energią napełniała kamienie, które potem podnosiła i rzucała we wrogów. Lecz jak na nieszczęście, któryś z nich miał moc tworzenia tarcz lub czegoś w tym rodzaju. Któryś z wrogów, który miał moc przenikania przez ciała stałe, zaczął biec w kierunku Fabiana. Diana w tym momencie dotknęła dłonią podłoża i po chwili zaczęło wybuchać. Jej brat korzystając z okazji, wchłonął nieco wybuchowej energii i cisnął wiązką żółtego blasku w tarczę wroga. Ta rozpadła się a jej stworzyciel poleciał na ścianę. Mocno w nią uderzył bo jego ciało osunęło się i ułożyło pod dziwnym kątem. Ten, który umiał przenikać rzeczy, najzwyczajniej w świecie zapadł się pod ziemię. Dziury, jakie powstały dzięki mocy Diany, były na tyle wielkie że wyczynem było je ominąć biegnąc. Trzeci, który stał w kącie i nic nie robił, zaczął uciekać. Po chwili dostał promieniem czerwonej plazmy.
- Brawo Alex.- powiedziała Diana klepiąc blondyna po plecach.
- Dzięki, chodźcie, pomożemy Storm bo nie daje sobie rady.- i we trójkę pobiegli do ich przywódczyni.
        Rzeczywiście, kobieta przegrywała. Jakiś gorylopodobny stwór, najwyraźniej mutant niższej klasy, rzucał nią jak workiem kartofli. Dziwne że jeszcze się trzymała. No, tyle co Storm otrzymała obrażeń w tym momencie, to wszyscy inni padli by trupem albo z połamanymi kościami. Po chwili przybiegła reszta jej grupy.
- Trzeba jej jakoś pomóc!- krzyknęła Jennifer startując do goryla. Podbiegła, lecz ten jednym machnięciem ręki, odrzucił ją na ścianę. Carter zaczął tworzyć mgłę, którą utrzymywał w dłoniach.
- Na co czekasz? Poślij ją do niego!- krzyknął Alex.
- Jeśli chcemy z nim skończyć, to proszę was abyście go jakoś do mnie zwabili.- jak powiedział, tak zrobili. Blondyn posłał w jego kierunku promień plazmy, który nic mu nie zrobił. Teraz ze wściekłością biegł na niego. Wtedy Carter wkroczył do akcji. Jakoś powalił wrogiego mutanta i posłał czarną mgłę prosto do jego głowy. Tak jak myślał, za duża jej ilość może pozbawić człowieka zmysłów a nawet życia. W tym przypadku zadziałał ten drugi wariant. Gorylopodobny mutant padł na ziemię, martwy.
- Doskonale, a teraz wychodzimy.- powiedziała Storm wstając z ziemi. Fabian i Diana podbiegli do niej, wzięli pod pachę i wszyscy razem wyszli z jaskini.

         U Roberta było spokojnie, przynajmniej teraz. Rozmawiał o czymś z Billym a Bella gadała o czymś z Emmą. Po chwili jednak pod zamknięte teraz bramy Akademii, podeszła grupa mutantów Magneto. Było ich dwunastu. Jeden z nich podszedł do bramy i chwycił za metalowe pręty. Po chwili zniknął i pojawił się po drugiej stronie otwierając bramę. Jego koledzy wyszli i zaczęła się walka.
        Robert wziął na siebie trójkę wrogich mutantów. Stanął w bezruchu i po chwili jego ciało zamieniło się w lód. Z jego rąk zaczął wydobywać się lód, który oderwał jego nogi od ziemi. Uniósł się i skierował na wrogów. Podczas lotu zamroził dwóch, lecz jeden uderzył go metalowym prętem, który najwyraźniej wyrwał z bramy. Robert odbił się od pręta i wylądował twarzą na ziemi. Podniósł się i zamroził biegnącego ku niemu wroga.
         Dwóch mutantów zaatakowało Rebeccę. Jej moc polegała na tym że gdy się skupi, potrafi stworzyć iluzję otoczenia, dzięki czemu wrogowie nie zauważą jej, tylko miejsce które sobie wymyśliła. Lecz problem polegał na tym, że nie mogła się skupić. Jeden z mutantów strzelał w nią ogniem a drugi uniósł się nad ziemię i latał wokół niej. Gdy ten strzelający przez przypadek się potknął, Rebecca skorzystała z okazji i zamknęła oczy. Latający gościu stanął na ziemi i popchnął dziewczynę. Na całe szczęście, nastolatce udało stworzyć się iluzję. Pomyślała że wrogowie znajdują się na pustyni, bardzo piaszczystej i po chwili atakują ich Arabowie. Uderzyła o bramę i otworzyła oczy. Jej przeciwnicy krzyczeli w akcie paniki i biegali wokół własnej osi. Po chwili padli wycieńczeni.
         Na Bellę i Emmę biegło czworo mutantów. Emma, jako że miała jedynie moc jasnowidzenia, mówiła Belli który z wrogów co zrobi. Dzięki temu poradziły sobie o wiele szybciej niż się spodziewały. Nie ucierpiały, nawet nie miały tkniętego skafandra. Trzeba przyznać że tworzyły zgrany duet. Przybiły piątkę i poszły pomóc innym.
         Niestety, Christian sobie nie radził. Gdy tylko tworzył portale, ktoś chwytał go za skafander i rzucał o ziemię. Sytuacja powtórzyła się z dwadzieścia razy. Po chwili do podbiegł do niego Billy.
- Może pomogę?
- Przydałoby się.- powiedział z trudem Chris. Billy wskazał reszcie na jego towarzysza a następnie wskazał na Akademię. Dał reszcie do zrozumienia żeby go tam zanieśli a on sam zacznie walkę. Tak też się stało. Robert wziął pod rękę, ledwo stawiającego kroki nastolatka i razem z dziewczynami poszli do Akademii. Bella chciała pomóc Billemu, lecz ten wysłał ją z kwitkiem. Zawiedziona pobiegła za resztą.
- Zacne posunięcie chłopczyku.- zaśmiał się któryś z wrogów.
- Lecz głupio zrobiłeś. Zaraz wylądujesz w lepszym świecie.- powiedział inny i rzucił się na chłopaka. Billy otoczył się ognistą tarczą. Przeciwnik odbił się od niej, lecz zaczął się palić. Spanikował i uciekł. Po chwili Billy stworzył dwie kule ognia, które rzucił we wrogów. Trafił w obu przypadkach. Wrogie mutanty odleciały poza bramę i wylądowały gdzieś na drodze. Podnieśli się i uciekli. Po chwili wrócił Robert i dziewczyny w towarzystwie zastępcy Christiana, Jacoba.

___________________________________________________

No, jest i rozdział. Może i całkowicie poświęcony walkom w grupie Storm i Roberta, ale mam nadzieję że się podobał. Piszcie co o nim myślicie i widzimy się przy kolejnym rozdziale.
Elfik JoWita
        

sobota, 14 czerwca 2014

L.B.A czyli Liebster Blog Award


No, więc... zostałam nominowana do L.B.A przez Kole dżankę. Dziękuje ci bardzo kochana :*

A teraz przedstawię zasady nominacji do Liebster Blog Award. Wszyscy je znają, ale co poradzisz szary człeku?

" Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za 'dobrze wykonaną robotę' Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na jedenaście pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz jedenaście osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im jedenaście pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował. "

No, więc formalności mamy za sobą. Teraz pytania od Kole dżanki.

1.Trzy rzeczy bez których nie możesz żyć.
2.Czym się inspirujesz?
3.Jakiej muzyki słuchasz? (wymień ulubionych wykonawców, zespoły)
4.Czego najbardziej się boisz?
5.W jakim mieście chciał(a)byś zamieszkać?
6.Do której ze swoich postaci myślisz, że jesteś najbardziej podobny/a?
7.Co robisz poza pisaniem blogów?
8.Jak według ciebie wygląda prawdziwa miłość?
9.Jak masz na imię?
10.Co myślisz o sobie (jak siebie oceniasz)?
11.Gdybyś wiedział(a), że został ci tylko jeden dzień życia jakbyś go spędził(a)?

I moje odpowiedzi.


1. Pisanie, przyjaciele i powietrze ^^
2. Sama nie wiem. Wszystko mnie inspiruje. Ludzie spotkani na ulicy, drzewa w parku czy nawet pies sikający na hydrant (odwieczna zagadka dzieciństwa, przynajmniej u mnie). Ogółem wszystko.
3. Słucham popu. A ulubieni wykonawcy to Shakira, Ellie Goulding, Jennifer Lopez oraz Adele.
4. Zdecydowanie pająków. Nawet samotność mnie tak nie przeraża jak te paskudztwa!
5. Szczerze powiem że nie mam pojęcia. Na pewno nie będę siedziała do końca życia w Białystoku, co to to nie ale w tym momencie nie mogę odpowiedzieć na to pytanie.
6. Ojej! Teraz to dowaliłaś! Każda z postaci jest w pewnym sensie częścią mnie. Ale chyba najbardziej odzwierciedla mnie Victoria Leyton, z tego opowiadania. Jest nieśmiała ale wierna przyjaciołom.
7. A co mam robic? Wymyślam kolejne historie lub spotykam się z przyjaciółmi z osiedla.
8. Według mnie tak? Oj... No chyba tak że przede wszystkim partnerzy się nie okłamują. Związek oparty na kłamstwie długo nie pociągnie. No, na pewno też zaufanie, to jest podstawa. No i chyba miłość przede wszystkim. To ona jest budulcem, więc jeśli jesteśmy szczerzy z partnerem i go kochamy, to sądzę że właśnie tak może wyglądać prawdziwa miłość. Jeju, ale wyszło bez sensu... :)
9. Tego wam nie zdradzę.
10. Jestem pyskata, wredna, upierdliwa, zawsze stawiam na swoim, klnę jak szewc. Ale jestem szczera, wierna przyjaciołom i uczciwa.
11. Pewnie poszłabym gdzieś z rodziną. Pewnie do lasu, tam czuję się najlepiej. Wolna, szczęśliwa. Kocham tam przebywać.


Mam nadzieję że was nie zanudziłam na śmierć tymi odpowiedziami. A teraz według zasad powinnam kogoś nominować, ale nie zrobię tego. Niektórzy nie lubią "bawić" się w tego rodzaju rzeczy.

Także żegnam was i miłej niedzieli. I korzystając z okazji, być może jutro pojawi się kolejny rozdział. 

piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 7

Rozdział 7- Atak, cześć 1


      - Jak to mutanty Magneto? Czyżby on już zupełnie oszalał?!- zapytała Storm po uciszeniu wszystkich.
- Na to wychodzi pani Storm.- powiedziała roztrzęsiona Emma. Z resztą, wszyscy byli w szoku. Jej wizja była straszna. Za parę godzin, lub dni mutanty Magneto będą tutaj i rozegra się walka. Lecz nie to było najgorsze. Storm martwiła się o nowych uczniów. Nie byli jeszcze gotowi na tak długą bitwę. Co prawda razem z nimi zniszczyła obóz Magneto, lecz wtedy byli wszyscy razem, a teraz, będą musieli podzielić się na kilkuosobowe grupy i pilnować by wrogie mutanty nie przedostały się do Akademii, bo wtedy będzie za późno na jakiekolwiek działania.
- Dobrze, za dziesięć minut widzę wszystkich w wielkiej sali. Ustalimy plan działania.- powiedziała Storm i wyszła ze swojego gabinetu. Po chwili i wszyscy obecni w pokoju poszli do miejsca wskazanego przez Ororo.
        Po dziesięciu minutach sala przepełniła się mutantami. Od tych dobrze wytrenowanych po tych nowych.
- Moi drodzy! Zgromadziliśmy się tutaj, gdyż jedna z naszych uczennic, Emma Thunder, miała straszną wizję.- zaczął Robert.
- Widziała jak mutanty naszego wroga, Magneto idą ku Akademii by położyć kres jej działaniom.- zaczęła Marie i spojrzała na Ororo.
- Dlatego, chcemy ustalić plan działania. Razem z Robertem i Marie, ustaliliśmy że podzielimy się na trzy grupy pilnujące i jedną wielką która będzie przebywała w budynku. I z racji tego iż nie wiemy kiedy nastąpi atak, już dzisiaj będziemy pilnować rożnych części tego miejsca.- powiedziała Storm i zaczęły się szepty. Odczekała trzy minuty i gestem ręki dała głos Robertowi.
- I tak jak mówiła Ororo, ustaliliśmy też jak będą wyglądały grupy. Wywołanych proszę o wystąpienie przed szereg.- powiedział i dał znak Marie.
- Razem ze mną pójdą: Max i Phoebe Thundrman, Lucas Barret, Lisa Rose i Annemarie Rollison.- gdy Marie wyczytała imiona jej grupy, nastolatkowie wyszli niepewnym krokiem przed szereg. Ich nauczycielka zawołała ich gestem ręki i podeszli do niej. Następnie głos zabrała Storm.
- Do mojej grupy zapraszam Jennifer Alden, Cartera Gonzales, Dianę i Fabiana Olzon oraz Alexa Summers.- także gestem dłoni zawołała wyczytanych. Podeszli i stanęli obok ich przywódczyni.
- Natomiast ze mną idą: Rebeca Turner, Bella Fox, Christian Dust, Emma Thunder i Billy Hellton.- wyczytani podeszli do Roberta.
- A reszta zostanie w środku i będzie ochraniała Akademię. Natomiast członków grup i nauczycieli proszę o przebranie się w skafandry.- powiedziała Storm i wyszła ze swoją grupą. Za nią poszli Marie i Robert oraz ich podopieczni.
         Gdy byli już ubrani w czarne stroje, trzy grupy spotkały się przy wejściu do Akademii. Nauczyciele ustawili się w kółko i o czymś zawzięcie rozmawiali. Po chwili ustawili się twarzami do swoich podopiecznych.
- Słuchajcie, grupa Marie pójdzie chroni leśnego wejścia bo tam mogą się najszybciej pojawić. Ja i moja grupa pójdziemy do groty, tam też mogą się pojawić i zapewne tak zrobią bo to jest jedynie podziemne wejście.  Natomiast ty, Robercie, zostaniecie tutaj. Dobrze?- zapytała Storm.
- Tak jest!- zasalutowali z uśmiechami na twarzach.
- Nie wydurniajcie się, tylko na pozycje!- powiedziała białowłosa. Po chwili ona i jej grupa poszli w kierunku groty o której mówiła. Marie zwołała swoich i poszła do leśnego wejścia.


*              *              *

      Marie i jej grupa doszli do celu. Zajęli miejsca i czekali na zbliżających się wrogów. Młodzi rozmawiali w najlepsze ze swoją nauczycielką gdy piorun uderzył w drzewo. Rozmowy zostały przerwane i cała grupa stanęła na baczność. Myśleli że to Storm przywołuje ich do porządku lecz mylili się. Zza drzew wybiegło jedenastu mutantów i to jedno z nich rzuciło błyskawicą.
- Chyba wiem kto to był.- powiedział Max patrząc na siostrę. Ta pokiwała głową i powiedziała łamliwym głosem.
- Lily.- oboje przełknęli ślinę i patrzyli na biegnącym ku nich mutantom. Po chwili Lisa stworzyła ścianę z pnączy i korzeni.
- Kim ona jest że tak się jej boicie?- zapytał Lucas patrząc na nich pytająco.
- To nasza, eh... ty to powiedz Max.
- Lily to nasza, nasza siostra!
- I ona jest po stronie Magneto?- zapytała wyraźnie zdziwiona Annemarie.
- Tak, po tym jak nas rodzice wywalili z domu, spotkaliśmy go. Zaoferował nam pomoc lecz oczekiwał czegoś w zamian. A że ona była tą starszą i niby rozsądniejszą to przeszła na jego stronę zostawiając nas.- wytłumaczył Max. Po chwili ściana stworzona przez Lisę została zniszczona i mutanty rzuciły się na Marie i jej grupę. Phoebe zaczęła ostrzeliwać wrogów kulami ognia a Max patrzył na Lily która szła w jego kierunku.
- No braciszku, wreszcie się spotykamy. Sprawdźmy czego nauczyła cie ta zakłamana żmija.- powiedziała śmiejąc się jak szaleniec.
- Nie obrażaj Storm!- krzyknął chłopak ciskając w Lily promieniem lodu. Ona ominęła go zgrabnie i zaczęła strzelać w stronę Maxa piorunami i kulami wody. Tak, jako że Lily jest siostrą rodzeństwa, nie bliźniaczką ale siostrą, ma te same moce co oni. Między ta dwójką narodziła się istna nienawiść po przejściu Lily na stronę Magneto.
          Marie zaatakowało dwóch mutantów, jeden z mocą latania a drugi dużej siły. Kobieta zdjęła woje rękawiczki, rzuciła w bok i jednym ruchem złapała obu wrogów za głowy. Po chwili poczuła jak silna energia ogarnia jej ciało, osłabiając tym samym wrogów. Gdy czuła że jest w pełni gotowa do pokonania przeciwników, podniosła obu i rzuciła gdzieś przed siebie. Lecieli i lecieli aż uderzyli w coś, pewnie drzewo po wszyscy usłyszeli głośny jęk i huk. Po chwili Marie opuściła ta niezwykła energia, podniosła rękawiczki i ruszyła przed siebie.
         Ann schowała się za drzewo. Chciała użyć swojej mocy, bo jako duch potrafiła zamrażać przeciwników jednym dotknięciem. Usiadła na ziemi, zamknęła oczy i po chwili widziała wszystko na czarno-biało, również swoje ciało. Podbiegła do mutanta atakującego leżącą na ziemi Lisę, dotknęła go i po chwili wróg obrósł grubym kożuchem lodu. Następnie podbiegła do kolejnych dwóch, również ich zamrażając. Gdy to uczyniła, wróciła do ciała. Powrót był nieprzyjemny i bolała ją głowa. Podniosła się i oparła o drzewo.
           Lucas właśnie wykańczał drugiego mutanta Magneto. Lecz po chwili poczuł straszny ból pleców. Padł na ziemię i obrócił się na nie. Zobaczył jak mutant o metalowym ciele zaciska pieść i robi zamach. Uderzył, lecz w ziemię. Lucas zrobił przewrót w tył i stanął na nogi. Plecy dalej go bolały, lecz już nie tak bardzo jak wcześniej. Metalowy kolos biegł ku niemu. Czarnowłosy znów wykonał unik a mutant uderzył o drzewo, które złamało się. Na całe szczęście wylądowało na pustej przestrzeni. Chłopak spojrzał na wroga, który był już normalny, zmarszczył czoło i po chwili tamten zaczął zwijać się z bólu. Po chwili przestał się ruszać.
          Lisa wstała z ziemi i od razu przywołała ogromny korzeń, który poleciał w stronę mutanta stojącego niedaleko. Dostał, lecz po chwili podniósł się i z zawrotną prędkością pojawił się obok dziewczyny. Uderzył ją i znów wylądowała na ziemi. Uderzyła pięścią o ziemię i po chwili z tego miejsca wyrosła roślina, która urosła do ogromnych rozmiarów i oplątała wroga dziewczyny. Kolejnych spotkało to samo, roślina owinęła ich i unieruchomiła.
          Max dostał błyskawicą i poleciał na drzewo. Phoebe podbiegła do niego. Chłopak wiele razy oberwał od przeciwniczki gdyż z jego ust leciała krew a kaftan był podniszczony.
- Razem ją pokonamy.- powiedziała Phoebe uśmiechając się do brata. Ten także uśmiechnął się i wstał z ziemi przy jej pomocy.
- No co? Wymiękasz?- zaśmiała się Lily tworząc kolejną błyskawicę. Miała już nią rzucić gdy poczuła straszny ból w ręce. Po chwili otoczyły ją korzenie i była unieruchomiona.
- Kolegów na pomoc wzywacie! Tylko tego nauczyła was ta Ororo!- krzyknęła aż echo rozniosło się po całym lesie.
- Przynajmniej mamy na kim polegać, nie ja ty.- warknęła Phoebe posyłając w stronę siostry silny podmuch wiatru. Lisa przypadkowo obniżyła korzenie i Lily poleciała na pobliskie drzewo. Słychać było chrupnięcie a po chwili na ziemię spadło jej bezwładne ciało.
- Na Boga, Phoebe! Coś ty zrobiła?!- krzyknął Max podbiegając do martwego ciała starszej siostry. Mimo że od momentu rozdzielenia nienawidził jej, to byłą to jego siostra. Nie zasługiwała by zginać w takich okolicznościach. Żeby zginęła w walce z nim, to jeszcze było by znośne ale umarła śmiercią najgorszą, przez nieuwagę. Nie była świadoma co się dzieje i nim mogła się zorientować, odeszła na zawsze.
- Max, ja... przepraszam. Nie wiedziałam że ją zabije.- powiedziała bliźniacza siostra chłopaka. Podeszła do niego i objęła po matczynemu gdy ten klęczał przy martwym ciele siostry. Nastała cisza.
- Eh, wiem Phoebe, wiem.- mówił wstając. Przytulił się do siostry i zaczął płakać. Ta pogłaskała go po głowie i po chwili odeszli od martwego ciała Lily.
         Razem z Marie, młodzi mutanci wrócili do wejścia leśnego. Usiedli przy nim i pragnęli jednego, odpoczynku. Lecz to im nie było dane. Po pięciu minutach nadeszła kolejna fala wrogów.

_______________________________________________

Tak oto finiszujemy. Mam nadzieję że prezentuje się w miarę dobrze. Starałam się aby wyszedł nie krótki, ale nieprzesadzenie długi. I chyba wyszło, ale ocenę pozostawiam wam.
Dodatkowo piszcie parę słów ogólnie o rozdziale, czy się podobało i takie tam.
I błagam, nie zwracajcie zbytniej uwagi na błędy ortograficzne czy powtórzenia oraz brak przecinków. Nie zawsze jest się idealnym :p
To ja się z wami żegnam. Papa i do następnego rozdziału :**
Elfik JoWita 
PS. Zachęcam do korzystania z zakładki "Zapytaj bohatera" (patrz, znajduje się po prawej stronie)

wtorek, 3 czerwca 2014

Konkurs?

Konkurs, konkurs, konkurs. 
Nie wiem czy jest sens go robić skoro zgłosiły się tylko DWIE OSOBY, i to na dwa różne tematy. Ja rozumiem że zakończenie roku już niedługo i wszyscy starają się poprawiać oceny jak tylko mogą, więc postanowiłam że konkurs na uczczenie dwóch tysięcy odwiedzin się NIE ODBĘDZIE!

Przepraszam ciebie Naff, i ciebie Cleo, ale nie ma sensu abyście jako jedyne wytężały mózgownice przy myśleniu czy nadwyrężały ręce przy malowaniu...

Za to obiecuję że jeśli dobijemy do trzech tysi, to ten konkurs odbędzie się.

Pozdrawiam, nieco smutna,
Elfik JoWita

PS. Nowy rozdział powinien pojawić się w piątek, a jak nie to najpóźniej w sobotę :)

niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 6

Na wstępie chciałam poinformować że dobiliśmy do 2000 odwiedzin! Dzięki za to że jesteście i pomyślę jak
to uczcimy... Tym czasem miłego czytania.
___________________________________


Rozdział 6- Wiadomość od Magneto


     Gdy tylko młodzi mutanci postawili nogi na terytorium szkoły, poczuli się dziwnie. Niby przeżyli swoją pierwszą, tak niebezpieczną potyczkę z wrogiem ale sumienie ich ruszyło. Współczuli tym których zabili. Przecież gdyby dali im szansę na zmianę, było by dobrze a tak? Tyle utalentowanych mutantów odeszło i już nigdy nie wróci. Lecz jednak wiedza że udało im się przejść pomyślnie przez ich pierwszy trening w Akademii, była dużo większa niż poczucie winy. Porozmawiali jeszcze chwilę z Ororo i Robertem a także nowymi znajomymi i poszli się przebrać. I nasze sierotki się pogubiły. Zapomniało im się gdzie jest przebieralnia. Po pół godzinie znaleźli odpowiedni korytarz i w końcu doszli do szatni. Przebrali się i razem poszli do kuchni.
     Była w niej tylko jedna osoba, średniej wysokości dziewczyna. Miała pięknie kręcone długie, brązowe włosy, zaczesane na prawo. Oczy miała zielone. Ubrana była w czarną bluzkę i ciemne spodnie. Siedziała na krześle przy stole i jadła jabłko. Christian, Jennifer i Jacob poszli do stołu i usiedli na przeciwko dziewczyny. Lucas wziął coś do picia o dołączył do przyjaciół. Victoria i Bella po zrobieniu kanapek, także dołączyły do reszty. Jen bacznie się przyglądała zielonookiej.
- Masz jakiś problem?- burknęła dziewczyna gryząc jabłko.
- Nie, po prostu, chyba jesteś nowa, to znaczy... Nie widziałam cię wcześniej.
- Tak, jestem tu nowa i co?- zapytała waląc pięścią o stół.
- Spokojnie, ona nie miała nic złego na myśli. My też jesteśmy tu nowi. Przybyliśmy tu wczoraj i jest zdziwiona że cie nie widziała.- powiedział spokojnym głosem Lucas uśmiechając się do nowej uczennicy. Ta opuściła głowę i uśmiechnęła się pod nosem. Nastała cisza, którą przerywało jedynie głośne i irytujące mlaskanie Jacoba.
- Dziecko? Czy ty się źle czujesz?- zapytała zdenerwowana Bella.
- Nudzi mi się.- powiedział bez namysłu. Znów cisza. Nowa uczennica uniosła głowę i patrzyła na każdego siedzącego przy stole a gdy Lucas spojrzał na nią, opuściła wzrok i ugryzła jabłko.
- Jak się nazywasz?- zapytał srebrnooki patrząc na brązowowłosą dziewczynę.
- Annemarie Rollison i mam moc podróży astralnych. A wy?
- Ja nazywam się Lucas Garret i zadaję ból poprzez wzrok. Dodatkowo potrafię przenikać przez ciała stałe. Miło poznać.- uśmiechnął się.
- Christian Dust, otwieram portale.
- Bella Fox, telekineza i potrafię rozpoznawać moce innych mutantów. 
- Jacob Colbert, kontroluje cztery żywioły.
- Jennifer Alden, czytam w myślach innych i umiem tworzyć prąd.
- A ja jestem Victoria Leyton i potrafię tworzyć bariery fizyczne i psychiczne. Mi także miło poznać.- uśmiechnęła się. Mutanci wstali od stołu i poszli do wyjścia, jedynie Lucas i Victoria wrócili do nowej znajomej i zostali z nią jeszcze trochę. Pogadali o tym jak się tu znaleźli, jak dowiedzieli się o swoich mocach i takich tam. Historia Annemarie bardzo poruszyła jej nowych znajomych. Współczuli jej z powodu tej całej sytuacji i że przez nieudolne starania jej rodziców stała się mutantem.. Poprosiła ich także aby nie mówili do niej pełnym imieniem, tylko skrótem- Ann. Lucas i Victoria postanowili że zapoznają Ann z Lisą, Maxem i Phoebe. Tak też zrobili, poszli do ich pokoi, zawołali ich i tym razem w szóstkę poszli na basen.
          Każdy z nich zajął swoje leżaki. Gdy Ann zaczęła opowiadac o sobie, nie spodziewała się takiej reakcji ze strony słuchaczy. Z uwagą słuchano jej opowieści. Ann bowiem urodziła się jako chora dziewczynka bez mocy. Była normalna, lecz przez dobre chęci jej rodziców stało się inaczej. Tak zmodyfikowali jej DNA że stała się mutantem. Gdy się o tym dowiedziała, i o tym że jej rodzice eksperymentowali na niej, uciekła z domu. Miała nadzieję że znajdzie się dla niej miejsce i zrozumienie w Akademii i tak też się stało. Storm przygarnęła ją i oswoiła z otoczeniem. Ann była w Akademii od tygodnia, więc dłużej niż inni bohaterowie.
- Jeju, podziwiam cię. Ja bym się załamała.- powiedziała Lisa robiąc wielkie oczy. Podziwiała nową znajomą za jej siłę.
- Mogę was o coś zapytać?- zapytała Ann patrząc na bliźniaków i Lisę.
- Jasne.- powiedzieli razem.
- Jakie macie zdolności?
- Ja i Max panujemy nad, dziwnie to zabrzmi, wszystkim. Dosłownie, można powiedzieć że nad magią. A Lisa jest driadą, ma moc uzdrawiania i panuje nad roślinnością.- powiedziała Phoebe.
- Panowanie nad magią? To musi być ekstra.- zachwyciła się Annemarie.
- No, ale jest też też druga strona medalu. W dniu osiemnastych urodzin musimy zdecydować jakich mocy konkretnie będziemy używać. A wybrać możemy jedynie trzy.- powiedział Max. Nastała cisza. Po chwili Victoria wpadła na pomysł aby trochę popływać i poznać się lepiej. Przecież ona i Lucas byli tutaj od niedawna. Sami nie do końca znali bliźniaków i Lisę a tym bardziej Annemarie. Wszystkim spodobał się ten pomysł, tylko nie Lucasowi. Chłopak nie przepadał za wodą i pływaniem. Na plaży mógł usiedzieć ale do wody nie wchodził. Sytuacja miała się inaczej przy higienie ale to każdy wtedy korzysta z wody, więc chyba logiczne że w tych sytuacjach jej używał. Reszta rozebrała się i wbiegła do basenu "na bombę". Woda pochlapała posadzkę i Lusaca także. Lecz on nic sobie z tego nie robił. Rozebrał się i stwierdził że będzie się opalał. Może to dziwnie zabrzmi, ale Victoria, mimo że znała go od wielu lat, po raz pierwszy widziała go półnagiego. I jak na szesnastolatka, był nieźle zbudowany, ale skończmy zachwyt klatą chłopaka, no proszę!
- Lusac, no weź. Popływaj z nami.- prosiła Lisa.
- Nie.
- Podaj argument.
- Bo nie!
- No rzeczywiście, argument nie do przebicia. No błagam!

- Mówiłem, ja będę się opalał puki jest słońce, a wy pływajcie.- jednak po chwili słońce zakryło się chmurami za pośrednictwem Phoebe.
- Już nie ma. Możesz wejść.- powiedziała robiąc krzywy uśmieszek, lecz po chwili zrobiła ten szczery.
- Nie dacie za wygraną?- powiedział zmęczonym głosem.
- Nie!- odpowiedzieli razem. Chłopak niechętnie zwlekł się z leżaka i wszedł do basenu.
       Cała szóstka pływała ponad dwie godziny bez żadnej przerwy. Aż dziwne że skurczu nie dostali albo czegoś innego. Wyszli z basenu, słońce oczywiście już znów było widoczne bo Phoebe po tym jak Lucas wszedł do basenu odegnała chmury, wytarli się i znów zajęli miejsca na leżakach. Mówili o swoich przeżyciach, dawnych szkołach, znajomych i wrogach numer jeden. Okazało się że Lisa miała na pieńku z Magneto, ale tak poważniej niż wszyscy, dlatego że zamordował jej rodzinę. Annemarie opowiedziała nowym przyjaciołom o swojej mocy i w jaki sposób z jej korzysta. Wystarczy że zamknie oczy i wyobrazi sobie że wychodzi ze swojego ciała i mimo wszystko, widzi wszystko tak samo jakby dalej była w swoim ciele. Podczas takich podróży może widzieć inne duchy lub mutantów korzystających z tej mocy w danym momencie. I warto wspomnieć że jako duch jest szybsza. Lecz powrót do ciała nie jest taki przyjemny. Zwykle po powrocie bolą ją plecy albo nogi. Po chwili usłyszeli donośny krzyk z Akademii. Nie patrząc na to że byli jedynie w strojach kąpielowych, pobiegli czym prędzej do budynku.
      Krzyk dobiegał z gabinetu Storm. Zdziwieni weszli do środka. Było już tam sporo innych mutantów.
- Co się stało?- zapytał Max.
- Emma miała wizję.- wyjaśniła Storm a na twarzach zgromadzonych pojawiło się przerażenie i strach.
- Jaką? Co w niej było?- zapytał jeden z mutantów.
- Magneto. Powiedział... że jego mutanty... idą na nas.- powiedziała łamliwym głosem Emma. Tak więc dzięki temu Magneto dał wiadomość dla Storm i jej podopiecznych, że rozpoczęła się wojna.

________________________________________________________________

I tym oto "optymistycznym" akcentem kończymy dzisiejszy rozdział. Nie śmieszne? Bo miało takie być... Eh... to przejdźmy do rzeczy.
Jak oceniacie dzisiejszy rozdział. Nie bierzcie pod uwagę jego długości, bo pomimo starań wyszedł krótki. Chodzi mi o wasze zdanie. Czy się podobało czy nie i takie tam, wiecie co pisać bo nie raz komentowaliście :P
Dzisiaj czuję się jak na haju więc nie zwracajcie uwagi na moje dziwne zachowanie xD

I wiecie wy co? Znowu mi palma odbija! Gdy miałam urlop (tak to nazwijmy) stworzyłam dwa rozdziały zupełnie innej historii nie związanej z żadnym opowiadaniem. Dałam je do przeczytania bratu, mamie i ojczymowi. Wszyscy we trójkę stwierdzili że jest super i warto stworzyć czwarty blog opisujący tę historię. Tak też zrobię, ale nie teraz. Po pierwsze skończę pisać jedno z tych trzech, a potem się zobaczy. Także spokojnie czytajcie to co jest teraz xD