Niepewnym krokiem cała grupka podeszła do przystanku. Starzec spojrzał na nich. Mieli nadzieję że Magneto odwróci wzrok i pójdzie gdzieś, lecz mylili się. Ten popatrzył na każdego z nich ze złowrogim spojrzeniem jednocześnie podchodząc do nich.
- Czyli, nie przystajecie na mojej propozycji?- zapytał.
- Ale czy my coś postanowiliśmy?- Chris próbował zbić Magneto z tropu lecz nieudolnie. Najwyraźniej starzec wiedział o tym że zgodzili się chodzić do Akademii.
- A nie? Sami powiedzieliście że po zakończeniu gimnazjum zapiszecie się do Akademii Xaviera, raczej teraz powinienem mówić że to szkoła Storm.- powiedział mścicie zaciskając pięści. Po chwili przystanek, przy którym stali mutanci zaczął zginać się w równych kierunkach. Ludzie, którzy to widzieli, zaczęli uciekać z krzykiem. Grupka nastolatków była zaskoczona tym co Magneto wyprawia.
- I w czym ci to pomoże co? Właśnie zabiłeś przystanek, brawo!- rzucił sarkastycznie Lucas. Magneto zdenerwował się i po chwili z ogromną szybkością znalazł się przy czarnowłosym chłopaku przyciskając go do ściany. Lucas próbował się wyrwać lecz uścisk był za silny. Próbował nawet użyć swoich mocy zadawania bólu, lecz nic z tego. Starzec był odporny na jego zdolności. Srebrnooki czuł jak opuszczają go siły i spuścił głowę w bok. Jen, Bella i Victoria pisnęły a Jacob namalował w powietrzu trójkąt, przedzielony koślawą linią w połowie, przywołując jednocześnie z podziemi, kolumnę skał która wybiła Magneto w powietrze. Lucas upadł na kolana i wziął głęboki wdech. Jennifer podbiegła do niego i pomogła mu wstać. Reszta także pobiegła do przyjaciela a Victoria stworzyła dookoła nich fizyczną barierę ochronną.
- Tak na wszelki wypadek.- pomyślała podbiegając do kucających przy Lucasie przyjaciół. Chłopak właśnie usiadł, opierając się o ścianę.
- Jak cię czujesz?- zapytał Christian a chłopak jedynie spojrzał na niego wzrokiem mówiącym: "Serio stary, serio?"
- Dobra, głupie pytanie.- poprawił się.
- Dlaczego dałeś się zaatakować?! Przecież mogłeś użyć mocy i było by po sprawie.- Bella wstała i skrzyżowała ręce na piersi.
- Myślisz że nie próbowałem?! Ten wariat jest odporny na moje zdolności!- krzyknął Lucas patrząc na przyjaciółkę. Dziewczyna poczuła dziwny ból w klatce piersiowej. Ukucnęła i złapała się w obolałe miejsce. Chłopak ocknął się a ból zniknął.
- Przepraszam. Naprawdę przepraszam, nie chciałem.- wstał i podszedł do Belli.
- Spoko, przecież nic mi nie jest. Ale na drugi raz uważaj, dobrze?- zapytała wstając. Ich spojrzenia spotkały się i patrzyli tak na siebie przez chwilę. W końcu Jacob udał że kaszle, aby zwrócić im uwagę. Lucas oderwał wzrok od niej.
- Dobrze.- odpowiedział. Po chwili wrócił także Magneto. Bez żadnego słowa rzucił w grupkę mutantów metalowym słupem, lecz dzięki barierze ochronnej Victorii, słup odbił się i padł na ziemię. Jacob po chwili skupił swój wzrok na hydrancie. Wyciągnął w jego kierunku rękę, a ten wybuchł. Woda stworzyła mały gejzer. Chłopak skierował wodę ze zniszczonego hydrantu w stronę Magneto, który próbował jakoś ją zatrzymać, lecz bezskutecznie. Woda otoczyła go, zamykając w wielkiej kuli, która uniosła się lekko nad ziemię. Jen potarła dłonią o dłoń tworząc małe iskierki a następnie skierowała ręce w kierunku kuli wodnej z Magneto w środku. Z jej dłoni wydobyły się pioruny, które uderzyły w wodę. Tak jak myślała, prąd przy zetknięciu się z cieczą stworzy porażenie lub zwarcie. Jednak w tym przypadku poważnie poraziła starca. Kula wodna pękła jak bańka, wypuszczając swojego więźnia. Trząsł się lecz po chwili wstał. Chciał jeszcze raz rzucić w nastolatków metalowym słupem, lecz Bella była szybsza. Wyciągnęła rękę w kierunku słupa i korzystając z mocy telekinezy, rzuciła nim w Magneto. Nie zdołał się obronić, oberwał na tyle mocno, że padł na ziemię jak długi. Bella odciągnęła słup mocą i podeszła do starca. Ukucnęła i sprawdziła czy oddycha.
- Spoko, żyje.- powiedziała przysłuchując się nierównemu oddechowi przeciwnika.
- To jeszcze nie koniec- zdołał wymamrotać. Dziewczyna wstała, otrzepała się i poszła do reszty.
Dochodząc do grupy przyjaciół, zauważyła jak dwójka... dzieci chyba chowała się za krzakiem. Rozpoznała jedynie sylwetki i kolor ubrań. Jedna należała do chłopaka a druga do dziewczyny. Skojarzyła ze sobą fakty z dzisiejszego spotkania i zawołała nastolatków po imieniu.
- Max i Phoebe, wyłaźcie zza tego krzaka!- krzyknęła do sylwetek powolnie wychodzących zza ich kryjówki. Miała racje, było to rodzeństwo i jednocześnie bratankowie Storm.
- Cześć.- przywitali się podchodząc do grupy mutantów.
- Widzę że asertywni jesteście.- zaśmiała się Jennifer.
- A co myślałaś? Że będę trenował kolejny raz to samo?- prychnął Max.
- Podobasz mi się gościu.- powiedziała puszczając do niego oczko a ten zaśmiał się.
- Storm was nie...- Bella nie zdążyła dokończyć gdyż zerwała się wichura. Zwiastowało to jedynie jedno.
- Osz cholera! Ciotka nas znalazła.- powiedziała Phoebe chowając się za bliźniaka. W ziemię uderzył piorun a wichura ustała. W miejscu uderzenia powiła się Storm w czarnym kaftanie rozpiętym pod szyją.
- Czy do was nie dociera że MUSICIE trenować?!- rozdarła się podchodząc do bliźniaków.- Idziemy!
- Nie!- powiedzieli jednogłośnie.
- Podajcie mi jeden powód, dla jakiego miałabym was nie zabrać z powrotem do Akademii?- powiedziała z rezygnacją a rodzeństwo spojrzało na siebie i po chwili powiedziało.
- Bo nie!
- No trzymajcie mnie bo nie wytrzymam!- krzyknęła Storm obracając się wokół własnej osi.
- Storm, spoko. Daj się dzieciakom wyszaleć. Jeden dzień ich nie zbawi jeśli nie poćwiczą.- powiedział Jacob podchodząc do kobiety. Ta spojrzała na niego z złowrogim spojrzeniem i układając ręce jakby chciała go udusić. Chłopak zamienił się w kałuże i popłynął do przyjaciół. Zamieniając się z powrotem w człowieka, rąbnął w Lucasa i razem upadli na ziemię, odsłaniając jednocześnie leżącego przy przystanku Magento. Storm spojrzała zdziwiona na ciało wroga.
- On nie żyje?
- Żyje.- powiedziała Victoria, obracając głowę i patrząc na Maxa. Ten widząc że dziewczyna mu się przygląda, uśmiechnął się i podszedł do niej.
- Czemu się tak na mnie patrzysz? Aż tak szpetny jestem?
- Wręcz przeciwnie! Jesteś bardzo przystojny!- krzyknęła i zobaczyła jak wszyscy, oprócz znokautowanych Jacoba i Lucasa, patrzą na nią ze zdziwionymi minami. Machnęła rękoma, przy okazji uderzając Maxa.
- Boże, sory!- krzyknęła zasłaniając się dłońmi.
- Bogiem nie jestem i nic się nie stało.- chłopak wstał i potarł się po obolałym policzku, w który oberwał.
- Dobraa! Idziemy!- powiedziała Storm, podchodząc do bliźniaków. Złapała ich za koszuli i pociągnęła za sobą w stronę bloku. Poszła za niego i zerwał się wiatr. Po chwili ustał, a to znaczyło że zniknęli.
Po godzinie czekania na autobus, grupka mutantów dojechała na ulicę, na której stały ich domy. Pożegnali się i każdy z nich poszedł do siebie.
* * *
Jennifer od powrotu do domu była jakaś dziwna aż w nocy źle się poczuła i jej rodzice zawieźli ją do szpitala. Podczas drogi rzygała jak kot i ciągle gadała o czymś jak naćpana. Okazało się że ma wirursówkę i gorączkę. Jej rodzice gdy byli w drodze do szpitala, zadzwonili do rodziców jej przyjaciół i poinformowali o wszystkim. Całą grupą spotkali się dopiero na lekcji zajęć artystycznych. Weszła do sali jako ostatnia i usiadła z Lucasem.
- To nic poważnego?- zapytała Bella obracając się do przyjaciółki.
- Okazało się że mam wirusówkę.- powiedziała.- Moi starzy nie potrzebnie narobili zamieszania. Sorki.- przeprosiła.
- Czy to zaraźliwe?- zapytał Chris. Nigdy nie chorował na żadną chorobę. Pozazdrościć odporności organizmu.
- Jeśli będziesz pił z mojej butelki lub całował się ze mną, to tak, będziesz chory na wirusówkę.- zaśmiała się donośnie. Jej przyjaciele także się zaśmiali a Christian zarumienił się. Nauczycielka uciszyła ich i wróciła do omawiania obrazu. Z racji tego iż praktycznie każdy nudził się na tej lekcji, pani Rosie postanowiła zadać im pracę na lekcji. Każdy z nich musiał opisać wybrany obraz. Część klasy wyśmiała ten pomysł a część się zgodziła. Nasi mutanci byli w tej połowie która się zgodziła. Nie chcieli mieć problemów przed końcem roku. Wybrali ten sam obraz. Był to olej na płótnie polskiego malarza Jana Matejki. Obraz nazywał się "Bitwa pod Grunwaldem". Gdy oddali nauczycielce gotowe prace, ta zdziwiła się. Mimo że opisywane było jedno dzieło to każdy z nich przedstawił w zupełnie innym świetle. Była pod wrażeniem. Nastolatkowie wrócili do ławek i czekali na dzwonek, który zadzwonił po pięciu minutach.
Wszyscy wyszli z klasy i kierowali się do wyjścia ze szkoły. Była to ich ostatnia lekcja, bo zwolniono ich z matematyki. Zadowoleni poszli do parku. Minęli krętą uliczkę i doszli do miejsca wczorajszej walki z Magneto. Przystanek był zniszczony a w miejscu w którym leżał ich wróg, zostało dziwne nakrycie głowy. Gdy Jen podeszła bliżej by zobaczyć co to jest, zdziwiła się. Wzięła to coś do ręki.
- To hełm.- powiedziała głosem jakby chciała przekonać samą siebie.
- Przecież on nic wczoraj takiego nie miał.- powiedziała Bella podchodząc do przyjaciółki. Jennifer wręczyła jej hełm i odeszła w kierunku wejścia do parku. Reszta ruszyła za nią. Jedynie Bella została w tym samym miejscu. Oglądała uważnie hełm, jakby chciała znaleśc jakąś wskazówkę. Jedyne co znalazła to kłopoty. I to wielkie. Zza przeciwległej ulicy wybiegli jacyś ludzie. Nie, nie to nie byli ludzie. To byli mutanci Magneto. Wyglądali normalnie i gdyby nie te noże w rękach, Bella nabrała by się że to zwykli mieszkańcy miasta. Niestety, podwładni starca biegli na nią z broniami wystawionymi i gotowymi do ataku. Dziewczyna wystraszyła się i zaczęła uciekać w kierunku parku. Jej przyjaciele widząc że nastolatka ucieka od tamtych mutantów, bez wahania postanowili jej pomóc. Victoria stworzyła tarczę dookoła ich. Jeden z wrogów rzucił nożem, lecz ten się odbił od bariery. Kolejny rzut i o dziwo, bariera padła. Wszyscy byli zdziwieni, a najbardziej Vica. Wyszła na czoło grupy i jeden z mutantów z włosami postawionymi na jeża, cisną w nią ostro zakończonym kolcem. Leciał prosto na nią. Była pewna że odbije atak, jednak stało się zupełnie inaczej.
Usłyszała jak ktoś po jej lewej stronie klasną, przy czym stworzył falę dźwiękową, która zniszczyła kolec. Nie mogła zobaczyć kto to jest bo zasłaniały jej drzewa. Potem usłyszała jak po prawej kolejny niewidoczny ktoś także klasnął tworząc kolejną falę. Tu także chciała zobaczyć kto to jest, lecz było to samo. Drzewa. Ta jednak byłą skierowana we wrogich mutantów. Siła ataku byłą na tyle wysoka że odrzuciła wrogów na ścianę bloku oddalonego o kilkanaście metrów. Potem Victoria usłyszała jak te coś po dwóch stronach zaczyna biec w kierunku wrogów. Ona również to uczyniła łapiąc za rękę Lucasa i Jennifer. Resztę zostawiła bo odłamek kolca skierowanego w nią, trafił Jacoba w prawą rękę. We trójkę pobiegli do wyjścia. Gdy tylko dotarli do miejsca w którym znajdowali się mutanci Magneto, okazał się że nikogo nie ma. Po chwili Lucas dostał czymś czarnym w nogę. Z bólu ukucną i spojrzał za siebie. Jeden z wrogów tworzył czarne dyski, którymi rzucał w jego i jego przyjaciółki. Vica starała się odbijać nadlatujące dyski swoją mocą, lecz za każdym nowym atakiem wroga robiła się coraz słabsza. Srebrnooki wstał i spojrzał na przeciwnika. Zmrużył oczy a tamten padł na ziemię, łapiąc się za barki. Najwyraźniej na nich skupił się chłopak. Ból przybierał na sile a towarzysze wrogiego mutanta wyskoczyli zza blogu. Victoria stworzyła podwójną barierę dookoła jej i przyjaciół. I nagle ni stąd ni zowąd zaczął padać deszcz ognia. Ogniste kule wyłaniały się z czerwonej, wielkiej chmury i leciały w kierunku wrogów. Jedna z nich trafiła mutanta o zielonych włosach. Zaczął się palić, więc Jen potarła dłońmi i stworzonym prądem poraziła wroga. Padł nieprzytomny na ziemię. Gdy tylko reszta zaczęła uciekać, na końcu ulicy pojawiła się wielka, wodna ściana. Mutant, który wcześniej cisnął w Vicę kolcem, próbował przejść przez nią, lecz zamiast tego spotkała go bolesna kara. Woda zamieniła się w lód i zamroziła gościa w połowie. Lucas właśnie kończył ze swoim wrogiem. W jego srebrnych oczach pojawiło się coś mrocznego, strasznego. Jennifer widząc to, poklepała przyjaciela po ramieniu lecz to nie pomogło. Posłała mu kuksańca między żebra a ten otrząsnął się a wrogi mutant wstał. Lecz nie na długo. Po chwili z ziemi wyłoniły się pnącza, które zebrały każdego wroga i podniosła nad ziemię a lodowa ściana stopniała uwalniając jednocześnie zamrożonego wroga. Lecz nie zdążył uciec. Ktoś lub coś uniosło go niewidzialną siłą i skierowało do jego pobratymców, zawiązanych w pnącza.
Zza drzew wyłoniły się dwie osoby. Nasza trójka mutantów była bardzo zdziwiona tym widokiem. Nigdy by się nie spodziewali. Zaśmiali się radośnie i podbiegli do sprawców tych dziwnych ale pomocnych zjawisk.
______________________________________________________________
I już po testach. Wczoraj językowe były. Pisałam niemiecki ale tylko podstawę, do rozszerzenia się nie rwałam. I od razu sorry ze rozdzial nie pojawil sie wczoraj ale wrocilam do domu ok.20.00 (tiaa, oblewalismy zakonczenie tych tortur) a potem pojechalam z przyjaciolmi na maraton komedii i nie bylo kiedy wrzucic tego rozdzialu.
Ale oto kolejny rozdział przygód naszym mutantów. Może AŻ tak ciekawie się nie skończył, ale ważne że jest.
Ale oto kolejny rozdział przygód naszym mutantów. Może AŻ tak ciekawie się nie skończył, ale ważne że jest.
Mam nadzieję że nie był za bardzo nudny i nie znalazła się tam masa błędów :)
Wiecie, po testach mózg nie myśli tak samo, a po kinie bylam i na pół żywa kiedy sprawdzałam rozdział.
Jesteście ciekawi kto pomógł pokonać mutantów Magneto? Jeśli tak to zachęcam do czekania na kolejny!
A może macie swoje domysły, kto to mógł być? Jeśli tak to piszcie to koniecznie w komentarzach!
No, to ja Was pozdrawiam i całuski ślę :**
Elfik JoWita
PS. Kolejny rozdzial pojawi sie w sobote za tydzien.
PS. Kolejny rozdzial pojawi sie w sobote za tydzien.