piątek, 9 maja 2014

Rozdział 5

Rozdział 5- Pierwszy dzień w Akademii


      Reszta wczorajszego dnia minęła nowym uczniom bardzo przyjemnie. Po szesnastej, Storm zwołała zebranie na którym przestawiła nowych innym uczniom i przedstawiła nowego nauczyciela. Po zebraniu wszyscy uczniowie zorganizowali imprezę przy basenie, która trwała do trzeciej nad ranem. Zmęczeni mutanci poszli do swoich pokoi i zasnęli. Zajęcia zaczynały się o dziewiątej więc mieli trochę czasu na odespanie szalonej nocy. Ale wracając do normalnego biegu wydarzeń.
      Po ósmej szóstka nowych mutantów obudziła się, przebrała i zeszła na dół na śniadanie. Wszyscy uczniowie już tam przesiadywali. Niektórzy przysypiali a niektórzy byli pełni energii. Nasi bohaterowie zaliczali się do tej zasypiającej połowy.
- Hej. Jak tak po wczorajszym?- przywitała się Phoebe widząc jak jej nowi znajomi wchodzą do kuchni. Siedziała obok Maxa, który spał i po chwili zachrapał przesłodko i złapał się za rękę bliźniaczki. Ta zaśmiała się i drugą zaczęła jeść płatki.
- Na drugi raz nie biorę w czymś takim udziału. Jestem niewyspany jak jeszcze nigdy.- powiedział Jacob przeciągając się. Podszedł do lodówki i coś z niej wyjął. Reszta usiadła do stołu.
- No, trochę to się przeciągnęło.- Bella ziewnęła i potarła się po oczach. Max znów zachrapał słodko i przewrócił się na drugi bok co skutkowało upadkiem na podłogę. Runął z hukiem a po chwili wstał jak poparzony.
- Co? Gdzie? Jak?- pytał nieco zdziwiony. Wszyscy zaśmiali się i wrócili do poprzednich czynności.
- Zasnąłeś, zachrapałeś i spadłeś.- streściła Jennifer biorąc łyk soku pomarańczowego. Max nieco poczerwieniał na twarzy.
- Chyba wiem jak nas postawić na nogi, bo w takim stanie to na lekcji nie wytrzymamy.- powiedziała Phoebe uśmiechając się przebiegle. Wyciągnęła rękę w stronę kranu, z którego zaczęła wydobywać się woda. Skierowała nią w każdego mutanta, przebudzając do reszty. Woda była zimna jak cholera, więc nie dziwne że wszystkich postawiło na nogi, lepiej niż po kawie. Pojawiły się jęki.
- To było złe, siostra! Ale przydatne.- powiedział Max wycierając oczy.
- No sory, inaczej byście zasypiali pod drodze do sal. Wybaczcie.
- Spoko, sam miałem tak zrobić.- powiedział Lucas wstając od stołu.- Wybaczcie, ale idę się przebrać. Do zobaczenia na lekcji.- powiedział na wychodne. Reszta jego przyjaciół dokończyła jeść i także poszli do swoich pokoju w celu ubrania czegoś suchego.
       Po przebraniu się wszyscy spotkali się przed salą, w której miała za chwilę zaczynać się lekcja wiedzy teoretycznej. Tutaj nie było dzwonków czy innych przyrządów mówiących o zaczynaniu się zajęć, więc jakże wielkie zdziwienie było gdy chwilę po ich przybyciu, przyszła i nauczycielka. Była nią Marie D'Acanto. Była mutantką, która z miłości chciała stracić swoją moc, lecz coś poszło nie tak i dalej posiada zdolność do chwilowego odbierania mocy innych mutantów. W przypadku zwykłych ludzi, odbierała im energię. Miała czarne, długie włosy z białym pasemkiem. Oczy miała zielone i piękne. Ubrana była zwyczajnie, to znaczy w czarną koszulkę na ramiączkach, jeansy i fioletowy szal. Miała też na dłoniach rękawiczki. Najwyraźniej odbierała moce poprzez dotyk. I chyba sama do końca nie kontroluje swoich mocy, skoro musi bronic się w taki sposób. Kobieta otworzyła drzwi od sali lekcyjnej, po chwili do niej wchodząc. Reszta uczniów także weszła i ostatnia osoba która weszła, zamknęła drzwi. Był nią Carter. Poszukał wzrokiem gdzie mógł by usiąść. Po chwili błądzenia wzrokiem, znalazł wolne miejsce obok Belli. Podszedł do ławki i usiadł. I w tym momencie zaczęła się lekcja.
- Witam was wszystkich. Witam też nowych uczniów w naszej Akademii. Nazywam się Marie D'Acanto i będę was uczyła o waszych mocach oraz stopniach ich władania. To może przedstawicie się nam?- zapytała nauczycielka.
- To ja zacznę.- powiedziała Victoria wstając z krzesła. Jej przyjaciele byli zdziwieni zachowaniem koleżanki, bo wcześniej, to znaczy w poprzedniej szkole, mało się odzywała na lekcjach, nigdy nie zaczynała pierwsza z kimś rozmowy, a tutaj? No proszę, jak szybko się zmieniła. Czy to może temu że Max ma z nią i jej przyjaciółmi zajęcia?
- Nazywam się Victoria Leyton i mam piętnaście lat. Wczoraj, razem z przyjaciółmi, skończyłam naukę w gimnazjum. Moją mocą jest tworzenie barier fizycznych i psychicznych. Dowiedziałam się o tym gdy miałam dwanaście lat.- usiadła.
- Bardzo mi miło Victorio. To może teraz ty?- wskazała dłonią na Christiana.
- No dobrze.- wstał.- Nazywam się Christian Dust i też mam piętnaście lat. Moją mocą jest możliwość teleportowania się gdziekolwiek chcę.
- To teraz ja!- krzyknął Jacob zanim Marie dała mu możliwość wypowiedzenia się. Lecz nie przejęła się spontanicznością swojego ucznia. Uśmiechnęła się i wskazała na niego ręką, co znaczyło że może mówić.
- Nazywam się Jacob Colbert i także mam piętnaście lat. Moją mocą jest panowanie nad czterema żywiołami. Dowiedziałem się o tym przy kłótni z rodzicami. Nieprzyjemne wspomnienie...- zmrużył oczy i usiadł.
      Reszta nowych uczniów także się przedstawiła i przeszli do lekcji. Rozmawiali na niej o swoich mocach, jak bardzo mogą być niebezpieczne i jakie w ogóle są. Marie opowiedziała nieco o swojej mocy. Spodziewała się że nikogo to nie będzie interesowało, lecz zdziwiła się. Cała klasa słuchała jej z uwagą i niebywałym zainteresowaniem. Gdy lekcja zakończyła się, pożegnała swoich uczniów a ci wyszli z klasy, kierując się w różnych kierunkach. Ich grupa podzieliła się na dwie różne. Jedna ruszyła w kierunku zielarni, a druga na zewnątrz. Nasi bohaterowie byli w tej połowie która ruszyła na podwórko.
       Gdy tylko tam się znaleźli, zobaczyli Lisę, Fabiana i jeszcze jedną dziewczynę, której nie znali. Była trochę podoba do Fabiana. Była średniego wzrostu, miała długie, brązowe włosy i piwne oczy. Ubrana była w sukienkę do kolan.
- O jesteście!- zawołała Lisa podchodząc do grupki przyjaciół. Za nią szli Fabian i ta dziewczyna.
- Ludzie, chcę wam kogoś przedstawić. To jest moja siostra.- zaczął chłopak.
- Diana Olzon. Jestem tu od dzisiaj i nie do końca łapię o co w tym wszystkim chodzi.- przedstawiła się dziewczyna.
- Spoko, nie ty jedna.- powiedział Christian wyłaniając się z tłumu. Diana uśmiechnęła się. Po chwili z budynku wyszła Ororo, ubrana w ten czarny strój.
- A wy czemu nie przebrani? Przecież zaraz mamy trening! Już do przebieralni!- mutanci poważnie potraktowali słowa Storm i w pośpiechu pobiegli do Akademii. Gdy weszli do środka, pobiegli do szatni, która była na końcu długiego korytarza. Gdy w końcu dobiegli do swojego celu, dziewczyny weszły do swojej szatni a chłopacy do swojej. Po piętnastu minutach zjawili się przed wejściem do zamku.
- No, skoro już jesteście to opowiem o dzisiejszym treningu.- powiedziała podnosząc patyk z ziemi.- Dzisiaj trenować będziemy w lesie. Jeśli wierzyć naszym informatorom, Magneto ma tam swój obóz, więc jeśli przepędzimy jego ludzi stamtąd będziemy mieli spokój, przynajmniej na jakiś czas. Puki co, wszystko jasne?- zapytała. Wszyscy przytaknęli gestem głowy. Po chwili przybiegł mężczyzna, także ubrany w czarny strój.
- Witam, jestem Robert Drake i jestem waszym trenerem. Storm poprosiła mnie o uczestniczenie w waszym treningu, więc zaczynajmy.
- Christian, mógłbyś nas przenieść do tego lasu?- zapytała Ororo.
- Jasne, tylko do którego bo bez tej informacji nie otworzę portalu.- powiedział chłopak. Storm podeszła do niego i szepnęła mu do ucha gdzie kogo ma przenieść. Pokiwał głową i pociągnął palcem w powietrzu. W miejscu, w którym namalował linię prostą, pojawiło się zniekształcenie a po chwili otworzył się portal. Patrząc w niego, można było zauważyć dokąd Chris chce wszystkich przenieść. Gdy byli gotowi, przeszli przez niego i znaleźli się na skrajach lasu.
          Gdy tylko pojawili się w odpowiednim miejscu, każdy z nich poczuł zapach dymu. Domyślili się że gdzieś niedaleko jest ktoś. Od razu obstawili że jest to ten obóz o którym wspomniała Storm przy Akademii.
- No więc słuchajcie. Gdy tylko wejdziemy do lasu, musimy trzymac się razem bo tylko wtedy damy im radę. A gdy już znajdziemy obóz, działajcie instynktownie lecz myślcie co robicie. Emmo, możesz sprawdzić czy nie pojawią się nieproszeni goście?- zapytała Storm niskiej dziewczyny o rudawych włosach. Pokiwała głową i zamknęła oczy.
- Czysto. Tylko w obozie roi się od mutantów.- powiedziała Emma.
- Bardzo dobrze. Ruszajmy więc. Victorio, mogła byś stworzyć barierę, tak na wszelki wypadek?
- Nie ma problemu.- powiedziała i stworzyła barierę która otoczyła każdego w jej zasięgu. Gdy byli gotowi, ruszyli w stronę lasu. Drzewa rosły tu bardzo blisko siebie, jakby tworzyły mur obronny. W sumie, to wszystko jest możliwe. Storm i reszta zapuścili się głębiej. Teraz, drzewa rosły normalnie. Były między nimi odstępy i gdzieniegdzie znajdowały się nawet młode sadzonki. Teraz las wyglądał bardziej przyjemnie niż na pierwszy rzut oka. Raptownie cała grupa usłyszała ćwierkanie ptaków. Odruchowo spojrzeli na stworzona, lecz po chwili uspokoili się. Jako że w ich grupie znajdował się chłopak, który zna mowę zwierząt, poprosił Victorię o opuszczenie bariery. Podszedł bliżej ptaków, siedzących na drzewie i wsłuchiwał się w ich ćwierkanie.
- Są blisko. Musimy iść prosto i trafimy na ich obóz.- powiedział i wrócił do grupy. Victoria znów stworzyła barierę i ruszyli przed siebie.
- Bądźcie w gotowości. Cholera wie na kogo się tam natrafimy.- powiedział Robert. Wszyscy przytaknęli i ruszyli dalej. Młodzi ludzie byli zdenerwowani i nie ma co się im dziwić, to jest ich pierwszy trening w terenie. Wczoraj się znaleźli w Akademii a już kolejnego dnia taka przygoda. Victoria okratkiem spoglądała na Maxa i okazało się że on także tak robił. Gdy ich spojrzenia spotkały się, zarumienili się i wbili spojrzenie w ziemię. Lucas i Lisa o czymś szeptali, a reszta była pogrążona w ciszy. Po chwili i dwoje szeptunów zaprzestało tej czynności i szli cichutko. Gdy dostrzegli namioty, byli pewni że za chwilę stoczą zażartą walkę z mutantami Magneto. Obóz znajdował się w dole małej górki a grupa mutantów z Akademii była na niej, dzięki czemu widzieli więcej ale byli też łatwymi celami.
- Ktoś tam jest!- krzyknął jakiś mutant z obozu i po chwili pojawiła się reszta. Było ich trzydziestu.
- Nie no, to nie fer! Ich jest więcej!- jęczał Jacob.
- Ale my jesteśmy silniejsi.- powiedziała Emma.
- No chyba ty. My jesteśmy tu od wczoraj.- powiedziała Bella.
- Co tak stoicie, cymbały?! Brać ich!- krzyknął wrogi mutant i jego pobratymcy biegli w kierunku Storm i jej grupy. Ororo zaświeciły się oczy, uniosła się nad ziemię i rozłożyła ręce. Zerwał się silny wiatr a po chwili w miejsce, w którym stało najwięcej wrogów, uderzył piorun. Kilku z nich zostało porażonych i padli na ziemię, trzęsąc się. Inni atakowali grupę Storm, lecz bezskutecznie. Bariera Victorii była na tyle silna, by opierać się kolejnym atakom. Lecz w pewnym momencie, została zniszczona. Widząc to, wrogowie zaśmiali się i ruszyli ku tym dobrym. Storm jeszcze raz przywołała piorun, lecz nie trafiła. Spojrzała wymownie na Roberta. Po chwili jego dłonie otoczyła lodowa aura i cisną w jednego z wrogich mutantów wiązką lodu. Trafił, a wróg padł na ziemię, zamrożony. Jeden z wrogów zaczął strzelać w Lucasa i Lisę ostro zakończonymi gałęziami. Omijali niemal każdy pocisk, ale w któryś z nich trafił Lisę w rękę. Uklęknęła na ziemi, dotykając jej niebolącą ręką. Po chwili przed nią i Lucasem wyrosły grube pnącza, które osłaniały ich przed wrogimi pociskami. Wyciągnęła gałąź i gdy zobaczyła lejącą się ciurkiem krew, zaczęła się uzdrawiać. Zamknęła oczy i jej ranna ręka zaświeciła na zielono. Pnącza nie wytrzymały i padłe martwe na ziemię. Lucas spojrzał na mutanta, który ich ostrzeliwał i po chwili zaczął zwijać się z bólu. Lisa wstała, poklepała przyjaciela po ramieniu i ten zaprzestał używania zdolności. Za to, dziewczyna stworzyła mocą sieci, które rzuciła w kierunku wrogów. Jedna z nich trafiła tego, który ich ostrzeliwał a jedna w któregoś który zaczął biec w ich kierunku.
       Ogółem, to już pokonali dziesięciu mutantów, lecz zostało im jeszcze trochę. Max i Phoebe zaczęli ostrzeliwać wrogów to kulami ognia, to wody lub też światła. Jacob przywołał ogromny podmuch wiatru, który zmiótł trzech wrogów. Uderzyli oni o drzewa i nie wstawali. Najwyraźniej albo stracili przytomność, albo zginęli. Dwoje wrogich mutantów zaczęło atakować Bellę. Ta broniła się jak mogła, lecz w pewnym momencie jeden z nich podszedł na tyle blisko, żeby uderzyć dziewczynę. Niestety, nikt tego nie widział bo każdy był zajęty walką z atakującymi ich wrogami. Gdy sytuacja wydawała się beznadziejna, a wróg był coraz bliżej, Bella zauważyła leżące drzewo. Wyciągnęła ku niemu rękę i po chwili ono uniosło się, i skierowała je we wroga. Nie mogła nie trafić. Wróg padł martwy na ziemię. Drugi, widząc to co dziewczyna uczyniła, uciekł. Lecz Bella była na tyle wściekła, że użyła mocy na nim. Uniosła go nad ziemię, obróciła frontem do siebie i przybliżyła. Spojrzała mu głęboko w oczy lecz widziała w nich nic innego jak obłęd i wściekłość. Gwałtownie odsunęła od siebie rękę, co skutkowało rzuceniem wroga o pobliskie drzewo. Osunął się i padł na ziemię. Teraz wrogów zostało pięciu. Jacob otoczył ich ognistym kręgiem a Phoebe ich zamroziła. Bella znalazła jakieś druty czy coś podobnego i używając mocy, otoczyła nim wrogów. Zacisnęła a Jennifer podeszła do nich i położyła dłonie na drucie i poraziła ich prądem.
- Brawo moi kochani. Udało nam się rozbić jeden z obozów Magneto. Ale dla bezpieczeństwa, wracajmy do Akademii.- powiedziała Ororo i spojrzała na Chrisa. Ten wiedział o co chodzi i otworzył portal, prowadzący do zamku. Przeszli przez niego i po chwili znaleźli się na terytorium szkoły.

_______________________________________________

Tak, wiem. Spieprzyłam totalnie opis ich walki z mutantami Magneto. Mimo iż ślęczałam nad nim cztery dni, nie mogłam wymyślić nic innego, nic lepszego niż to. Kurde! Jestem na siebie wściekła, bo mogłam lepiej to napisać ale nie miałam lepszej wizji. A i tak cud że rozdział się pojawił bo mam niezły zapierdziel. Niby testy gimnazjalne się skończyły, ale teraz muszę wybrać kolejne szkoły, w których muszę się uczyć! Boże... to jest trudne!
Ale do rzeczy, jak oceniacie ten rozdział? Podobał się wam czy nie?
Piszcie w komentarzach!
Pozdrawiam i do następnego,
Elfik JoWita
PS. Za godzinę pojawi się post, w którym napiszę kto wygrał konkurs na "Bohatera czytelnika"

15 komentarzy:

  1. Nie przesadzaj! Bardzo dobrze opisałaś walkę :) Coraz bardziej mnie zaczyna wciągać ta Akademia :) nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! !!!!!!!!!!! :) Ciekawe co znowu wymyśli Magneto :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział. Świetnie opisałaś walkę :3 Zazdroszczę Ci talentu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tiaaa, talentu. Chyba dziwności umysłu xD
      Dziękuje za komentarz :*

      Usuń
  3. Rozdział nie jest zły, nie dramatyzuj ^^
    Lucas i Lisa.... hmmm, nadal- nein! XD
    Maxiu i Victoria- nooo, tu jest okej, zezwalam zgodę na udzielenie ślubu! ♥
    Wyniki za godzinę? D: Trzeba czekać.
    I ten, hmmm, ogólnie to czekam na nn :D
    Ahoj.
    Króliczek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BEDE!! BEDE DRAMATYZOWAWYWAC! xD
      Już się ogarniam, już... :D
      Lucas i Lisa i tak będą ze sobą, więc cichaj dziewko! (dzisiaj tym tekstem zgasił mnie kolega)
      A Maxio i Vica... to jeszcze jeszcze do ślubu im brakuje, ale kto wie... ha ha xD
      Dziękuje za komentarz :*

      Usuń
  4. Hahahaha, śpiący Max wymiata! ^^
    Hmm, PIERWSZY trening w miejscu, gdzie może dojść do konfrontacji z wrogiem chyba nie jest najlepszym pomysłem. Ale opis bardzo dobry, jak zawsze zresztą :)
    "Victoria okratkiem spoglądała na Maxa i okazało się że on także tak robił" - chyba "ukradkiem" ;)
    "Nie no, to nie fer!" - "fer" jest jedynie fonetycznym brzmieniem słowa "fair", które w języku polskim się nie spolszcza i w każdym wypadku należy pisać "fair".
    Tyle uwag.
    Rozdział oceniam jako ciekawy i bardzo dobry :)

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem, to opis walki jest jakiś taki... wybrakowany. Ale miło że Wam się podoba.
      Dziękujęę :*
      PS. Twoja postać taka... mroczna. Lubię to. Pojawi się jakoś tak w weekend, w zakładce oczywiście, razem z innymi ważnymi bohaterami :D

      Usuń
  5. Oj tam. Jest dobrze :) Świetnie opisujesz. Czekam na kolejny.
    ---
    Haha znam ten ból. W prawdzie ja z wyborem szkoły nie mam problemu, ale teraz nas męczą różnymi sprawdzianami :/// Wystawianie ocen, walka o pasek. Masakra ;-;
    Pozdrawiam i weny :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Boże, może i na prawdę dobrze opisuję?? Ej, nie! Elfik, ogar! Za dobrze o sobie myślisz, ogar kobieto!
      I wracam. Jeszcze raz dziękuje za komentarz.

      Usuń
  6. Przepraszam, że tak późno. Wybaczysz?
    Rozdział świetny. W sumie, tak jak zwykle.
    Czekam na nn.
    Pozdrawiam,
    Paulina A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ty chyba dawno w DUPĘ nie dostałaś!
      No chyba logiczne że wybaczam, jeszcze raz o to zapytasz to się obrażę ^^
      Wpadasz kiedy możesz, to jest zrozumiałe.
      Dziękuje za komentarz :*

      Usuń
  7. Phoebe miała dobry pomysł z tą wodą XDD! Też by mi się przydało D:
    W sumie to współczuje naszym mutantom, że ledwo skończyli gimnazjum i musieli się przenieść do następnej szkoły. Zero wakacji :c
    Matko, Elfiku, wali mi się w głowie od ilości tych bohaterów XDDD. Już nie poznaję nikogo, z wyjątkiem postaci z x-menów i twoich głównych bohaterów!
    Ach, Victoria i Max, coś się święci ohoho. Moc translatora ptaków XDD - dobree.
    Tacy młodzi, a już zabijają ;( smutam. Opisy walki były fajne, nie wiem o co chodzi ^___^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już ci mówiłam, listę z bohaterami zrób :D
      A co do opisów to ja... to ja... to ja... MAMO!!!! No kurde, bo wydają mi się jakieś takie, no nie wiem, wybrakowane. Ale najważniejsze że się podobało.
      Dzięki za komentarz :*
      I pamiętaj, lista z bohaterami to klucz do zwycięstwa! xD

      Usuń
  8. Świetny opis walki! :D Rozdział ogólnie świetny!

    OdpowiedzUsuń