Rozdział 8- Atak, cz.2
Storm i jej grupa czekali przy wejściu do groty. Usiedli koło niego, tworząc krąg. Rozmawiali o tym co mają robić jeśli rozpocznie się atak w grocie. Było tam ciemno a każde oświetlenie ukazuje gdzie kto się kryje. Białowłosa pomyślała chwilę.
- Chyba wiem jak wszystko widzieć i nie narażać się na atak. Z tego co wiem to Fabian absorbuje różnoraką energię, tak?
- No tak.- odparł chłopak.
- No więc, jeśli nie zaatakują nas do końca dnia i wzejdzie księżyc, będziesz mógł spróbować nieco ukraść blasku księżycowego. Jest blade ale oświetla i też nie na tyle by zdradzić. Tamci pomyślą że światło jest z zewnątrz a wtedy ich wykończymy. Proste prawda?
- A co jeśli zaatakują nas za minutę, godzinę, cztery? Chodzi o to co będzie jak zaatakują przed zachodem słońca?- zapytała Jennifer.
- To wtedy... sama nie wiem. Będziemy walczyć tradycyjnie. Trudno, najwyżej zdradzimy gdzie się ukrywamy.
- Chyba że...- zaczęła Diana.- Przecież jeśli zapalimy pochodnie w jaskini, pomyślą że ich otoczyliśmy czy coś. Im światło też się przyda do zlokalizowania nas. Gdy będą się rozglądali lub coś, wtedy ich zaatakujemy, praktycznie bez obawy wyjścia rannym.
- To jest myśl.- przyznał Carter.- Tylko nie wiemy czy oni już tam przypadkiem się nie panoszą. Bo jeśli tak, to nici z podpalania pochodni.
- Ale my mamy kogoś kto je podpali bez wchodzenia do środka.- powiedziała przebiegle Storm i wszyscy spojrzeli na siedzącego cicho przy jaskini Alexa. Gdy zorientował się że wszyscy na niego patrzą, zapytał.
- Co?
- Masz zadanie.
- No nareszcie! To co mam zrobić? Zawalić wejście czy może niszczyć je od środka? Jestem gotów do destrukcji!- wstał i potarł rękoma. Wszyscy zaśmiali się.
- Nie, masz po prostu celować w niezapalone pochodnie i sprawić by się zapaliły. Twoja plazma podpala, więc nie będzie problemu.- powiedziała Jennifer.
- No dobra.- powiedział zawiedziony. Stanął przed wejściem i po chwili zaczął miotać promieniami plazmy na ściany jaskini. Trzeba przyznać, ani razu nie chybił i wszystkie pochodnie się zapaliły a w jaskini panowało światło. Po chwili usłyszeli jak ktoś jęczy, chyba z bólu.
- Czyżby tam ktoś był?- zapytała Diana po chwili uderzając się w czoło.- No tak. Racja.
Pierwsza weszła Storm a reszta poszła za nią. Doszli do wielkiego korytarza, w którym znajdowało się co najmniej dziesięć mutantów. Jeden z nich miał podpaloną nogawkę i z otrzymanej rany leciała krew. Nie czekając na nic Storm i jej grupa zaczęli atakować.
Carter podbiegł do trzech wrogów stojących niedaleko. Stworzył czarną mgłę i skierował ją w nich. Dwóch z trzech zaczęło krzyczeć i machać rękoma. Jednemu udało się odskoczyć od dymu i rzucił w chłopaka kamieniem a następnie stworzył powiew wiatru który odrzucił Cartera na ścianę. Osunął się z niej z bólem i jękiem ale mimo wszystko, wstał. Zaczął tworzyć kolejną mgłę, lecz wróg rozpłynął się w powietrzu. Po chwili brązowowłosy poczuł ból brzucha. Spuścił głowę i zobaczył jak wrogi mutant uderza go tam z zawrotną prędkością. Po chwili znów poleciał na ścianę. Tym razem nie dał rady się podnieść. Zaczął tworzy mgłę i otoczył się nią. Wrogi mutant nie wiedział co ma robić, więc postanowił skończyć ze swoim przeciwnikiem. Podszedł do niego, lecz po chwili stracił siłę i padł na kolana. Carter uśmiechnął się przebiegle i położył się na plecach i niczym kangur, kopnął obiema nogami wroga. Ten poleciał do swoich nieprzytomnych pobratymców.
Jennifer walczyła z dwójką mutantów i puki co, wygrywała. Dzięki mgle Cartera, która rozprzestrzeniła się nieco, zyskała na czasie. Potarła więc rękoma i podbiegła do swoich wrogów rażąc ich prądem. Tamci dostali drgawek i padli na ziemię. Lecz Jen poczuła dziwny ból nogi. Ukucnęła i sprawdziła co jej jest. Miała ranę, z której leciała krew. Myśląc że to nic poważnego, wstała lecz po kilku sekundach poczuła jakby coś w nią "wchodziło". Nie myliła się. Jeden z pokonanych potrafił zamieniać się w duchopodobną istotę. Przerażona krzyknęła. Po chwili przypomniała sobie o czymś. Duchy nienawidzą światła. Cudem chwyciła pochodnię i pomachała ją przed twarzą wchodzącego w jej ciało wroga. Ten syknął wrogo i zaprzestał czynności. Zamienił się w człowieka i podszedł do dziewczyny. Ta znów potarła rękoma i dotknęła nimi głowy wroga.
- Tym razem się nie obudzisz, gadzino.- powiedziała mściwie. Po chwili wróg stracił przytomność i padł na nią. Jennifer rzuciła ciało wroga na lewo, wstała, otrzepała się i poszła pomóc innym.
Diana i Fabian wzięli na siebie trzech wrogów. Dziewczyna używała swojej mocy i wybuchową energią napełniała kamienie, które potem podnosiła i rzucała we wrogów. Lecz jak na nieszczęście, któryś z nich miał moc tworzenia tarcz lub czegoś w tym rodzaju. Któryś z wrogów, który miał moc przenikania przez ciała stałe, zaczął biec w kierunku Fabiana. Diana w tym momencie dotknęła dłonią podłoża i po chwili zaczęło wybuchać. Jej brat korzystając z okazji, wchłonął nieco wybuchowej energii i cisnął wiązką żółtego blasku w tarczę wroga. Ta rozpadła się a jej stworzyciel poleciał na ścianę. Mocno w nią uderzył bo jego ciało osunęło się i ułożyło pod dziwnym kątem. Ten, który umiał przenikać rzeczy, najzwyczajniej w świecie zapadł się pod ziemię. Dziury, jakie powstały dzięki mocy Diany, były na tyle wielkie że wyczynem było je ominąć biegnąc. Trzeci, który stał w kącie i nic nie robił, zaczął uciekać. Po chwili dostał promieniem czerwonej plazmy.
- Brawo Alex.- powiedziała Diana klepiąc blondyna po plecach.
- Dzięki, chodźcie, pomożemy Storm bo nie daje sobie rady.- i we trójkę pobiegli do ich przywódczyni.
Rzeczywiście, kobieta przegrywała. Jakiś gorylopodobny stwór, najwyraźniej mutant niższej klasy, rzucał nią jak workiem kartofli. Dziwne że jeszcze się trzymała. No, tyle co Storm otrzymała obrażeń w tym momencie, to wszyscy inni padli by trupem albo z połamanymi kościami. Po chwili przybiegła reszta jej grupy.
- Trzeba jej jakoś pomóc!- krzyknęła Jennifer startując do goryla. Podbiegła, lecz ten jednym machnięciem ręki, odrzucił ją na ścianę. Carter zaczął tworzyć mgłę, którą utrzymywał w dłoniach.
- Na co czekasz? Poślij ją do niego!- krzyknął Alex.
- Jeśli chcemy z nim skończyć, to proszę was abyście go jakoś do mnie zwabili.- jak powiedział, tak zrobili. Blondyn posłał w jego kierunku promień plazmy, który nic mu nie zrobił. Teraz ze wściekłością biegł na niego. Wtedy Carter wkroczył do akcji. Jakoś powalił wrogiego mutanta i posłał czarną mgłę prosto do jego głowy. Tak jak myślał, za duża jej ilość może pozbawić człowieka zmysłów a nawet życia. W tym przypadku zadziałał ten drugi wariant. Gorylopodobny mutant padł na ziemię, martwy.
- Doskonale, a teraz wychodzimy.- powiedziała Storm wstając z ziemi. Fabian i Diana podbiegli do niej, wzięli pod pachę i wszyscy razem wyszli z jaskini.
U Roberta było spokojnie, przynajmniej teraz. Rozmawiał o czymś z Billym a Bella gadała o czymś z Emmą. Po chwili jednak pod zamknięte teraz bramy Akademii, podeszła grupa mutantów Magneto. Było ich dwunastu. Jeden z nich podszedł do bramy i chwycił za metalowe pręty. Po chwili zniknął i pojawił się po drugiej stronie otwierając bramę. Jego koledzy wyszli i zaczęła się walka.
Robert wziął na siebie trójkę wrogich mutantów. Stanął w bezruchu i po chwili jego ciało zamieniło się w lód. Z jego rąk zaczął wydobywać się lód, który oderwał jego nogi od ziemi. Uniósł się i skierował na wrogów. Podczas lotu zamroził dwóch, lecz jeden uderzył go metalowym prętem, który najwyraźniej wyrwał z bramy. Robert odbił się od pręta i wylądował twarzą na ziemi. Podniósł się i zamroził biegnącego ku niemu wroga.
Dwóch mutantów zaatakowało Rebeccę. Jej moc polegała na tym że gdy się skupi, potrafi stworzyć iluzję otoczenia, dzięki czemu wrogowie nie zauważą jej, tylko miejsce które sobie wymyśliła. Lecz problem polegał na tym, że nie mogła się skupić. Jeden z mutantów strzelał w nią ogniem a drugi uniósł się nad ziemię i latał wokół niej. Gdy ten strzelający przez przypadek się potknął, Rebecca skorzystała z okazji i zamknęła oczy. Latający gościu stanął na ziemi i popchnął dziewczynę. Na całe szczęście, nastolatce udało stworzyć się iluzję. Pomyślała że wrogowie znajdują się na pustyni, bardzo piaszczystej i po chwili atakują ich Arabowie. Uderzyła o bramę i otworzyła oczy. Jej przeciwnicy krzyczeli w akcie paniki i biegali wokół własnej osi. Po chwili padli wycieńczeni.
Na Bellę i Emmę biegło czworo mutantów. Emma, jako że miała jedynie moc jasnowidzenia, mówiła Belli który z wrogów co zrobi. Dzięki temu poradziły sobie o wiele szybciej niż się spodziewały. Nie ucierpiały, nawet nie miały tkniętego skafandra. Trzeba przyznać że tworzyły zgrany duet. Przybiły piątkę i poszły pomóc innym.
Niestety, Christian sobie nie radził. Gdy tylko tworzył portale, ktoś chwytał go za skafander i rzucał o ziemię. Sytuacja powtórzyła się z dwadzieścia razy. Po chwili do podbiegł do niego Billy.
- Może pomogę?
- Przydałoby się.- powiedział z trudem Chris. Billy wskazał reszcie na jego towarzysza a następnie wskazał na Akademię. Dał reszcie do zrozumienia żeby go tam zanieśli a on sam zacznie walkę. Tak też się stało. Robert wziął pod rękę, ledwo stawiającego kroki nastolatka i razem z dziewczynami poszli do Akademii. Bella chciała pomóc Billemu, lecz ten wysłał ją z kwitkiem. Zawiedziona pobiegła za resztą.
- Zacne posunięcie chłopczyku.- zaśmiał się któryś z wrogów.
- Lecz głupio zrobiłeś. Zaraz wylądujesz w lepszym świecie.- powiedział inny i rzucił się na chłopaka. Billy otoczył się ognistą tarczą. Przeciwnik odbił się od niej, lecz zaczął się palić. Spanikował i uciekł. Po chwili Billy stworzył dwie kule ognia, które rzucił we wrogów. Trafił w obu przypadkach. Wrogie mutanty odleciały poza bramę i wylądowały gdzieś na drodze. Podnieśli się i uciekli. Po chwili wrócił Robert i dziewczyny w towarzystwie zastępcy Christiana, Jacoba.
___________________________________________________
No, jest i rozdział. Może i całkowicie poświęcony walkom w grupie Storm i Roberta, ale mam nadzieję że się podobał. Piszcie co o nim myślicie i widzimy się przy kolejnym rozdziale.
Elfik JoWita