Zapraszam do wypełniania ankiet odnośnie bohaterów :D
______________________________________________________________
Rozdział 4- "Witajcie w Akademii"
-
Max? Phoebe? Co wy tu robicie? Niech zgadnę, znowu uciekliście Storm?- stwierdziła Jen. Lecz coś było nie tak, teraz rodzeństwo ubrane było inaczej niż kilka minut wcześniej. Ubrani byli, w podobny jak ten Storm, czarne kaftany. Również rozpięte było pod szyją. Albo było w nich piekielnie gorąco albo po prostu tak się je nosiło.
-
Nie, tak wyglądają nasze treningi.- powiedziała Phoebe podchodząc do trójki mutantów. Po chwili brat bliźniak dziewczyny także podbiegł do znajomych.
-
Dzięki za pomoc. Gdyby nie wy... byśmy skończyli na intensywnej terapii, jak nie gorzej.- powiedział Lucas masując obolałe miejsce w które oberwał dyskiem.
-
Dalej boli?- zapytała Vica patrząc jak jej przyjaciel skrzywia się z bólu.
-
Nie, swędzi!- powiedział ironicznie.
- A co mu się stało?- zapytała Phoebe podchodząc do chłopaka. Lucas chciał już powiedzieć, lecz Jennifer go uprzedziła.
-
Dostał czarnym dyskiem w nogę od...- obróciła się i spojrzała na zaciśniętego w pnączu mutanta, pokazując na niego palcem. -
Od niego!
-
Darkdisk, można był się domyśleć.- powiedział pod nosem Max. -
Chodźcie, niedaleko jest Lisa. Ona potrafi uzdrawiać, więc mu pomoże.- podszedł do srebrnookiego, wziął go pod ramię i w piątkę poszli do parku.
Powolnym krokiem doszli do reszty. Jacob krwawił z miejsca w które dostał odłamkiem kolca. Nagle zza drzew wyszła średniego wzrostu blondynka o zielonoszarych oczach. Ubrana była także w czarny kaftan, więc od razu można było się domyśleć że jest z Akademii.
-
Lisa, chodź tu!- zawołał Max, puszczając Lucasa. Dziewczyna przybiegła i widząc co dzieje się z Jacobem, uklęknęła przy nim i położyła dłonie na jego ranie. Ze zranionego miejsca wydobyło się zielone światło a gdy Lisa zabrała ręce, po ranie nie było śladu, no może jedynie strup.
-
Dziękuję ci mój aniele. Mówił ci ktoś że jesteś piękna?- majaczył blondyn.
-
A temu co?- zapytał rozbawiony Chris.
-
Kolec był zatruty, więc trochę po maja...- przerwała iż Jacob pchał łapy tam gdzie nie powinien, a ściślej mówiąc w stronę dupną. Klepnęła go w rękę, na dodatek tą uzdrawianą, a chłopak jedynie wydał z siebie coś w stylu: "
Mrr..." lecz w jego wydaniu wyszło to zupełnie inaczej. Wszyscy zaczęli się śmiać, jedynie Lisa zrobiła wielkie oczy i wstała. Podeszła do siedzącego na ziemi Lucasa. Chłopak znów masował bolącą nogę. Blondynka ukucnęła przy nim i odruchowo spojrzała mu w oczy, przez co on spojrzał w jej.
-
Masz piękne oczy.- powiedziała, odrywając od niego wzrok. Dotknęła jego nogi w miejscu bólu i zamknęła oczy. Po chwili pojawił się zielony blask.
-
Dziękuję. Za komplement i pomoc.- powiedział Lucas znów patrząc w jej oczy. Lisa uśmiechnęła się i zabrała dłoń.
-
Też masz piękne oczy.- powiedział po chwili. Teraz uzdrowicielka zrobiła się czerwona jak burak. Oboje wstali i całą grupą podeszli do dalej majaczącego Jacoba.
-
Długo jeszcze będzie odwalał te cyrki?- zapytała Bella patrząc na przyjaciela.-
Bo szczerze, to przeraża mnie w tym stanie.- i w tym momencie Jacob wstał z dziwnym uśmiechem na twarzy. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy i powoli odwróciła się do niego frontem. Ten złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie, całując w usta. Wszyscy zrobili słynne: "
Uuuu...". Bella oderwała się od odurzonego przyjaciela, zrobiła zamach i wymierzyła siarczystego liścia.
-
No właściwie, to chyba już.- odpowiedziała Lisa śmiejąc się wniebogłosy razem z resztą. Jacob potrząsną głową i złapał się za obolały policzek.
-
Co się stało?- zapytał. Nikt nie odpowiedział, jedynie wszyscy pokierowali się do wyjścia z parku, dalej się śmiejąc.
-
No weźcie, co się ze mną działo?!- chłopak pytał biegnąc za przyjaciółmi.
* * *
Minęły dwa tygodnie od akcji w parku. Ten czas minął wszystkim spokojnie i bez większych problemów. Dlaczego większych a nie wcale? Bo Jen, niby przez przypadek, na basenie poraziła swoją największa rywalkę, Jacob znów podpalił drzwi w sali biologicznej a Vica znokautowała kilku gostków swoją tarczą. Ach... tak to była z nastoletnimi mutantami. Dzisiaj był ich wielki dzień, zakończenie roku szkolnego. Wszyscy uczniowie wyglądali bardzo pięknie. Nasi mutanci także. Za chwilę miało nastąpić spotkanie z dyrektorką na boisku. Elita właśnie szła korytarzem kierując się na boisko.
- Pamiętacie że dzisiaj spotykamy się ze Storm w parku o trzynastej?- zapytał Jacob.
- No jasne, tylko nie zacznij majaczyć do niej że jest piękna niczym anioł.- zaśmiała się Jen. Reszta także po chwili zaczęła się śmiać.
- Ha ha, zabawne jak cholera!- oburzył się blondyn. Stanął na środku korytarza i tupnął nogą niczym zdenerwowana księżniczka, krzyżując ręce na piersi. Wszyscy przewrócili teatralnie oczami i powiedzieli jednogłośnie.
- Przepraszamy.
- No, to możemy iść dalej.- dołączył do grupy i razem powędrowali na boisko.
Gdy doszli do celu, nie było praktycznie gdzie usiąść. Zdawałoby się że w szkole uczyło się mniej trzecioklasistów, a jednak... pozory mylą. Wszyscy stanęli gdzieś niedaleko, aby tylko słyszeć co dyrka ma do powiedzenia. Po chwili dyrektorka weszła na scenę a za nią ustawiła się cała kadra nauczycielska.
- Moi kochani trzecioklasiści! To jest was ostatni dzień w murach tej szkoły. Mam nadzieję że wyniesiecie z niej jakieś wartości, których was nauczyliśmy. Przez te trzy lata dawaliście z siebie wszystko i miejmy nadzieję że tak zostanie. Życzę wam powodzenia w szkole średniej a także abyście radzili sobie w nadchodzącym dorosłym życiu. Za chwilę otrzymacie wasze świadectwa i wyniki z egzaminów gimnazjalnych, te właściwe oczywiście.- pani Montana zeszła ze sceny a jej miejsce zajęła wychowawczyni klasy naszych mutantów.
- Zacznę od tych, którym poszło lepiej na testach. Zapraszam Victorię Leyton, Christiana Dusta, Bellę Fox, Jennifer Alden, Lucasa Garreta, Jacoba Colberta, ...- gdy tak wyliczała nasza grupka nastolatków podeszła do niej, wzięli swoje świadectwa i wyniki testów i wróciła na swoje miejsca. Chcieli zostać do końca rozdania świadectw, bo w sumie i tak mieli dużo czasu do spotkania ze Storm.
Rozdanie trwało godzinę, potem pożegnanie z klasą i nauczycielami i grupka nastolatków wyszła poza teren szkoły. Jeszcze raz obejrzeli się i spojrzeli na nią.
- Szkoda mi tych chwil tutaj spędzonych.- westchnęła Bella opierając się o Chrisa.
- Mi też.- powiedział Lucas zakładając kaptur na głowę. Zawsze tak robił gdy się wzruszał. Nie chciał aby inni patrzyli gdy to robi. Jen odruchowo ściągnęła mu nakrycie głowy.
- Przy nas nie musisz się wstydzić. Każdy z nas jest wzruszony.- powiedziała kładąc głowę na jego bark. Zobaczyła jak chłopakowi z oczu zaczęły wylewać się łzy. Otarł je i podniósł głowę.
- Co jest?
- Nic, po prostu... to dzięki wam byłem kimś. Wcześniej byłem zwykłym dziwakiem.- znów poleciało kilka łez.
- O jejuu.- powiedziała Vica i przytuliła się do przyjaciela. Reszta uczyniła to samo. Wszyscy wszystkich przytulili i stali tak jakiś moment. Po chwili Christian spojrzał na zegarek i sprawdził godzinę. Powiedział że za dwadzieścia minut mają spotkać się ze Storm. Ogarnęli się i poszli w stronę parku.
Minęli krętą uliczkę i byli niedaleko bramy wejściowej do parku. Strom już na nich czekała. Znów z kimś przyszła. Tym razem nie byli to Max, Phoebe ani Lisa, którą poznali dwa tygodnie temu. Po lewej stronie stał przystojny, wysoki chłopak. Miał brązowe oczy i czarne włosy. Ubrany był w czarny seter z podwiniętymi rękawami i ciemne jeansy. Buty także miał czarne. Wyglądał na około siedemnaście lat. Drugą osobą także był chłopak. Także przystojny tyle że nieco niższy niż jego poprzednik. Miał krótkie, ciemne włosy i szare oczy. Podobne z resztą do oczu Lucasa. Ubrany był w czarny T-shirt i niebieskie spodnie. Buty natomiast były granatowe. Miał też około siedemnastu lat. Mutanci podeszli do Storm, która ich przywitała.
- Cześć. Nazywam się Cameron a on Fabian.- przedstawił się czarnowłosy chłopak a drugi przywitał się gestem ręki. Nastolatkowie także się przedstawili i przywitali.
- To jak? Nie zmieniliście zdania co do zapisania się do Akademii?- zapytała Storm.
- Nie.- odparli razem.
- Świetnie, więc zapraszam za mną.- Ororo poprowadziła wszystkich za drzewa, aby inni ludzie chodzący po parku nie widzieli jak używa mocy. Po co wzbudzać panikę? Storm kazała złapać siebie za palce u rąk. Nieco zdziwieni nastolatkowie złapali ją za palce a ta podniosła głowę do góry i jej oczy zaświeciły i stały się białe. Zerwał się wiatr a po chwili owinął ich płaszcz wiatru. Zaczął się zwężać i stworzył tornado. Świat zawirował i po chwili pojawili się pod bramą do Akademii.
Wszyscy oprócz Belli i Camerona stali na nogach. Ta dwójka jakoś nie dała rady stanąć po wylądowaniu. Dziewczynie nie ma co się dziwić, robiła to pierwszy raz ale chłopak mógł by zabłysnąć.
- To mój pierwszy raz, a twój?- zabrzmiało to trochę dziwnie, lecz po chwili Bella poprawiła się.- O przeniesienie chodzi.
- Aa, to tak. Też pierwszy raz się przenosiłem i chyba ostatni!- krzyknął do Storm, która posłała mu krzywy uśmieszek. I wszystko jasne czemu wywinął orła podczas lądowania. Podeszli do reszty a Ororo otworzyła bramę mówiąc.
- Oto i Akademia!- i weszła w głąb wjazdu. Nastolatkowie otworzyli szeroko buzie i podziwiali wszystko. Akademia była jednym wielkim zamkiem, zbudowanym ze złotej cegły. Najwyraźniej był podzielony na kilka części, o czym świadczyły obniżenia lub wzniesienia dachów w różnych miejscach. Dach pokryty był czerwoną, a raczej bordową blachą. Na parapetach zewnętrznych stały donice z rożnymi rodzajami roślin. Wjazd był natomiast wysypany białymi kamykami a po brzegach rósł niewysoki żywopłot. Właśnie byli niedaleko wejścia.
- Chcecie wejść czy pochodzić jeszcze po podwórku?- zapytała Storm.
- Może jeszcze pochodzimy po dworze, puki jest ładna pogoda.- powiedziała Jennifer a Ororo uśmiechnęła się.
- Dobrze, to Cameron i Fabian was oprowadzą po podwórzu. Pokażcie im gdzie jest basen, zielarnia i miejsce wypoczynku.- zwróciła się do chłopaków po czym weszła do środka Akademii. Fabian pokazał gestem dłoni żeby szli za nimi. I ruszyli.
Na początku chłopacy pokazali naszym mutantom zielarnię. Było tam od groma roślin, bo czego innego oczekiwać po takim pomieszczeniu. Była to jedna, średniej wielkości szklarnia połączona z zamkiem. Wychodząc z zielarni skierowali się do miejsca wypoczynku. Było tam kilkoro innych mutantów uczących się w szkole. Chyba trwała lekcja bo jeden nieco starszy mężczyzna tłumaczył coś uczniom a oni albo notowali albo słuchali z zainteresowaniem. Nie chcąc przerywać zajęć, udali się na basen. Gdy tylko dotarli na miejsce, od razu przywitał ich Max. Właśnie wychodził z wody. Victorii na widok chłopaka zrobiło się gorąco.
- W końcu jesteście! Witajcie w Akademii dla Utalentowanej Mło...- nie dokończył bo oberwał wodną kulą, stworzoną przez jego bliźniaczkę. Śmiała się wniebogłosy gdy zobaczyła jego minę.
- Wybaczcie.- przeprosił ich ocierając oczy i po chwili skoczył do wody. Podpłyną do siostry i zaczęli "bawić" się ze sobą. Jedno z nich na pewno będzie żałowało...
- Z nimi tak zawsze.- westchnął Fabian i zawrócił w stronę zamku a jego towarzysze zaśmiali się.
Gdy tylko weszli do środka Akademii, naszym mutantom opadły szczęki. Wnętrze było tak świetnie urządzone. Ściany były mahoniowe i wisiały na nich różne obrazy. I pojawił się problem. Już na wejściu czekało ich rozwidlenie dróg. Jedna prowadziła na lewo, w stronę bardziej szkolną i w prawo, taką bardziej przyjemniejszą typu wielki salon, kuchnia itp. Skręcili na lewo. Weszli po wielkich schodach na pierwsze piętro. Jeden korytarz był poświęcony pokojom dla uczniów.
- Tutaj są nasze sypialnie. Wasze chcecie zobaczyć teraz czy później?- zapytał Cameron.
- Ja bym wolała na samym końcu.- powiedziała Bella.
- W sumie, to możemy na końcu. Teraz pozwiedzajmy szkołę.- powiedział Jacob. Skręcili na prawo i weszli w strefę szkolną. Tutaj było mniej sal, bo tylko trzy. Weszli do pierwszej.
- W niej zwykle mamy zajęcia o tym jak używać swoich mocy i co możemy z nimi robić. Prowadzi je Marie D'Acanto. Jest mutantką o mocy odbierania zdolności innych mutantów. Oczywiście, tylko na pewien czas.- powiedział Fabian. Była to nieduża sala licząca piętnaście ławek plus jedna dla nauczyciela, więc w sumie mieściło się w niej szesnaście osób. Wyszli z pomieszczenia i zwiedzili kolejne.
Lekko zmęczeni zwiedzaniem ogromnej Akademii, mutanci poszli do swoich pokojów, które pokazali im ich przewodnicy. Wszystkie pokoje wyglądały tak samo. Po prawej stała szafa i łóżko zaś po lewej biurko i regał na książki. Na przeciw wejścia było okno z piękną, również mahoniową ramą. Parapet był na tyle duży że śmiało można było na niego usiąść. W centrum pokoju leżał mięciutki w dotyku dywan. Każdy z grupki nowych mutantów położył się na swoim łóżku.
- Tutaj jest świetnie.- powiedzieli razem, mimo iż każde było w innym pokoju. Na szafce nocnej, stojącej przy łóżku leżał plan lekcji. Pierwsze zajęcia jutro to "Wiedza teoretyczna".
______________________________________________________________
Sprawa hejtów dosięga także tego bloga, więc powoli tracę zmysły więc jeśli pojawiły się błędy, to proszę was, nie wypisujcie ich. I sory że tak się nad sobą użalam :(
Dzisiaj rozdział zakończony lajtowo. Nie miałam pomysłu na jakiś nagły zwrot akcji ani coś takiego.
Mogę jedynie zdradzić że w kolejnym rozdziale nasi bohaterowie główni będą mieli pierwszy trening.
Mam nadzieję że TEN rozdział był jakoś w miarę znośny i ciekawy.
Zachęcam do komentowania, bo to dzięki nim powstają kolejne rozdziały.
A i w zakładce "Bohaterowie" pojawiły się wizerunki Camerona, Fabiana i Lisy. Tam też dowiecie się jakie moce mają nowe postacie.
Zapraszam do komentowania również tam.
Pozdrawiam i do następnego!!
Elfik JoWita
PS. Oto powód dla jakiego Victorii zrobiło się goroąąco na widok Maxa.
Zdjęcie z cyklu: "Zboczona Elfik w akcji"
<3